wtorek, 13 stycznia 2015

Niespodzianka

 Gdy po lekcji razem z resztą wzywanych uczniów weszłam do gabinetu dyrektora. Byli tam jeszcze Ginny i Zabini oraz jeszcze jedna osoba. Dracon. Mimowolnie wzdrygnęłam się. Fred położył rękę na moim ramieniu w uspokajającym geście. Dyrektor wstał i przemówił.
-Jak wiecie, postanowiliśmy zaangażować wszystkich uczniów po czwartym roku w tę dziwną i niespotykaną zagadkę. Was jednak, jako naprawdę doświadczonych  czarodziejów postanowiliśmy wyróżnić poważnym zadaniem. Jedno słowo najlepiej je opisujące brzmi Infiltracja-wszyscy zgodnie wstrzymaliśmy oddech.-mugol jest młodym człowiekiem i wierzę, że to wy najlepiej nadajecie sie do zadania zapoznania się z nim- oznajmił Dmbledore. -Konkretnie. Mam na myśli jedną szczególną osobę. Ciebie, Naomi- na te słowa Ron, Herma i Draco oburzyli się. Fred i Pansy wydawali sie ze mnie dumni, George, Ginny i Zabini wyglądali na szczęśliwych, a ja sama czułam się zagubiona. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Fred mnie wyręczył, a jemu zawtórował drugi bliźniak.
-Super!
-Ale jazda siostro!- zwrócił się George w moją stronę. Stałam nadal oniemiała.
-Wy natomiast- wrócił do swojego przemówienia dyrektor.- Będziecie jej pomagać. Jak każda mugolska dziewczynka będziesz miała, Naomi, przyjaciół, chłopaka, itd. Nimfadora i Remus będą udawać twoich rodziców. lepiej podszkól się w chemii, bo na tym opiera się cała zabawa. Musisz być gotowa jak najszybciej. Przeniesiesz się do Polski. Do Gorzowa, województwo Lubuskie, pradolina Toruńsko-Eberswaldzka.- pokiwałam głową mówiąc, że wiem, gdzie to jest. Zdaje się, że miałam tam jakąś krewną.- Wstąpisz do szkoły o profilu matematyczno-przyrodniczym. Jest to nowa szkoła kształcąca chemików, fizyków i biologów, a także geografów i matematyków. Twoja klasa jest naturalnie chemiczna. Twoi koledzy będą mieszkali obok z innymi aurorami. Myślę, że wszystko jasne. Ile potrzebujecie czasu?
-Jak najwięcej- mruknęła Hermiona.
-Dużo- zawtórował jej Draco.
-Tydzień, góra dwa- skwitowałam ich wywody z uśmiechem. Wydawali się przerażeni ilością czasu jaką wybrałam, a przecież to ja mam najwięcej do roboty i...tak, zamierzam w dwa tygodnie nauczyć się chemii na wysokim poziomie. A jak mi nie starczy, to mam jeszcze zmieniacz czasu. Fred uśmiechnął się do mnie. Jego mina mówiła mi, że wie, że sobie poradzę.
-Dobrze- Dumbledore wydawał się zadowolony. Zawiadomię kogo trzeba. Ty Naomi i kilka jeszcze osób, które wybierzesz, zamiast zajęć- chemia. Mugolska nauka jest teraz dla was najważniejsza. A reszta wraca do lekcji- klasnął w dłonie.
 Wyszliśmy. odwróciłam się do towarzyszy.
-Fred?- spytałam.
-Jasne- stanął za mną.
-Ja i Parkinson też możemy- zawołał George, a Pansy mu potaknęła choć niezbyt jej się spodobało, że nazwał ją po nazwisku. Zganiła go po cichu, a on odpowiedział jej uśmieszkiem. Stanęli za mną. Spojrzałam na Hermę i Dracona, ale pokręcili głowami, Ginny i Zabini też jakoś nie pałali miłością do chemii. Ron również cofnął się gdy na niego spojrzałam. Harry natomiast przystał na propozycję uczenia mugolskiego przedmiotu z radością. Wydało mi się to trochę dziwne, ale cóż.
 Razem z całą gromadą podążyłam korytarzem w stronę gabinetu Snape'a, żeby poinformować go, że nie będę uczestniczyć w lekcjach. Czułam, że leży to w zakresie moich obowiązków. On jednak nie przejął się tym zupełnie. To tak, jakby wiedział, że do niego przyjdę. Powiedział też, że to przedmiot spokrewniony dość mocno z Eliksirami, co zauważyłam sama, więc będzie mógł mi pomóc. ten facet jest dla mnie całkowitą zagadką.
 Wzięłam od niego książki i rozdzieliliśmy się. Zabrałam Bliźniaków, Pansy i Harrego do biblioteki. Miałam nadzieję znaleźć tam trochę spokoju potrzebnego do zapoznania się z tą nauką.
 usiedliśmy przy jednym ze stolików i natychmiast przypomniało mi się, jak kiedyś siadywałam tu z Hermą. Wredna su... 
-Jezu!- przerwał moje rozmyślania głos Freda.- Po jakim to języku?
-Nie wiem braciszku, ale stawiałbym na chiński lub coś koło tego- dodał George.
-To angielski- stwierdziłam spokojnie patrząc na tekst dotyczący tworzenia wzorów sumarycznych.
-Łatwizna- potwierdziła Pansy. Czyżby jednak była dobra w nauce? Co dzień uświadamiam sobie, że ja tych ludzi w ogóle nie znam.
 Parkinsonówna wykonała pierwsze ćwiczenie. Spojrzałam sprawdzając z moimi wynikami i tymi z książki. Identyczne. Chyba jednak nie będzie tak źle.
 Całe popołudnie spędziliśmy nad tą książką. W porze obiadu każdy z nas mógłby już spokojnie zdawać pierwszy z przewidzianych tam sprawdzianów, jak to się nazywało...Acha! Klasówka. Sądzę skromnie, że dostałabym A, czy 6, jak to się ocenia w Polsce. Dziwne jest dla mnie tylko to, że każdy ocenia inaczej. Anglicy, Polacy, po co to?
 Gdy nadszedł czas obiadu przyszła po nas Luna. Była smętna, jak zwykle, ale na jej twarzy gościł uśmiech. Duże oczy wyłapywały wszystkie szczegóły. Towarzyszył jej Neville. Wszyscy razem zeszliśmy do Wielkiej Sali. Po drodze minęliśmy kilkoro pierwszaków, którzy przyglądali się nam z uwagą i szeptali.
 W Wielkiej Sali wszyscy siedzieli już na miejscach. Gdy weszliśmy uczniowie i nauczyciele zgodnie wstali i zaczęli klaskać. Gdzie nie gdzie rozległy się okrzyki. Co tu się na Merlina działo? Luna szepnęła.
-Niespodzianka- pobiegła do swojego stołu. Neville wrócił do Gryfonów. Ginny uśmiechała się do mnie z miejsca obok niego. Spojrzałam w stronę Ślizgonów. Zabini i Nott również uśmiechali się szczerze i klaskali z całych sił. Sama mimowolnie uśmiechnęłam się od ucha do ucha i skierowałam w stronę Zabiniego. Usiadłam pomiędzy nim, a Teodorem. Ludzie zaczęli siadać, oklaski cichnąć. Zabrałam się do jedzenia.
 Nałożyłam sobie trochę ziemniaków, kurczaka i łyżkę mizerii. Jadłam ze smakiem zastanawiając się nad powodem tego powitania. Na pierwszy rzut oka był on oczywisty. Wiedzieli o naszej misji? Chyba.
 Chwilę później przez okna na Salę wleciały sowy. Wypatrzyłam wśród nich moją Arkadię. Miała podpalane na pomarańczowo białe skrzydła i naprawdę duże oczy koloru orzechu. W szponach trzymała torbę pełną listów. Do dziś dziwię się jak ją udźwignęła.
 Wzięłam ją od niej i rozpoczęłam otwieranie kopert. Dwa listy od matki, Jessicy Word. Co najmniej trzy od ojca- Harlena Havarta. Dwa od przyjaciół z mugolskiego świata, Amy i Nicki. Jeden od babci, Jolanty Aranowskiej. I ostatni, a nie.. przedostatni. Dwa anonimy, tylko jeden przypominał bardziej paczkę. Te otworzyłam pierwsze.

Bliżej nieokreślone miejsce pośród twych pragnień, czas bliski twemu
Droga Naomi Allanto Patricio!
 Wielkie niebezpieczeństwo czeka na ciebie w świecie, do którego jeszcze niedawno należałaś. Strzeż się ciemnych zaułków, ślepych uliczek i lasów o północy. Jako twój sprzymierzeniec ostrzegam. niektórzy nie są tymi, za których sie podają. Ci których znasz najlepiej okażą się najniebezpieczniejsi. Ufaj i wierz tylko sobie, choć czasem i to może cie zwieść. Mugole, ludzie, są silniejsi niż myślisz. ty i ten twój profesorek. Zastosuj się do tych rad, a może ujdziesz z życiem.
Osoba, której nie znasz i nie kojarzysz, ja

 Kto do cholery używa jeszcze mojego pełnego imienia? I skąd, na Merlina, o nim wie? Muszę to pokazać Dumbeldorowi. Najpierw jednak Blaise wyrwał mi kartkę z ręki. Przeczytał pierwsze linie i zbladł wpatrzony w cienkie pochylone na prawo litery. Zabrałam mu kartkę i pomachałam ręką przed oczyma. Zamrugał szybko. Sięgnęłam po drugi list.
-Albusie!- zawołał Snape wbiegając do Sali. Nawet nie zauważyłam kiedy z niej wyszedł, a przecież widziałam jak bił mi brawo. Teraz jego miejsce było puste, a on stał pomiędzy stołami.- W lochach leży...
 Dumbledore zakazał mu kończyć. Nikt na Sali sie nie odzywał. Ta cisza wadziła i przeszkadzała. Była nienaturalna. Dyrektor wybiegł z Sali, a ja pobiegłam za nim nim McGongall zdążyła mnie zatrzymać. Gdy profesorowie sie zatrzymali przystanęłam za rogiem i ukryłam si za ścianą. Że też nie miałam peleryny niewidki. Na chwilę zapomniałam o oklumencji.
-Możesz wyjść panno Havart- powiedział Snape. Zniesmaczyłam się lekko i zawstydziłam, ale wyszłam. To co zobaczyłam było nieciekawe.
 Zapewne martwe ciało nieznanej mi chyba osoby leżało na podłodze w gęstej kałuży krwi ze zmasakrowanymi nogami, połową twarzy i rękami. na ścianie jej krwią napisane było Niespodzianka. Profesor Snape odwrócił ciało lekko w moją stronę. To co zobaczyłam przeraziło mnie. Ten mugol, to Amy Swertenco, moja przyjaciółka z dzieciństwa, ta, której listu jeszcze nie przeczytałam. Osunęłam sie po ścinie, a z moich oczu poleciały strumieniami słone łzy. Profesor McGongall pojawiła się tu nie wiadomo skąd. Podniosła mnie i zaprowadziła do dormitorium. Tam czekała na mnie Pansy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz