sobota, 5 marca 2016

Test

 Obudziło mnie światło  padające na moją twarz. Podniosłam się lekko i rozejrzałam po pokoju. Ala kręciła się koło szafy. Zasłony były rozsunięte i słońce swobodnie przedostawało się do pokoju. Jęknęłam niezbyt jeszcze wyspana i roztarłam kark jedną ręką. Drugą odrzuciłam kołdrę. Wstałam i podeszłam do okna.
-Zaraz śniadanie, pani- odezwał się ktoś. Wtedy zauważyłam drugą z przysługujących mi pokojówek wychodzącą z łazienki.- Za dwadzieścia minut.
 No rzeczywiście wielkie mi zaraz. 
 Wyminęłam ją bez słowa w drzwiach do łazienki. Wzięłam krótki orzeźwiający prysznic i wróciłam do pokoju. Ala złapała mnie za rękę i podprowadziła do szafy. Pokazała kilka sukienek i kazała wybierać. Nie zastanawiałam się długo i wskazałam długą, zieloną sukienkę. Ta z kwiecistym motywem na trenie poszła niestety w odstawkę.
 Szybko się przebrałam i pozwoliłam Ali zatroszczyć się o mój makijaż. Na tej dziewczynie nie da się zawieść. Zielone cienie ładnie rozświetliły mi oczy, a czerwona pomadka świetnie współgrała z klejnotami, którymi wysadzana była sukienka.
 Moje włosy zostały ekspresowo wyprostowane i spięte z tyłu na jedną stronę.
 Nowa pokojówka wyciągnęła z szafy płaskie, zielone baleriny.
 Tym razem wiedziałam, że żaden książę nie zapuka do moich drzwi. Zdziwiłam się natomiast, gdy w wejściu stanęła księżniczka Melisa. Zieleń jej sukienki była podobna do mojej i zdecydowanie podkreślała barwę jej oczu.
-Już ubrana?- dziewczyna wydawała się zdziwiona.- Świetnie. Myślałam, że przez pomysły mojego brata będzie was trzeba usprawiedliwiać, ale jak widać...- zamachała chaotycznie rękami- Jak widać, nie.
 Nawet nie skomentowałam jej słów. Uśmiechnęłam się jednak nieznacznie.
-Wciąż nam nie ufasz, co?- spytała lekko zasmucona. Wzruszyłam ramionami.
-Sama wiesz, jak jest, nie da się wierzyć we wszystko, nawet jeśli to słowa księcia.
 Zaśmiała się.
-Choć, jeszcze zdążymy przed moją matką- powiedziała, złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie widziałam księżniczki biegającej w szpilkach z taką prędkością. Do tego naprawdę trzeba mieć talent. Nie próbujcie tego w domu.
-Jeśli jeszcze raz wejdę do sali w waszym towarzystwie, to pozostałe kandydatki zjedzą mnie żywcem- oznajmiłam Melisie, gdy zatrzymałyśmy się przed drzwiami.
-Masz rację- odparła ona.- Życzę powodzenia na teście.
-Jakim teście?-zapytałam.- Jasper też o nim wspominał.
-Nie wiesz? Najprawdopodobniej nie będziesz chodziła na normalne lekcje, jak inne dziewczęta, oficjalna wersja jest taka, że nie ma potrzeby przerabiać z tobą tego, co już i tak wiesz, ale ja wiem, że chodzi o odizolowanie cię od innych- uśmiechnęła się pokrzepiająco.- Tak, czy siak, leć już, będę trzymać kciuki!
 Otworzyła mi drzwi i wepchnęła do sali. Spokojnym krokiem podeszłam do swojego miejsca, obok Joaśki, która już siedziała równo przy stole. Nigdzie nie widziałam Dragony. Miejsca trzech dziewczyn, które już wczoraj się z nami pożegnały też świeciły pustką. Asia była jakoś dziwnie milcząca.
 Po chwili drzwi się otworzyły i królowa z całą swoją godnością, która ledwo zmieściła się w drzwiach weszła do sali. W krok za nią podążał król. Za nimi Jasper, ze swoją siostrzyczką pod rękę. Na końcu szli Denis i Lucia. Henrego i Dragony nadal nie było. Zdziwiło mnie to, choć nie tak bardzo by zaprzątać sobie tym głowę przed śniadaniem. Wszystkie wstałyśmy.
 Władczyni podeszła do swojego krzesła.
-Zanim zaczniemy, życzę wszystkim miłego i owocnego w szczęście dnia. Widzicie pewnie, że nie jesteśmy dziś przy stole wszyscy razem. Książę Henry i panna Dragona wybrali się na polowanie, które niestety koliduje z naszym śniadaniem- upozorowała zbolałą minę i zasiadła do stołu.- Smacznego.
 Odpowiedziało jej chóralne Smacznego i wniesiono potrawy. Zawsze myślałam, że tego się życzy tuż przed rozpoczęciem posiłku, a nie przed zobaczeniem, co w ogóle będzie można zjeść.
 Zjadłam pośpiesznie trochę jajecznicy na boczku i kromkę chleba z całkiem smacznym serem i czekałam na wiadomości dotyczące lekcji etykiety, kultury, historii i tego wszystkiego, co trzeba było wiedzieć będąc księżniczką.
 Już chwilę później królowa znów zabrała głos.
-Od dnia dzisiejszego każda z was będzie pobierać nauki od guwernantek. Etykieta, kultura, maniery, historia i rachunki, to tylko część potrzebnego wam wykształcenia. Pierwsza z lekcji odbędzie się o godzinie dziesiątej. Zacznie się tutaj, a potem guwernantki wskażą wam dalsze loka. Preferujemy indywidualny tok nauczania, bo wiadomo, że każdy uczy się inaczej. Panna Blaise Kochanowsky jest wyjątkowo zwolniona z udziału w lekcjach. Zapoznała się już ona dawno z całym materiałem. Test pozwoli jej odświeżyć tę wiedzę. Moja ukochana córka, księżniczka Melisa, obiecała zapoznać ją z całą resztą tradycji obowiązujących w naszym pałacu i dokształcić w razie jakichś braków. Oczywiście, gdyby poziom panny Blaise prezentował się wyjątkowo słabo, zostanie ona oddelegowana do normalnych lekcji. Możecie się rozejść kochane.
 Skrzywiłam się na te słowa. Dzięki wielkie za dyskrecję i wiarę w moje umiejętności.
 Do testu zostało paręnaście minut wiec wróciłam do pokoju. Melisa dogoniła mnie w połowie drogi. Nie odzywała się.
-Wiesz, ona nie zawsze taka jest- powiedziała patrząc na mnie poważnie, gdy zatrzymałyśmy się na końcu korytarza. Uniosłam jedną brew, a potem obydwie się roześmiałyśmy.- Czasem naprawdę trudno z nią wytrzymać.
 Weszłyśmy do pokoju. Melisa już w progu oznajmiła, że w takiej sukni na byle test nie pójdę, wiec poszperała w mojej szafie i wyciągnęła zwykłą czarną sukienkę z gorsetem sznurowanym na plecach i trenem do kostek. Sukienka nie miała rękawów, więc na rzuciłam na ręce zielono czarną chustę.
-Na pewno sobie poradzisz. Widziałam te kartki. To tylko trzy strony z pytaniami, na które uczyłam się odpowiadać jeszcze w kołysce- zażartowała, nim pożegnałyśmy się znów przed tymi samymi drzwiami.
 Chwilę później podeszła do mnie guwernantka, która towarzyszyłam mi w podróży.
-Zapraszam- otworzyła drzwi do jadalni.
 Duży stół stał teraz pod ścianą. Kolorowe parawany oddzielały stanowiska pracy. Dostałam test, pióro i kazano mi pisać. melisa miała całkowitą rację. Nie było tam nic trudnego. Historię naszego państwa i jego problemów z sąsiadami znałam od a do z, a etykieta, choć jej stosowanie sprawiało mi trudność, miała specjalne miejsce w moim ośrodku pamięci. Oddałam wypełniony sprawdzian po jakichś dwudziestu minutach, zadałam sobie nawet trud, by pisać czytelną, kaligraficzną czcionką.
 Dostałam pozwolenie na opuszczenie sali zaraz po tym, gdy poinformowano mnie, że wynik dostanę po kolacji. Gdy wychodziłam drzwi same sie przede mną otworzyły i prawie zderzyłam się z Dragoną.
-Przepraszam- mruknęła dziewczyna.
-Jak było?- zapytałam nie zwracając uwagi na jej szept.
-Dobrze, świetnie... Dziękuję- powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. No i fajnie, wyminęłam już w drzwiach i tym razem się z kimś zderzyłam.
-Au- mruknęłam bardziej z zaskoczenia, niż bólu.
-No tak- odezwał się ktoś. Spojrzałam w górę.- Chyba oboje powinniśmy bardziej uważać, księżniczko- ostatnie słowo zabrzmiało niezbyt naturalnie w ustach księcia Henrego. Wyciągnął rękę w geście pomocy.
 Zignorowałam jego szczere chęci i wstałam o własnych siłach.
-Zadziwiająco arogancka jak na księżniczkę- stwierdził chłopak przypatrując mi się.
-Spójrz w lustro- mruknął ktoś za moimi plecami. Chwilę później Jasper objął mnie ręką w tali. Jego brat zarejestrował ten gest w dość dwuznaczny sposób.
 Przez minutę wszyscy troje w milczeniu mierzyliśmy się wzrokiem.
-Nie zapomnij przekazać matce- odparł w końcu Jasper i odszedł ciągnąc mnie za sobą.
-Gdzie...
-Niespodzianka- uciął on. Ton jego głosu był dość oschły i zimny, bym zaniechała sarkastycznych uwag.



Więcej chyba na razie nie będzie, bo mam poważne problemy z internetem! Zapowiada się na prawdę ostra rozmowa o dostęp! :D Tak, czy siak życzę miłej przerwy w czytaniu moich wypocin, zajmijcie się może jakąś lepszą lekturą! :D Bonda, Jo Nesbo, Charlotte Link, serdecznie polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz