Rozdział Czwarty
Jasper
Odprowadziłem
ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za drzwiami garderoby. Po co ja ją w ogóle
ratowałem z tego domu? Czemu zabrałem ją tu ze sobą? Po jaką cholerę bronię jej
przed oczami dostojników państwowych? Co ja w ogóle sobie myślałem?
Ale
mimo tych wszystkich wątpliwości, które mnie naszły, jedno musiałem przyznać.
Ta dziewczyna działa na mnie jak żadna inna. Miała w sobie coś pociągającego,
co sprawiało, że mój zdrowy, wszystko chłodno kalkulujący rozsądek ustępował
miejsca sercu i jego szalonym decyzjom.
Ironiczna,
niezależna i zabójcza dziewczyna. Co mnie w niej pociągało? Dałbym wiele, by
się dowiedzieć, co tak naprawdę zapoczątkowało naszą bliższą znajomość. Może nawet
zbyt wiele.
Wszedłem
do łazienki, otworzyłem okno, zasunąłem zasłony i ściągnąłem brudne ubranie.
Było coś czego na pewno potrzebowałem, bez względu na targające mną emocje.
Prysznic. Od czasu wybuchu w ogóle nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz brud w
postaci piachu i kurzu, który osiadł na całym moim ciele i ubraniach wreszcie
dał się we znaki.
Rzuciłem
ręcznik na podłogę i mając do wyboru dwie opcje wślizgnąłem się pod prysznic,
zasłoniłem kotarę, a potem puściłem duży strumień gorącej wody z górnej
słuchawki. W pierwszym odruchu wzdrygnąłem się, gdy krople wody zetknęły się z
moją skórą. Z każdą sekundą temperatura wzrastała i w końcu H2O zaczęło parzyć
moją skórę. Ale ja po kilku sekundach przestałem zwracać na to uwagę. Jak
zawsze w tym czasie wyciszyłem czujność, choć nie wyłączyłem jej na dobre, i
odpłynąłem w świat swoich uczuć.
Wiedziałem
jednak, że Blaise, mimo iż kobieta, nie będzie siedziała w garderobie zbyt
wiele czasu. Pospieszyłem się więc i zmyłem resztę brudu z ciała. Potem ręką sięgnąłem po ręcznik, przewiązałem się
nim w pasie i jeszcze mokry wyszedłem z pod prysznica.
Doszedłem
do umywalki po drugiej stronie pomieszczenia, gdy zorientowałem się, że
nieproszona osoba znalazła się w pokoju.
-Zostawiłeś
uchylone drzwi- powiedziała z dość irytującym w tej sytuacji uśmiechem numer
pięć. Całkiem onieśmielającym uśmiechem. Nie dałem po sobie poznać zaskoczenia.
Dziewczyna
z lekkim, ale dostrzegalnym rozbawieniem lustrowała całą moją sylwetkę. Jestem
pewny, że na kilka sekund zawiesiła wzrok na każdej z blizn. Odwróciłem się do
niej tyłem i obserwując ją ostrożnie w lustrze umyłem zęby jedną ze świeżych
szczoteczek podstawionych przez pokojówki. Nie było najbardziej higieniczne
wyjście, ale zdecydowanie potrzebne.
Potem
znów odwróciłem się w jej stronę. Stała w drzwiach. Miała na sobie piękną
sukienkę, która podkreślała jej kształty i typ urody. Czerwień igrająca z
pomarańczą idealnie oddawała jej ognisty charakter. Pewnie dlatego ją wybrała.
-Zamierzam
się ubrać- powiedziałem zerkając na leżący w kacie garnitur, który spostrzegłem
gdy tylko wszedłem do łazienki.- Wyjdziesz, czy miałaś nadzieję coś zobaczyć?
Prychnęła
i zniknęła za drzwiami. Szybko ubrałem przygotowany strój i wyszedłem z
łazienki. Blaise leżała w poprzek łóżka z nogami zwisającymi po jednej stronie.
Wpatrywała się w jakiś punkt nad sobą. Gdy drzwi zaskrzypiały przy zamykaniu
odwróciła głowę w moją stronę. Zerknąłem przelotnie na jej usta, a potem
zupełnie odwróciłem wzrok. Znalazłem w szafie wypastowane czarne buty i
założyłem je.
Zerknąłem
na kieszonkowy zegarek i westchnąłem.
Spóźnialstwo
nie jest mile widziane, zwłaszcza w pałacu, ale cóż.
-Musimy…-
zacząłem, ale ona mi przerwała.
-Nie,
nie musimy. Przed chwilą była tu ta miła dziewczyna w czepku i powiedziała, że
kolacja opóźni się o pół godziny.
Odetchnąłem
z ulgą. A potem zaniepokoiłem się, bo to jednak oznaczało pół godziny sam na
sam z kobietą, która chciała mnie zabić. Moja słabość do niej nagle jakby
osłabła. Ostrożnie usiadłem na łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz