wtorek, 1 marca 2016

Nowa wersja Dzieci Mroku- Rozdział Trzeci


To nie nadeszło ani szybko, ani wolno. Raczej niespodziewanie. Mimo, ze wiek się u nas nie liczy, to ja wcale nie byłam młoda, jak inne tego typu przypadki. To nadeszło nagle, nie byłam przygotowana. Ale to nie bolało. Było tylko… nieprzyjemne.
Szłam korytarzem w stronę Sali tronowej, gdzie oczekiwał mnie ojciec. Z impetem otworzyłam drzwi, przekroczyłam próg witając się ze strażnikami kiwnięciem głowy. Jeden z nich przytrzymał mi drzwi. Gdy te zamknęły się za mną poczułam nieprzyjemne mrowienie gdzieś pod czaszką. Potem poczułam się, jakby mnie dopadła paskudna migrena. Przystanęłam i osunęłam się na ziemie tracąc kontakt z rzeczywistością.
Zamachałam rękoma zapadając się w przestrzeni i czasie. Znałam to uczucie jedynie z teorii i nic, żadne słowa, nie oddawały prawdziwego jego doświadczenia. Zupełnie nagle znalazłam się w zupełnie innym miejscu, w innym czasie. Przyszłości? Przeszłości?
Rozejrzałam się dookoła. Unosiłam się kilka centymetrów nad nierówno ściętym trawnikiem. Za mną wznosiła się przepiękna budowla, genialnie zaprojektowana willa. Niestety tylko ona i kawałek ogrodu wokół prezentowały się tak pięknie. Cała przestrzeń dookoła przypominała raczej pobojowisko, niż osiedle. Wpół zburzone domki, spalone drzewa i trawniki, powyrywane i podeptane kwiaty. Gdzie nie spojrzeć zastygłe w przerażeniu twarze martwych już śmiertelników. Tlący się jeszcze na ulicach i w domach ogień dopełniał przerażającego widoku.
Zakryłam usta dłonią, by ukryć przerażenie przed samą sobą, bo nikt inny nie mógł mnie dostrzec.
Stałam się wyrocznią i właśnie ujrzałam smutny koniec.
Zaraz potem świat znów zawirował, ale zamiast wrócić do siebie, potężny podmuch wiatru przegnał mnie jakieś trzy kilometry dalej. Minęłam dużo więcej zniszczonych małych osiedli i lasków. Zatrzymałam się w miejscu, gdzie jeden z domów oglądało kilka osób. Spojrzałam dalej. Wytężyłam wzrok i ujrzałam więcej postaci odzianych w zbroje. To nie byli śmiertelnicy.
Przyjrzałam się dokładniej osobom bliżej mnie. Pełna zdumienia dostrzegłam tam samą siebie. Nie wydawałam się przerażona. Raczej zawiedziona tym, że nic nie mogłam zrobić. Obok mnie stała wysoka, granatowowłosa dziewczyna. Zdawała się być zaskoczona i zmieszana.
-Teraz mi wierzysz?- spytała ta druga ja. Tymczasem odwróciłam się i przyjrzałam reszcie zebranych. Dostrzegłam tam dwie osoby, których w ogóle się nie spodziewałam. Jednak byli wśród nas śmiertelnicy. Smukła dziewczyna o koreańskich rysach twarzy i młody chłopak o pucołowatych policzkach i dużych mięśniach. Oboje mieli w oczach to coś, co pozwoliło mi określić ich jako Widzących, czyli jedynych śmiertelników, którzy mogli dostrzec nas bez żadnych barier, ani zmył.
Dostrzegłam jeszcze trzy znajome mi osoby. Nie zdziwiła mnie obecność Diany, która zazwyczaj była związana z wszystkimi większymi sprawami. Zazwyczaj także chodziło o jej pochodzenie, ale tu zdawało się nie mieć ono żadnych udziałów. Obecność Markusa też byłą do wytłumaczenia. Miał dar wplątywania się we wszelkie grubsze afery. Był dosłownie wszędzie.
Zaskoczyła mnie natomiast obecność osoby zupełnie nie pasującej do towarzystwa. Nawet śmiertelnicy pasowali tu bardziej niż on, przyszły król.
Nim zdążyłam lepiej się zastanowić paskudna migrena wróciła i znów zapadłam się w czasie i przestrzeni. Nie byłam przygotowana, ale tym razem nie musiałam machać rękami, by zachować równowagę duszy.
Otworzyłam oczy i znalazłam się z powrotem w swoim pałacu. Leżałam na kanapie w Sali tronowej, na której siedzieli zwykle doradcy króla. Ojciec pochylał się nade mną z troską w oczach. Dostrzegłam zatroskane twarze kilku zaprzyjaźnionych ze mną pokojówek.
-Nadchodzi… koniec- wychrypiałam i pozwoliłam sobie zemdleć. Organizm jest wyczerpany po pierwszej wizji- w głowie zabrzmiały mi słowa Madame Beatrycze- To piękny, ale też niebezpieczny dar, może cię wykończyć.
Cecylia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz