poniedziałek, 22 lutego 2016

Jednostrzałowiec- To

  Pewnego, słonecznego dnia...
Nie, przecież to głupie! Kto normalny zaczyna tak książkę? Tak się zaczyna opowiadania w pierwszej klasie!
  Jaskrawy żar lał się z nieba, gdy...
Właśnie, gdy co?
-Przestań zadawać sobie tyle pytań! Słuchaj się weny!
  Jaskrawy żar lał się z nieba, gdy To się zdarzyło. Był ciepły piątkowy wieczór. Ona śpieszyła się na plan, a on... no, powiedzmy, że do pracy. Studentka Akademii Sztuk Pięknych i absolwent szkoły reżyserskiej. 
  Spódnica szeleściła miarowo, gdy stawiała pewne kroki na brukowej kostce, którą wyłożony był chodnik. Zdradzieckie pole dla szpilek. Wiedziała, że będzie tędy przechodzić, ale podjęła ryzyko, bo buty cudownie pasowały do pastelowego stroju, w jaki była ubrana. Dziś był jej pierwszy dzień i chciała wyglądać jak najlepiej. W końcu na kastingu obiecała, że da z siebie wszystko.
  A gdzieś w innym miejscu? On...
  Gnał w pośpiechu w kierunku studia. Był tam jedną z ważniejszych osób, a jeszcze parę minut i będzie spóźniony! To miał być jego debiut, jedno z jego dzieł, które już niedługo będzie znał cały świat!
   Można powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak przypadek, ale można też rzec, że przypadki zbliżają ludzi. Co stało się tym razem?
  Zrządzenie losu, przypadek, celowe działanie Boga, tudzież siły wyższej, w którą wy wierzycie? Być może. Do końca tego przecież nie wiemy.
  Ale o to, co wiemy na pewno:
  Cindy Lauper, początkująca aktorka w wysokich szpilkach i Anthony James, młody reżyser, zderzyli się przez nieuwagę i pośpiech na kostce brukowej, którą wyłożony jest chodnik prowadzący do Studia Filmowego Hollywood. 
-Anka! Złaź na obiad! Ziemniaki ugotowałam!
-Już idę, mamo!
Głuchy odgłos kapci uderzających o deski poniósł się echem po domu, gdy ledwo zachowując równowagę zbiegłam po schodach. Wyhamowałam przed stołem i zabrałam się za jedzenie. Świeże ziemniaki smakowały przepysznie.
-Gotowa do podróży?- spytała mama przekrzykując wodę lecącą ciurkiem z kranu. Skinęłam głową przełykając kotleta.
-Jeszcze tylko spakuję brudnopis...
-Znowu siedzisz z nosem w tych swoich historiach?
Uśmiechnęłam się lekko i znów pokiwałam na tak.
-No dobrze. Tylko się pośpiesz!
  Nie wiedziała nawet, kiedy znalazła się na ziemi. Usłyszała jednak bardzo dobrze trzask łamanego obcasa. Będzie wracała do domu... na boso. Zacisnęła zęby, by powstrzymać łzy cisnące się do oczu. Podniosła głowę i ujrzała go nad sobą. Czarne włosy lekko przesłaniały mu ciemne oczy, które skierowane były na nią. Mimowolnie oblała się rumieńcem. Wyciągnął do niej rękę, więc ją złapała. Był to jednak bardziej odruch, niż świadomie wykonana czynność.
Przyniosłam bagaże na parter i ustawiłam rzędem w korytarzu. Miałam jeszcze jakieś piętnaście minut do przyjazdu mojej przyjaciółki, z którą miałam pojechać na lotnisko. Usiadłam na kanapie i zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy wszystkie podjęte decyzje na pewno były dobre.
  -Jestem Anthony- powiedział patrząc z lekkim rozbawieniem na jej zawstydzenie. Duże zielone oczy dziewczyny nie potrafiły znaleźć godnego punktu oparcia.
  -Anthony? Anthony James, reżyser?- spytała olśniona. To dlatego te oczy wydawały jej się znajome.
  Kiwnął głową i uśmiechnął się tak, jak na pierwszych stronach gazet sprzed kilku dni. Dziewczyna mało nie zemdlała.
  -Cindy, Cindy Lauper- przedstawiła się szybko, a potem odwróciła i pomknęła do Studia.
-Pa, mamo- odparłam po raz podajże piętnasty.- Tak, zadzwonię po wylądowaniu.
W końcu Susan, moja przyjaciółka, złapała mnie za ramie i pociągnęła do samochodu. Żegnaj kochany domku. A potem stało się to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz