Minął miesiąc i niedługo miał się odbyć bal. Naomi, pokojowa dziewczyna, przez ten czas zdążyła niestety pokłócić się po raz drugi w życiu z Draconem i znienawidzić Rona. Dlaczego? Bo rudzielec wypaplał jej sekret podczas rozmowy ze swoją Lavender. Każdy wie, że Brown to straszna plotkara. Jak się Naomi spodziewała, dzień później wszyscy wiedzieli, że jej babcia najprawdopodobniej była morderczynią, a już na pewno kryminalistką, mimo że mugolką.
Tego dnia na krześle przed stołem nauczycielskim w jadalni leżała Tiara, a to oznaczało wybór par na bal. Mimo chwilowej niechęci do Smoka, Naomi to właśnie z nim pragnęła iść na tę potańcówkę. Z niecierpliwością czekała, ąż Tiara przydzieli ją do kogoś. Padały kolejne nazwiska.
-Ginerwa Weasley i Blaise Zabini!
-Harry Potter i Cho Chang!
-Hermiona Granger i Dracon Malfoy!
O nie! Ciekawe więc z kim ona będzie się musiała męczyć, oby tylko nie...
-Naomi Havart i Ronald Weasley!- wykrzyknęła Tiara, a Ron i Naomi spojrzeli po sobie. Draco łypał na Weasley'a spod przymrużonych oczu.
Jej różowa sukienka prezentowała się prześlicznie. Miała kilka zebrań i srebrnych dodatków.
Dziewczyna wiedziała że ma nie małe zadatki na królową tego balu. Oj Draco będzie zazdrosny.
Tego popołudnia Hermiona wraz z Naomi i Ginny, oraz dodatkowo Luna, siedziały razem w łazience i robiły sobie nawzajem piękne makijaże. Marta przyglądała im się z zachwytem, który jednak nie trwał długo, bo dziewczynka rozpłakała sie na myśl, że ona już sobie takiego nie zrobi.
Po rozczesaniu i upięciu włosów, wszystkie cztery nastolatki wyszły, by udać się do wielkiej sali. Naomi w duchu śmiała się na myśl o różowym krawacie Rona i wiedziała, dlaczego Herma wybrała zieloną sukienkę. Dracon uwielbiał ten kolor.
Sala, zazwyczaj jadalna, teraz prezentowała się bardzo dostojnie, jakby żywcem wyjęta ze średniowiecznego pałacu, któregoś władcy. Kryształowe żyrandole rzucały jasne światło na marmurowe płytki. Stoły stały pod ścianą, a na nich piętrzyło się jedzenie, desery i picie. Na środku sali wirowało już kilka roztańczonych par, choć bal jeszcze się nie zaczął magiczna orkiestra już wygrywała skoczne melodie.
Naomi znalazła Rona i szczerze roześmiała się widząc jak patrzy na swój krawat.
-Nie podoba ci się ten kolor?- spytała, a stojąca obok niej Luna roześmiała się i odeszła do Neville'a.
-Nie-warknął, Harry poklepał go po plecach i razem z Cho podążył, by ustawić się do pierwszego tańca otwierającego bal. Ron podał jej rękę i oni również się przygotowali. Pierwsze takty muzyki rozbrzmiały w jej uszach i ruszyli.
Po tańcu dziewczyna usiadła przy stole. Chwilę później dołączyła do niej Parvati, panna Patil również nie była zadowolona ze swojego partnera. Naomi patrzyła jak Hermiona i Draco wirują razem uśmiechając się szeroko. Zrobiło jej się niedobrze. Przecież Herma była jej przyjaciółką! Jak mogła.
Po skończonym, trzecim z rzędu tańcu parka podeszła do dwóch dziewczyn. Draco na chwilę zatrzymał się przy Blaise'ie, a Hermiona od razu usiadła przy Ślizgonce. Ta odwróciła się do niej plecami. Gryfonka zadała nieme pytanie Smokowi, a ten wzruszył ramionami. Naomi wściekła się, wstała i wybiegła z sali. W wejściu natknęła się na Freda.
-Noma, co jest?- spytał Gryfon używając jej przezwiska, które sam wymyślił.
Ślizgonka w skrócie opowiedziała mu całą historię nie zastanawiając się nawet nad tym, że to Fred, największy nicpoń w Hogwarcie.
Chłopak wysłuchał ją, a potem objął i pocieszył. Naomi po raz pierwszy od dobrych kilku dni poczuła się potrzebna i doceniona. Fred wrócił razem z nią do sali i zostawił ją przy stoliku z napojami razem z Georgem, który miał dziś wspaniały humor, bo tiara dobrała mu Pansy. Może wy i zapewne wszyscy inni o tym nie wiecie, ale bliźniak zwierzył się kiedyś Naomi, że Pansy jest jego wybranką. Dziś jego marzenia choć częściowo się spełniają, a jej rozsypują w proch. Ślizgonka jeszcze nie wie, że jej rozbite marzenia są podstawą do spełnienia innych.
Naomi rozejrzała się po sali słuchając żartów rudzielca i dostrzegła Freda kłócącego się z Draconem. Koło nich stała Hermiona, cała czerwona na twarzy słuchała jak Bliźniak mówi jej o skrzywdzonych uczuciach jej przyjaciółki. Ginny stanęła za bratem i położyła mu rękę na ramieniu trochę go uspokajając. Naomi czuła się dziwnie wiedząc, że to o nią się kłócą. Kłócą się, jej przyjaciele się kłócą, o nią. To straszne!
Podeszłą do nich mimo protestów George'a i wykrzyknęła:
-STOP! Dosyć!- wrzasnęła patrząc po twarzach zebranych. Ginny, Fred, Luna i Blaise stanęli koło niej. Draco, Hermiona i Ron trwali po przeciwnej stronie.- Co wy robicie? Psujecie zabawę innym czarodziejom! O co wy się w ogóle spieracie?
-O ciebie- szepnęła Luna. Spojrzałam na nią z ironiczną wdzięcznością.
-Dziękuję- powiedziałam.- Jesteście tak cicho, że nie zauważyłam.- Ron prychnął, a bliźniacy uśmiechnęli się.- Draco, nie potrzebujesz mnie, wystarczyło powiedzieć, że zrywamy. Hermiona, jesteśmy przyjaciółkami, mogłaś chociaż... sama nie wiem, zapytać? Ron, do ciebie nie mam nic, wal się- warknęłam do niego.- Fred- odwróciłam się do rudzielca.- Rozumiem, że ci zależy, ale nie ma potrzeby robić z tego afery- powiedziałam spokojnie.
-Spieprzył ci cały wieczór- syknął Fred.
-Święta racja bracie- poparł go George.
-Nie spieprzył- odparłam.- Nie potrzebuję go, by się dobrze bawić- oznajmiłam i odeszłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz