środa, 7 stycznia 2015

Annie Nigela- "Rekrucie, wspanialszej dziewczyny tu jeszcze nie było!"

 Tak nagle jak zaczęłam mieć wątpliwości tak szybko zaczęłam podejrzewać podstępu. Nie możliwe jest, żeby taka dziewczyna jak ja byłaby im potrzebna do czegoś innego niż brudnej roboty. Przecież nie wzięliby mnie żeby pomóc zmierzyć się z przeszłością, czy o niej zapomnieć. Moje serce znów zaczęło powoli zamarzać. Powoli zaczynała myśleć, że ktoś może ją pokochać, ale to, na co wpadła przed chwilą wykluczało pierwsze przemyślenie bardzo kategorycznie.
 Nie myliła się zbytnio. Jej nowi "rodzice" po chwili przyszli do jej pokoju. Chcieli jej coś wytłumaczyć. Wiedziała, co, a przynajmniej tak sądziła.
-Annie, zapewne wiesz już, że nie jesteśmy tymi, za których się podajemy- jej głos był zaskakująco spokojny i miły jak na rozmowę o ich grzechach.- Jesteś inteligentną dziewczynką doświadczoną przez los...
-Nie dziewczynką- przerwałam jej.
-Co?- lekko się zdezorientowała.
-Nie dziewczynką, lecz dziewczyną- poprawiłam. Uśmiechnęła się.
-Tak. Jesteś prawie kobietą, a życie nauczyło cię o wiele więcej niż nie jedną starszą osobę. Miałaś styczność z terrorystami. Myślę, że podejrzewasz też nas. Niestety muszę cię zawieść. Nie należymy do żadnego gangu-powietrze upłynęło ze mnie, gdy tylko wypowiedziała te słowa.- Jesteśmy agentami. Nie wybraliśmy cię bez powodu. Masz zadatki na dobrego szpiega i szczerze mówiąc zamierzmy to wykożystać.
 Szczerze mówiąc, to ja w pierwszej chwili nie wiedziałam zupełnie, co o tym myśleć. Po chwili jednak na mojej twarzy zagościł uśmiech. Taki szczery.
-Super!- oświadczyłam.
 Następnego ranka zbudziłam się o świcie. Byłam naprawdę podekscytowana. To był mój wielki dzień. Amanda, bo tak nazywała się moja przybrana matka, która zachowywała się jak moja przyjaciółka, miała mnie dziś zabrać do siedziby MI6. Nie mogę zaprzeczyć . Byłam wniebowzięta, choć targały mną także inne uczucia. Bałam się odrzucenia przez innych agentów, braku zrozumienia, czy kpin z mojej przeszłości. Ludzie potrafili być naprawdę dziwni i ja nieraz już się o tym przekonałam. Mimo to z uśmiechem na ustach, po prawie dwugodzinnym staniu w korku, wkroczyłam do tajnej agencji. Tuż za mną szła Am i tylko witała się z wszystkimi i ręką nakazywała mi gdzie iść. Z zachwytem rozglądałam się po wielkim budynku. Miał wiele poziomów nie tylko ciągnących się w górę od wejścia, ale też znajdujących sie pod ziemią, czyli na minusie. Podłoga była biała, chyba marmurowa, a ściany na każdym piętrze miały inny kolor.
 Weszłyśmy do windy. Amanda była ubrana bardziej jak urzędniczka, niż agentka, choć jej idealnie ułożony i w żadnym stopniu wygięty garniturek miał dwojaki urok. Włosy związała na czubku głowy w nienaganną jej zdaniem kitkę, z której i tak wymsknęło się kilka samodzielnych kosmyków. Byty miała na wysokiej koturnie, czarne, jak cały jej strój i włosy. Ja miałam na sobie zielony top, granatowe dresowe spodnie i bluzę polarową pełniącą rolę kurtki i chroniącą przed kapryśnym klimatem londyńskich uliczek. Na nogach miałam adidasy do biegania, a na głowie czapkę z daszkiem zasłaniającą lekko moje oczy.
 Winda zawiozła nas na siedemnaste piętro licząc od poziomu zero. Korytarz, którym szłyśmy miał niski strop, a sufit ozdobiony był bardzo oryginalnym freskiem. Ściany miały kolor beżu, a popiersia pilnujące każdych drzwi dodawały antycznego uroku temu miejscu. Przedstawiały one zapewne agentów, lub osoby zasłużone dla agencji.
-To mój gabinet- powiedziała Am wskazując na mosiężne, potężne drzwi z kołatkami. Sprawiały one wrażenie wrót do jakiejś mitycznej krainy. Obok stały dwa popiersia. Amandy i jakiejś kobiety. Przyjrzałam sie bliżej temu drugiemu. Pani, która została na nim przedstawiona miała krzywy nos, duże oczy i niskie czoło. Jej włosy, choć marmurowe, sprawiały wrażenie napuszonych. Były krótkie i pofalowane.-To Astoria Midnight, moja poprzedniczka. Jest już starszą kobietą i pracuje na wydziale technologii.
 Ku mojemu zdziwieniu ominęłyśmy gabinet Amandy i ruszyłyśmy dalej. Drzwi przed którymi sie zatrzymałyśmy przypominały wrota do nieba. Były białe, zakończone szpicem, rzeźbione. Popiersia pilnujące ich przedstawiały bardzo podobnych przystojnych mężczyzn, z tym, że jeden miał bardzo chłopięce rysy.
-To gabinet Oriona Blacka i jego syna Williama. Orion zajmuje się rekrutacją, a Will jest trenerem. Przejdziesz teraz test fizyczny- oznajmiła nim weszłyśmy.
 Za drzwiami znajdowało się coś, co wyglądało na próbę połączenia biura, laboratorium i siłowni. Wszędzie znaleźć można było kabelki i przewody. W kącie stała aparatura służąca do nie wiadomo czego i waga, oraz miara pielęgniarska. Wygląda na to że zamierzają mnie także dokładnie zważyć i zmierzyć.
 Za biurkiem stanowiącym jedyny ośrodek porządku w tym miejscu siedział mężczyzna w średnim wieku z okularami na nosie, pochłonięty czytaniem jakichś dokumentów. Na tyłach pomieszczenia, przy aparaturze krzątał się nastolatek. Na prawdę, nastolatek. Był jednym z dwóch osób przedstawionych na popiersiach. Odwrócił się do mnie przodem i uśmiechnął. Miał nie wiele więcej lat niż ja. Zwykły szesnastolatek w agencji. Poczułam, że też mam szansę.
 Najpierw trafiłam pod aparaturę. Gdy tylko Amanda wyszła Will podłączył do mojej klatki piersiowej elektrody i kazał biec. Później wykonałam jeszcze kilka ćwiczeń pozwalających zbadać moją tężyznę fizyczną i zwrotność, czy celność. Potem chłopak odprawił mnie do swojego ojca z karteczka z wynikami.
-Świetne- powiedział Orion, gdy tylko na nią spojrzał.- Twoje wyniki są fascynujące. Zobaczymy, czy jesteś równie sprytna.
 Podał mi test z pytaniami logicznymi, w których najprostsza odpowiedź przeważnie była trafna. Gdy go odebrał znów się uśmiechnął. Spojrzał na kilka pierwszych pytań, a resztę jedynie otaksował wzrokiem i położył kartkę na boku. 
-Będzie z ciebie idealna agentka, rekrucie- oznajmił spoglądając na swojego syna. Ten przekazał mu coś ruchami rąk. Do mnie się nie odzywał ale, nie zdążyłam się domyślić, że jest głuchoniemy, albo przynajmniej niemy, jak sądzę. Na moje szczęście , lub nie, znałam język migowy, bo miałam głuchoniemą babcię, gdy jeszcze żyłam normalnie. Uśmiechnęłam się, gdy zrozumiałam, co chłopak powiedział. Odpowiedziałam mu i zadowolona wyszłam z gabinetu.
-Co ci powiedział?- spytała Am, gdy zobaczyła moją minę.-Nie wiedziałam, że Orion potrafi żartować- dodała zanim zdążyłam odpowiedzieć.
-Nie potrafi- odparłam- Ale dobrze komplementuje. Chodzi o Willa.
-O Willa? przecież on jest niemy, nie mógł ci nic powiedzieć- zauważyła cierpko.
-Znam migowy-zgasiłam ją z uśmiechem.- Powiedział, że wspanialszej dziewczyny tu jeszcze nie widział.
 "Rekrucie, wspanialszej dziewczyny tu jeszcze nie było! Tylko moich wyników nie udało ci się pobić."- powiedział wtedy z uśmiechem, a ja teraz w głowie odtworzyłam te słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz