Wiem, że jedno już zaczęłam, ale przyszedł mi do głowy zupełnie inny pomysł. Nie będę usuwać wcześniejszego. Niech będzie taką niedokończoną historią. Kto chce, niech dopisze swoje zakończenie. Zapraszam do wysyłania swoich pomysłów na mojego maila. Wszystkie zamieszczę na stronce. Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania.
Z wielkim zainteresowaniem patrzę w telewizor. Katniss dzielnie walczy same ze sobą. Wypuści, czy nie wypuści tę strzałę? Niech strzela. Strzeliła. Cato z wrzaskiem łapie się za rękę, a Peeta popycha go w dół. Wielkie zmutowane stwory rozszarpują zawodowca. Potwory nasyciwszy się uciekają. Trybuci z dwunastki schodzą z rogu obfitości.
-Strzelaj Katniss- mówi Peeta, ale ognista dziewczyna ma inne plany, nie opuści swojego ukochanego. Wyjmuje jagody i podaje chłopakowi.- Razem?
-Razem?- odpowiada.
Biorą owoce do buzi. Mija kilka sekund. Obydwoje padają na ziemię bez życia. Kapitol nie pozwolił sobie na odejście od zasad. Jeden zwycięzca, lub żaden. Wyobrażam sobie, jak cała dwunastka przerażona zanosi się płaczem. Jak musi się czuć matka Katniss lub jej siostra. Nasi trybuci już dawno nie żyją. Nie znałam ich, nie płakałam nad nimi. Ich rodzice już nei oglądają igrzysk, nikt nie wie, co teraz robią.
W jedynce rzadko płacze się po stracie trybutów. Tu są sami zawodowcy. Ja też nim jestem. Nie znałam Marvela, nie znałam Glimmer, za rok może to ja będę tam na arenie. Może za rok też nikt nie będzie płakał, gdy moje serce stanie, pozbawione życia przez innego trybuta. Kogo to obchodzi? To zbyt daleka przyszłość. Jesteśmy pupilkami Kapitolu. Naszym zadaniem jest jedynie walczyć i wygrać lub dostarczyć rozrywki. Nikogo nie obchodzi, jak się z tym czujemy.
Caesar dodał swoje trzy grosze o tej nieprzewidzianej stracie i wyłączyłam telewizor. Mam szesnaście lat. Moje życie powinno kręcić się wokół szkoły, chłopaków i przyjaciółek, a nie wokół treningów, zabijania i przetrwania. Powinnam teraz odrabiać lekcje, lub plotkować z przyjaciółkami, a tymczasem spieszę się na trening, na którym nauczę się kolejnego sposobu na zabicie przeciwnika.
Moi rodzice nie żyją. Matka zginęła w igrzyskach, a ojciec dwa lata po niej, po swoich wygranych dożynach. Podobno moja rodzicielka, była jeszcze nastolatką, gdy przyszłam na świat i rok po moim narodzeniu została wybrana, a nie wylosowana do Igrzysk. Ojciec zrozpaczony po jej śmierci długo nie mógł się pozbierać, aż w końcu zgłosił się do swoich ostatnich (miał 18 lat) Igrzysk i chcąc pomścić ukochaną, zabił każdego. Ale to tylko plotki. Zapewne tak w ogóle nie było.
Wychowuje mnie... siostra? Nie, nie mam rodzeństwa biologicznego. To moja przyjaciółka. Jest już pełnoletnia, więc wzięła mnie pod swoje skrzydła. Czy to fajne? Nie, na pewno nie. Nie czujesz się dobrze, gdy osoba, z którą się wygłupiasz chwilę potem wydaje ci polecenia, których musisz posłuchać. Anetta jest trenerką w Akademii Walk. Nazywamy to Zawodówką, bo szkolą tam zawodowców. Zawodowych zabójców. Chodzę tam codziennie i wszyscy mnie chwalą. Mówią: Jesteś prawdziwą Zwyciężczynią, zgłoś się!. A gdy potem się nie zgłaszam patrzą na mnie krzywo i znów zachęcają. Myślę sobie wtedy, że są chorzy. Zachęcają niewinne osoby do zabijania, do pozbawiania życia innych osób, które tak naprawdę nic nie zrobiły, nie zawiniły.
Chciałabym żyć w dwunastce. Tam traktuje się trybutów tak jak się powinno traktować niewinnych straceńców, którzy zmuszeni są do postawienia się pod stryczkiem będącym rozrywką dla arystokratycznych snobów. Chciałabym tam żyć, bo wtedy poznałabym Katniss, wtedy może uwierzyłabym, że właśnie przez tą rozrywkę możemy coś zmienić, tak jak ona próbowała. Snow jest nieugięty. Tłumi bunt w zarodku. Nawet ja zauważyłam, że Katniss była urodzoną buntowniczką, rebeliantką. Za odrobinę odmienności i chęci wolności i zmiany zabili ją. Może więc dobrze, że żyję w jedynce. Nie wierzą w moją zdolność do wzniecenia kolejnego buntu. Może wiedzą o mnie więcej niż ja sama, a może nasze zawodowstwo zalepiło im oczy. Może nie chcą myśleć, że dystrykt im najbliższy może się okazać najbardziej zabójczym? Ale przecież tak nas wychowali, tak nas wychowują. Na bezduszne bestie sięgające po swoje. Nie dopuszczają do siebie, że jesteśmy trochę mądrzejsi niż im się wydaje, nie widzą, że my wiemy, że nie giniemy dla słusznej sprawy, lecz dla ich uciechy, że jesteśmy ich niewolnikami. Oni już tego nie dostrzegają. Mają o nas wyrobione sztywne zdanie i nie dopuszczają innych opcji. to może ich zgubić.
Nie będę im służyć! Może to nie Katniss, lecz ja jestem Kosogłosem, a może jeszcze trochę na niego poczekamy? Nie będę żyć samymi pytaniami, bo gdzie one są, są i odpowiedzi!