poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział I



Dziewczyna siedzi w fotelu przysłuchując się głosom dobiegającym zza ściany. Są zdenerwowane i podniesione. Głosy matki i ojca. Pukał tam ze dwa razy. Kazali jej czekać. Czekała raz, czekała i drugi.
Ma tego dość. Puka znów.
-Poczekaj!- odpowiada jej zirytowany głos matki. O nie, trzeci raz nie będzie czekać! Wchodzi.
Matka siedzi na krześle ze skrzyżowanymi ramionami i hardo patrzy na ojca. Ojciec stoi nad nią i wrzeszczy.
-Mam tego dość!- woła Eileen.- Nigdy nie można z wami pogadać, nie interesujecie się mną, Nic ze mną nie robicie, nie dbacie o mnie! Inni mają prawdziwych rodziców, a ja nie mam nic! Wciąż tylko się kłócicie i kłócicie. Pomyśleliście czasem o mnie? O tym, że mi ciężko? Że nie mam z kim pomówić w cztery oczy? Nie! Bo po co! To tylko wasza jedyna córka Eileen, po co poświęcać jej trochę uwagi! Po Co?!
Zdenerwowana szesnastolatka wybiega z pokoju, a potem z domu. Zaskoczeni rodzice stoją w bezruchu i patrzą, jak Eileen wybiega na ulicę i biegnie w stronę miasteczka.
W głowie dziewczyny kłębią się przeróżne myśli. Skończ z sobą! Nie ma dla ciebie miejsca w tym chorym świecie! Nie! Wróć i pogadaj! Wysłuchają cię! guzik wysłuchają! Mają cię gdzieś! Zobacz, rzeka, skacz! Nie stój masz jeszcze dla kogo żyć! Pamiętaj o Ethanie! Ethan cię nie chce! Mówi, że jesteś szalona i niezdyscyplinowana! Więc masz jeszcze Damena! Damen… Damenowi nie ma nic do zarzucenia.
Biegnie dalej. Dobiega do rynku. Szybko odnajduje właściwe stanowisko, a przy nim panią Peace, mamę jej kolegi ze szkoły, Damena.
-Witaj drogie dziecko- pani Peace uśmiecha się naturalnie, w odróżnieniu od jej rodziny.- Mogę czymś ci służyć?
-Pokłóciłam się z rodzicami- wzdycha Eileen. Trochę jej wstyd przed tą uczciwą kobietą przyznawać się do takich rzeczy, ale dobrze wie, że to jak spowiedź. Pani Peace nigdy jej nie skrytykowała, czasem potępiała jej zachowania, ale zawsze wskazywała dobrą drogę do naprawienia zła. Była dla Eileen matką, której ta tak bardzo potrzebowała.
-Czasem potrzeba takiej goryczy, by mogła wyjść na jaw słodycz. Pamiętaj, po burzy zawsze wschodzi słońce.
-Słońce nigdy nie zachodzi- dodała dziewczyna przypominając sobie ostatnie słowa pani Peace z poprzedniego spotkania.
-Wszystko będzie dobrze, kochana, chcesz gruszkę?- kobieta wyciąga w jej stronę rękę z soczystym owocem. Eileen chwyta go chętnie, bo choć w domu miała wiele gruszek te zawsze smakowały inaczej, lepiej.
-Jest Damen?- pyta przegryzając owoc.
Pani Peace skłania głowę w kierunku drogi do stajni, gdzie Damen pracuje jako stajenny i instruktor jazdy. Eileen dziękuje jego matce i rusza spokojnie przed siebie, w kierunku zwierząt, które były jej innymi przyjaciółmi.
Dziewczyna zawsze kochała konie, a dzięki Damenowi była doskonałą dżokejką. Startowała w zawodach i pokazywała jak oswajać konie.
Teraz myśli, że miło byłoby wsiąść na grzbiet jakiegoś czworonoga i pogalopować w stronę horyzontu, jak najdalej od zmartwień.
W stadninie wita się z właścicielką Annie Odair i z Kasparem Varnem, drugim stajennym. Wchodzi do budynku stajennego i podchodzi do boksu Avy, jej bułanej klaczy. Gładzi ją po pysku i rozgląda się wokół. Damena dostrzega w boksie Amelizy, prywatnej klaczy stojącej obok Dennemary, klaczy, którą podarowała Damenowi na urodziny, za pomoc jaką darzyła ją jego rodzina. Chłopak kochał konia nad życie i Eileen często słyszała, jak powtarzał do matki, że kocha go tak, jak kocha jego wcześniejszą właścicielkę. Po kilku dniach dziewczyna zrozumiała, że mówił o niej, bo to przecież kiedyś była jej klacz.
Eileen wkłada gumowe rękawice, chwyta grabie i podchodzi do miejsca pracy chłopaka. Zaczyna zgarniać gnój do taczki.
-Cześć- wita się najradośniej jak tylko w danej chwili potrafi.
-Hej- on uśmiecha się szczerze i promiennie.- Przyszłaś pomóc? Pewnie moja mama cię namówiła.
-Nie skąd. Przyszłam, bo pomyślałam, że może pojeździmy- uśmiech jej trochę blaknie, ale nadal udaje wesołą.
-Jasne- on cieszy się jeszcze bardziej.- Jak tylko skończę.- dodaje.
-Jak skończymy- poprawia go Eileen i razem kończą robotę.

Później biorą swoje konie na padok i zaczynają je szczotkować. To ważna czynność, bo koń nie może nosić siodła ze sklejkami pod czaprakiem. Mógłby się obetrzeć. Eileen wie, że to nieprzyjemne uczucie, już wiele razy obtarła swoją psychikę.
Wyjmuje z siodlarni czarne siodło wszechstronne, czarne ogłowie z wędzidłem łamanym smakowym, czerwony czaprak, kremową podkładkę i czerwone nauszniki. Damen podaje jej jeszcze czarne ochraniacze z czerwonymi i kremowymi paskami.
Dziewczyna siodła i kiełzna klacz, co zwierzęciu średnio się podoba, więc zaczyna prychać i parskać z niezadowoleniem.
Damen oporządza karą klacz z równym poświeceniem i stylem, nakładając na nią Czarne siodło i ogłowie, biały czaprak oraz nauszniki i czarno czerwoną podkładkę i ochraniacze.
Obydwoje zwinnie wskakują na swoje rumaki i od razu zapominają o tamtym świecie, który został 1, 80 m w dół. Jadą nad wodospad.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz