Eileen dosiadała
swojej klaczy jak zawodowa amazonka. Czuła się na niej swobodnie i wprost
fruwała nad przeszkodami, które tworzyły dla nich powalone konary, wąskie
rzeczki, czy płoty.
Krętą ścieżką jechali
galopem w stronę wodospadu. Eileen zawsze kilka metrów przed nim. Czuł się z
tym dobrze, choć wolałby widzieć jej twarz. Zawsze uwielbiał wpatrywać się w
jej oczy i szukać w nich tego, czego nigdy jeszcze nie znalazł, miłości.
Dotarli nad wodospad,
a Eileen jak za każdym razem zachwyciła się widokiem spadających w dół kaskad
wody pieniących się w miejscu styku. Chłopak odetchnął świeżym powietrzem.
Potrzebował takich przejażdżek, aby oderwać się od rzeczywistości. Były
wspaniałe, nawet, jeśli trwały zaledwie parę minut.
-Wyjedźmy- odezwała
się nieoczekiwanie Eileen.- Weźmy konie i ruszmy zwiedzać świat!-zawołała
wyrzucając w górę ręce.- Jest jeszcze tyle do zobaczenia, po co mamy tu
siedzieć i gnić?- spytała.
Zsiadła z konia,
zdjęła buty i skarpetki, podwinęła nogawki i usiadła na brzegu rzeki mocząc
nogi w jej krystalicznej wodzie. Damen poszedł w jej ślady. Dziewczyna
przykryła jego rękę swoją dłonią. Poczuł ciepło rozchodzące się po całym jego
ciele.
-Nie musimy się tu
marnować- powiedziała patrząc mu w oczy. Dostrzegł w nich jedynie mocną
przyjaźń.
Nie wiedział dlaczego,
może pod wpływem impulsu, jaki dawał mu jej dotyk, ale zgodził się uciec z
Haven Of Peace. Obiecali sobie, że gdy przyjadą do domów po kryjomu spakują
się, a w nocy wezmą konie i odjadą. Pierwszym punktem miała być najbliższa
wioska. Z opowiadań rodziców Eileen wiedziała, że jest ona oddalona o jakieś 80
km, więc przed następnym zmierzchem powinni tam być.
Damen wrócił do domu
smutny. Nie wiedział, jaką okaże się decyzja, którą właśnie podjął. Mimo próśb
dziewczyny, opowiedział o tym matce. Pani Peace nie zganiła go za chęć wyrwania
się z miasta rodzinnego. Była kobietą znającą życie i wiedziała, że
nastolatkowie muszą gonić za własnym szczęściem, ścigając się z wiatrem.
Pomogła Damenowi spakować najpotrzebniejsze rzeczy i dała kilka wskazówek.
Chłopak wdzięczny za
zrozumienie matki udał się do stajni skąd zabrał Avę i Dennemarę. Gdy dotarł na
umówione miejsce w lesie szczęśliwa Eileen już tam była. Przytroczyła do siodła
bułanki swoje dwie torby i śpiwór i z plecakiem na ramionach wsiadła na klacz.
Wcześniej przymocowała do siodła kantar, uwiąz i worek owsa. Jej koń parsknął
przyjaźnie na powitanie.
Damen przytroczył do
siodła swoje bagaże i wspiął się na grzbiet Dennemary. Dziewczyna pokazała mu
mapę i ruszyli.
Noc była ciemna i
chłodna. Otuleni ciepłymi kurtkami prowadzili konie do zaznaczonego na mapie
miejsca, w którym Eileen specjalnie zostawiła rozbity namiot. Zrobiła to
jeszcze przed przygotowaniami do wyjazdu.
Gdy tam wreszcie
dotarli, dziewczyna przywiązała konie, a Damen rozłożył we wnętrzu namiotu
śpiwory. Położyli się spać.
W Rezydencji
Prezydenckiej panował chaos. Było już dawno po północy, a córki prezydenta
nigdzie nie było widać. Jego żona zamknęła się w pokoju i płakała w poduszkę. Nie
chciała jeść, ani pić. Zniesmaczony pan Spy przypomina sobie poranną kłótnie, a
raczej monolog dziewczyny. Gdzie też może być teraz jejgo córka?
Tymczasem Eileen
przewraca się na drugą stronę w śpiworze. Nie mając o tym pojęcia przytula się
do Damena i wreszcie spokojnie śpi.
O poranku pierwszy
budzi się chłopak. Karmi konie i sprawdza godzinę. Zostało im dużo czasu, jest
dopiero świt. Chce wrócić do namiotu, do dziewczyny, ale ta właśnie wychodzi
przeciągając się błogo. Jedzą małe śniadanie. Przeglądają cały sprzęt.
Mają trzy latarki,
apteczkę z bandażami i jodyną, sporo płatków śniadaniowych, trochę bułek, trzy
duże butelki wody, strzelbę pana prezydenta i naboje do niej, dwa koce, linę i trochę
ciuchów na zmianę.
Chwilę później
ruszają. Kierują się już w stronę wioski, a raczej miasteczka. Po drodze Eileen
ustrzela dwa zające. Sprzedadzą je na targu.
W tym samym czasie w
Haven of Peace wybucha druga bomba, zniknęły dwa konie, ich rząd i strzelba.
Oprócz Eileen w mieście nie pokazuje się już także Damen Peace, ale jego matka
wcale nie jest zdziwiona. Pani prezydentowa udaje się do niej niezwłocznie.
-O, pani Prezydentowa,
chciałaby pani coś kupić?- pani Peace zwraca się do niej z szacunkiem, gdy
tylko ją dostrzega.
-Nie, nie- kręci głową
pani Spy.- Chodzi, o moją córkę…
-Ach, Eileen?
Przychodziła tu często, dużo rozmawiałyśmy, bardzo miła dziewczyna…
-Ona zniknęła!-
krzyczy pani Spy.
-Uciekła?- sugeruje
pani Peace zastanawiając się nad czymś.- Może potrzebuje trochę swobody,
odpoczynku, wolności?
-Ona zabrała strzelbę
mojego męża, proszę panią, już sama nie wiem co o tym myśleć…- pani Spy
rozpłakała się.
Matka Damena poklepała
ją po plecach i podała gruszkę. Prezydentowa pokręciła głową, wstała i odeszła.
Zastanawiała się gdzie
może być Eileen, gdy ta jechała na Avie w stronę Hungercity. Obok niej na
Dennemarze siedział Damen. Rozprawiali sobie wesoło o przyszłości nie licząc
się ze zdaniem innych.
Bardzo fajne, szkoda tylko, że takie krótkie. Nadrabiam dopiero, bo wczesniej nie miałam na to czasu. Damen jest fajny :) Radzę ci przyozdobić bloga jakims fajnym szablonem. Będzie to przyciągać czytelników :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie szukam szabloniarzy, czy tam osoby, któraby taki wykonała, bo na szablonownicy, jakoś nikt się nie zainteresował zgłoszeniem, no cóż. Masz może jakąś osobę godną polecenia??? Byłabym wdzięczna za zasugerowanie kogoś. :)
OdpowiedzUsuń