sobota, 27 lutego 2016

Sala jadalna#2

Gdy otworzyły się drzwi inne kandydatki zaczęły drżeć z podniecenia. Ja stałam sztywno i prosto z wyrazem twarzy, który mówił, jestem z siebie dumna, nie psuj tego.
Pierwsza wkroczyła para królewska. Błękitne kłęby trenu ciągnęły się po podłodze za dumnie kroczącą po kafelkach królową. Przystojny król podążał pół kroku za nią. Potem do sali weszli książęta i ich siostra. Jakaś dziewczyna zemdlała i służący po cichu wyprowadzili ja z sali. Strażnicy zamknęli drzwi i stanęli przed nimi na baczność. Rodzina królewska usiadła i my zaraz potem też zajęłyśmy miejsca. Wniesiono potrawy i starałam się nie zwracać uwagi na wszechobecne westchnięcia zachwytu.  Nie mogłam jednak znieść myśli, ze królowa właśnie teraz, podczas posiłku, lustruje wzrokiem wszystkie kandydatki. Szansa, że mnie nie rozpozna jest jak 1: 1000000. Czyli praktycznie zerowa. Zajęłam się wiec jedzeniem. Miałam nadzieję, ze nawet jeżeli mnie rozpozna, to nie zrobi nic w trakcie trwania uczty. 
Przełknęłam ostatni kęs kurczaka w ziołach i podniosłam wzrok ocierając usta serwetką. Napotkałam badawczy wzrok władczyni. Zachowaj spokój, Blaise, tylko to może cie uratować. A że zawsze robię to, co muszę, wiec po prostu także na nią zerknęłam, a potem wróciłam do bezczynnego siedzenia i czekania na to, co dalej.

-Dziękuję za uwagę- zaczęła królowa, gdy wszystkie oczy zwróciły się na nią.- Mam nadzieje, ze każda z was najadła się i oczywiście, że wam smakowało. Teraz proszę, aby każda z was powiedziała coś o sobie. Zacznijmy... od prawej strony.
Zanim odezwała się siedząca po mojej lewej Dragona, muszę wam wyjaśnić pewną rzecz. Rodzina królewska siedziała po jednej stronie stołu, a my po drugiej. Żadna z nas nie siedziała wiec w bliskim sąsiedztwie kogokolwiek ważnego.
- Nazywam się Dragona Dracjano. Mam 16 lat i pochodzę z rejonu dawnej Chorwacji. Moją pasją jest moda i fotografia- dziewczyna przełknęła ślinę i przez chwilę myślałam, ze jeszcze coś doda, ale ona z powrotem zajęła swoje miejsce.
Nadeszła moja chwila. Podejrzewam, że królowa zrobiła to specjalnie. Nie mogła zacząć bezpośrednio ode mnie, ale zaczęła od mojej strony. No cóż, przeciwieństwom naprzeciw. 
Wstałam i ogarnęłam wzrokiem wszystkich ważnych. Król lekko się skrzywił, pewnie wcześniej nie zwrócił na mnie uwagi. Szepnął coś na ucho najstarszemu synowi. Te tylko uśmiechnął się pod nosem.
-Mam na imię Blaise Kochanowsky i na wstępie chciałam zaznaczyć, że bardzo mi miło znów gościć w tym przepięknym miejscu. Naprawdę nie wiele się zmieniło, a jeśli już, to na lepsze. A co do mnie, to mam siedemnaście lat i pochodzę z Polski. Moją pasją jest korzystanie z życia. Lubię rysować, pisać i fotografować. Mam nadzieję zostać tu dłużej.
Usiadłam w towarzystwie szeptów z obydwu stron stołu. Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. 
Królowa nie spuszczała ze mnie swojego lekko już zdenerwowanego spojrzenia. Odprężyłam się na krześle i odcięłam od komicznych wypowiedzi innych kandydatek. Czekałam na koniec z jedynym, co mi pozostało, ze spokojem.

-Dziękuje wszystkim za wypowiedź- oznajmiła królowa, gdy wszystkie z nas skończyły już się przedstawiać. Ja natomiast zastanowiłam się, kiedy ona przestaje udawać taką miłą i przyjacielską?- Teraz każdy z książąt wybierze jedną z was i odprowadzi ja do pokoju. Reszta zostanie odprowadzona, przez guwernantki.
Królowa zajęła miejsce i wygładziła suknię. Prawie prychnęłam. Prawie. Wstał najstarszy z jej synów. Książę Jasper spojrzał na mnie, a potem przesunął wzrokiem po kilku innych dziewczynach. Każda z nich już wstrzymywała oddech. Dwaj młodsi książęta też podnieśli się z miejsc. 
-Panna America Smith- odezwał się szesnastoletni Denis, brat bliźniak księżniczki Melisy. 
Kilka dziewczyna naburmuszyło się. Sama zainteresowana uśmiechnęła się promiennie. 
-Panna Dragona Dracjano- oznajmił uroczyście Henry. Chorwatka promieniała z radości. 
Siedząca po mojej drugiej stronie Aśka zacisnęła kciuki. Może ja wybierze. Chyba chciałabym, żeby ja wybrał, to moja przyjaciółka. A ja raczej wolałabym zostać odprowadzona przez guwernantkę. Byłoby bezpieczniej. 
-Panna Blaise Kochanowsky- oznajmił jak na złość Jasper. Nie zapomniałam mimo wszystko uśmiechnąć się. 
Aśka dostrzegła zdenerwowanie na mojej twarzy. Nie skomentowała tego. Właśnie dlatego się z nią przyjaźniłam. Ona nigdy nie zadawała mi zbyt wielu pytań. I dobrze wiedziała, co wtedy czułam. Znała mnie na wylot od początku do końca, a ja ją. 
Wszystkie wybrane wstały. Ja też. Spotkałyśmy się z książętami przed drzwiami. Jasper podał mi ramię. Ujęłam je jedynie przez grzeczność. Otworzyły się drzwi i po kolei wyszliśmy. Gdy tylko się zamknęły zabrałam rękę. Jasper jednak nie odsunął się ode mnie.
-Ojciec mi powiedział- szepnął cicho.
-Jak szybko wylecę?- spytałam przekornie.
Zatrzymał się nagle.
-Nie wylecisz- odparł poważnie.- Nie przeze mnie.
Zlustrowałam go wzrokiem.
-Co dokładnie powiedział ci król?- spytałam cicho podchodząc do niego.
-Że zostałaś stąd wypędzona, z pałacu... za jakąś tam zbrodnie przeciw rodzinie, którejś tam z ważnych- chyba nie wiedział jakiej wagi była ta zbrodnia.
-Dobrze- odparłam z uśmiechem.- To... nie było nic strasznego- dodałam patrząc mu w oczy, dla większego efektu. Uwierzył.- Kilka niewinnych prawd.
Zaśmiał się. Chyba nie wiedziałam wszystkiego o tym człowieku. Albo to on coś bardzo dobrze ukrywał, albo to ja coś przeoczyłam.
Znów podał mi rękę i ruszyliśmy za jego braćmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz