Dziewczyna siedzi w
fotelu przysłuchując się głosom dobiegającym zza ściany. Są zdenerwowane i
podniesione. Głosy matki i ojca. Pukał tam ze dwa razy. Kazali jej czekać.
Czekała raz, czekała i drugi.
Ma tego dość. Puka
znów.
-Poczekaj!- odpowiada
jej zirytowany głos matki. O nie, trzeci raz nie będzie czekać! Wchodzi.
Matka siedzi na
krześle ze skrzyżowanymi ramionami i hardo patrzy na ojca. Ojciec stoi nad nią
i wrzeszczy.
-Mam tego dość!- woła
Eileen.- Nigdy nie można z wami pogadać, nie interesujecie się mną, Nic ze mną
nie robicie, nie dbacie o mnie! Inni mają prawdziwych rodziców, a ja nie mam
nic! Wciąż tylko się kłócicie i kłócicie. Pomyśleliście czasem o mnie? O tym,
że mi ciężko? Że nie mam z kim pomówić w cztery oczy? Nie! Bo po co! To tylko
wasza jedyna córka Eileen, po co poświęcać jej trochę uwagi! Po Co?!
Zdenerwowana
szesnastolatka wybiega z pokoju, a potem z domu. Zaskoczeni rodzice stoją w
bezruchu i patrzą, jak Eileen wybiega na ulicę i biegnie w stronę miasteczka.
W głowie dziewczyny
kłębią się przeróżne myśli. Skończ z sobą! Nie ma dla ciebie miejsca w tym
chorym świecie! Nie! Wróć i pogadaj! Wysłuchają cię! guzik wysłuchają! Mają cię
gdzieś! Zobacz, rzeka, skacz! Nie stój masz jeszcze dla kogo żyć! Pamiętaj o
Ethanie! Ethan cię nie chce! Mówi, że jesteś szalona i niezdyscyplinowana! Więc
masz jeszcze Damena! Damen… Damenowi nie ma nic do zarzucenia.
Biegnie dalej. Dobiega
do rynku. Szybko odnajduje właściwe stanowisko, a przy nim panią Peace, mamę
jej kolegi ze szkoły, Damena.
-Witaj drogie dziecko-
pani Peace uśmiecha się naturalnie, w odróżnieniu od jej rodziny.- Mogę czymś
ci służyć?
-Pokłóciłam się z rodzicami-
wzdycha Eileen. Trochę jej wstyd przed tą uczciwą kobietą przyznawać się do
takich rzeczy, ale dobrze wie, że to jak spowiedź. Pani Peace nigdy jej nie
skrytykowała, czasem potępiała jej zachowania, ale zawsze wskazywała dobrą
drogę do naprawienia zła. Była dla Eileen matką, której ta tak bardzo
potrzebowała.
-Czasem potrzeba
takiej goryczy, by mogła wyjść na jaw słodycz. Pamiętaj, po burzy zawsze
wschodzi słońce.
-Słońce nigdy nie
zachodzi- dodała dziewczyna przypominając sobie ostatnie słowa pani Peace z
poprzedniego spotkania.
-Wszystko będzie
dobrze, kochana, chcesz gruszkę?- kobieta wyciąga w jej stronę rękę z soczystym
owocem. Eileen chwyta go chętnie, bo choć w domu miała wiele gruszek te zawsze
smakowały inaczej, lepiej.
-Jest Damen?- pyta
przegryzając owoc.
Pani Peace skłania
głowę w kierunku drogi do stajni, gdzie Damen pracuje jako stajenny i
instruktor jazdy. Eileen dziękuje jego matce i rusza spokojnie przed siebie, w
kierunku zwierząt, które były jej innymi przyjaciółmi.
Dziewczyna zawsze
kochała konie, a dzięki Damenowi była doskonałą dżokejką. Startowała w zawodach
i pokazywała jak oswajać konie.
Teraz myśli, że miło
byłoby wsiąść na grzbiet jakiegoś czworonoga i pogalopować w stronę horyzontu,
jak najdalej od zmartwień.
W stadninie wita się z
właścicielką Annie Odair i z Kasparem Varnem, drugim stajennym. Wchodzi do
budynku stajennego i podchodzi do boksu Avy, jej bułanej klaczy. Gładzi ją po
pysku i rozgląda się wokół. Damena dostrzega w boksie Amelizy, prywatnej klaczy
stojącej obok Dennemary, klaczy, którą podarowała Damenowi na urodziny, za
pomoc jaką darzyła ją jego rodzina. Chłopak kochał konia nad życie i Eileen
często słyszała, jak powtarzał do matki, że kocha go tak, jak kocha jego
wcześniejszą właścicielkę. Po kilku dniach dziewczyna zrozumiała, że mówił o
niej, bo to przecież kiedyś była jej klacz.
Eileen wkłada gumowe
rękawice, chwyta grabie i podchodzi do miejsca pracy chłopaka. Zaczyna zgarniać
gnój do taczki.
-Cześć- wita się najradośniej
jak tylko w danej chwili potrafi.
-Hej- on uśmiecha się szczerze
i promiennie.- Przyszłaś pomóc? Pewnie moja mama cię namówiła.
-Nie skąd. Przyszłam,
bo pomyślałam, że może pojeździmy- uśmiech jej trochę blaknie, ale nadal udaje
wesołą.
-Jasne- on cieszy się
jeszcze bardziej.- Jak tylko skończę.- dodaje.
-Jak skończymy-
poprawia go Eileen i razem kończą robotę.
Później biorą swoje
konie na padok i zaczynają je szczotkować. To ważna czynność, bo koń nie może
nosić siodła ze sklejkami pod czaprakiem. Mógłby się obetrzeć. Eileen wie, że
to nieprzyjemne uczucie, już wiele razy obtarła swoją psychikę.
Wyjmuje z siodlarni
czarne siodło wszechstronne, czarne ogłowie z wędzidłem łamanym smakowym,
czerwony czaprak, kremową podkładkę i czerwone nauszniki. Damen podaje jej
jeszcze czarne ochraniacze z czerwonymi i kremowymi paskami.
Dziewczyna siodła i
kiełzna klacz, co zwierzęciu średnio się podoba, więc zaczyna prychać i parskać
z niezadowoleniem.
Damen oporządza karą
klacz z równym poświeceniem i stylem, nakładając na nią Czarne siodło i
ogłowie, biały czaprak oraz nauszniki i czarno czerwoną podkładkę i
ochraniacze.
Obydwoje zwinnie
wskakują na swoje rumaki i od razu zapominają o tamtym świecie, który został 1,
80 m w dół. Jadą nad wodospad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz