czwartek, 3 marca 2016

New Story



Rozdział Czwarty
Jasper


Odprowadziłem ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za drzwiami garderoby. Po co ja ją w ogóle ratowałem z tego domu? Czemu zabrałem ją tu ze sobą? Po jaką cholerę bronię jej przed oczami dostojników państwowych? Co ja w ogóle sobie myślałem?
Ale mimo tych wszystkich wątpliwości, które mnie naszły, jedno musiałem przyznać. Ta dziewczyna działa na mnie jak żadna inna. Miała w sobie coś pociągającego, co sprawiało, że mój zdrowy, wszystko chłodno kalkulujący rozsądek ustępował miejsca sercu i jego szalonym decyzjom.
Ironiczna, niezależna i zabójcza dziewczyna. Co mnie w niej pociągało? Dałbym wiele, by się dowiedzieć, co tak naprawdę zapoczątkowało naszą bliższą znajomość. Może nawet zbyt wiele.
Wszedłem do łazienki, otworzyłem okno, zasunąłem zasłony i ściągnąłem brudne ubranie. Było coś czego na pewno potrzebowałem, bez względu na targające mną emocje. Prysznic. Od czasu wybuchu w ogóle nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz brud w postaci piachu i kurzu, który osiadł na całym moim ciele i ubraniach wreszcie dał się we znaki.
Rzuciłem ręcznik na podłogę i mając do wyboru dwie opcje wślizgnąłem się pod prysznic, zasłoniłem kotarę, a potem puściłem duży strumień gorącej wody z górnej słuchawki. W pierwszym odruchu wzdrygnąłem się, gdy krople wody zetknęły się z moją skórą. Z każdą sekundą temperatura wzrastała i w końcu H2O zaczęło parzyć moją skórę. Ale ja po kilku sekundach przestałem zwracać na to uwagę. Jak zawsze w tym czasie wyciszyłem czujność, choć nie wyłączyłem jej na dobre, i odpłynąłem w świat swoich uczuć.
Wiedziałem jednak, że Blaise, mimo iż kobieta, nie będzie siedziała w garderobie zbyt wiele czasu. Pospieszyłem się więc i zmyłem resztę brudu z ciała.  Potem ręką sięgnąłem po ręcznik, przewiązałem się nim w pasie i jeszcze mokry wyszedłem z pod prysznica.
Doszedłem do umywalki po drugiej stronie pomieszczenia, gdy zorientowałem się, że nieproszona osoba znalazła się w pokoju.
-Zostawiłeś uchylone drzwi- powiedziała z dość irytującym w tej sytuacji uśmiechem numer pięć. Całkiem onieśmielającym uśmiechem. Nie dałem po sobie poznać zaskoczenia.
Dziewczyna z lekkim, ale dostrzegalnym rozbawieniem lustrowała całą moją sylwetkę. Jestem pewny, że na kilka sekund zawiesiła wzrok na każdej z blizn. Odwróciłem się do niej tyłem i obserwując ją ostrożnie w lustrze umyłem zęby jedną ze świeżych szczoteczek podstawionych przez pokojówki. Nie było najbardziej higieniczne wyjście, ale zdecydowanie potrzebne.
Potem znów odwróciłem się w jej stronę. Stała w drzwiach. Miała na sobie piękną sukienkę, która podkreślała jej kształty i typ urody. Czerwień igrająca z pomarańczą idealnie oddawała jej ognisty charakter. Pewnie dlatego ją wybrała.
-Zamierzam się ubrać- powiedziałem zerkając na leżący w kacie garnitur, który spostrzegłem gdy tylko wszedłem do łazienki.- Wyjdziesz, czy miałaś nadzieję coś zobaczyć?
Prychnęła i zniknęła za drzwiami. Szybko ubrałem przygotowany strój i wyszedłem z łazienki. Blaise leżała w poprzek łóżka z nogami zwisającymi po jednej stronie. Wpatrywała się w jakiś punkt nad sobą. Gdy drzwi zaskrzypiały przy zamykaniu odwróciła głowę w moją stronę. Zerknąłem przelotnie na jej usta, a potem zupełnie odwróciłem wzrok. Znalazłem w szafie wypastowane czarne buty i założyłem je.
Zerknąłem na kieszonkowy zegarek i westchnąłem.
Spóźnialstwo nie jest mile widziane, zwłaszcza w pałacu, ale cóż.
-Musimy…- zacząłem, ale ona mi przerwała.
-Nie, nie musimy. Przed chwilą była tu ta miła dziewczyna w czepku i powiedziała, że kolacja opóźni się o pół godziny.
Odetchnąłem z ulgą. A potem zaniepokoiłem się, bo to jednak oznaczało pół godziny sam na sam z kobietą, która chciała mnie zabić. Moja słabość do niej nagle jakby osłabła. Ostrożnie usiadłem na łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz