niedziela, 9 listopada 2014

Kryminał z wampirem

Wybraliście fantastyczne opowiadanie kryminalne. Niech będzie.

 Zmęczona usiadła w fotelu. Praca wykańczała ją psychicznie. Całe to bieganie, życie w pośpiechu, nie chciała tego dłużej znosić. Można pomyśleć, praca asystentki nie jest trudna. Z  taką szefową, jaką jest Hanna, jest to najgorsze zadanie pod słońcem. Przynieś to, podaj to, przełóż to tam, nie nie, jednak tam, zawołaj Anie, pobiegnij po Piotra, ghrrr... Joanna czuła się wykończona. Wykonywanie poleceń innych nie było jej mocną stroną, ani lubianym zajęciem. Od kilku miesięcy zamierzała złożyć rezygnację, ale jakoś nie znalazła sobie jeszcze innej pracy.
 Sięgnęła po gazetę i od razu zajrzała na ostatnią stronę poświęconą ogłoszeniom. Szukam opiekunki...nie, Zatrudnię sekretarkę...nie, Poszukiwana kandydatka na członkinię służb specjalnych...CO!? Po pierwsze, od kiedy Służby Specjalne ogłaszają sie w gazetach, a po drugie, czy to nie to, czego szukała? Tak.
 Postanowiła. Jutro rzuca pracę. 
 Podekscytowana wyjęła jogurt z lodówki i usiadła przy stoliku w kuchni. Spojrzała za okno. Świat spowił już mrok wieczoru. pojawiły się pierwsze gwiazdy i księżyc. Ulicą nadal przejeżdżały samochody. Pojedyncze osoby wracające dopiero z pracy. Pochodniku przemykały skulone sylwetki ludzi uciekających do domu przed zbliżającą się godziną przestępczości. Nazwa ta została nadana godzinie zmroku przez ludność miasta, w którym więcej było złodziei i przestępców niż policjantów i agentów specjalnych. 
 Wzięła kolejną łyżeczkę truskawkowego jogurtu i znów przeniosła wzrok na świat za oknem. Zaczęło się jakiś wysoki, nieogolony typek wyrwał starszej kobiecie torebkę. Kobieta krzyknęła za nim, ale on już był daleko.
 To życie zdecydowanie nudziło już ją. Była kobietą pragnącą wrażeń. Emocje cały czas próbowały z niej uciec, pokazać się światu, ale przy obecnym stylu życia było to prawi nie możliwe. Joanna musiała być cały czas poważna i odpowiedzialna, a czasem miała ochotę po prostu się roześmiać, pokrzyczeć, uśmiechnąć do każdego, kogo minie na ulicy.
 Gdy tylko położyła się do łóżka zmęczenie i ciężar całego dnia dały o sobie znać i dziewczyna usnęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki. Sen nadszedł od razu i był spokojny i miły w odróżnieniu do rzeczywistości. 
 Ostry dźwięk budzika wyrwał ją z magicznej sfery uczuć i marzeń. Chciała mieć daleko w tyle swoje obowiązki, ale postanowiła, że odejdzie z klasą. Bez spóźnień.
 Równo o 8.00 Joanna stanęła przed drzwiami gabinetu swojej szefowej. Zapukała, a gdy odezwał się głos zapraszający ją do środka, weszła. Hanna powitała ją cichym mruknięciem.
-Składam wypowiedzenie- oznajmiła Joasia. Hanna na chwilę przestała przekładać rzeczy na biurku, a potem prychnęła kręcąc głową. Joanna położyła papiery na biurku i wyszła bez słowa. Nie będzie się z nią użerała.
 Wsiadła do swojego samochodu. Teraz z zgodnie  z planem pojedzie do agencji. Włączyła silnik i podążyła za marzeniami i za zmianą życia.
 Pod podanym adresem znajdował się wysoki, opuszczony wieżowiec. Kobieta wzruszyła ramionami. Wyszła z samochodu i rozejrzała się dookoła. Wiatr szumiał w koronie dębu rosnącego prawie na ulicy. Nie było widać ani jednej żywej duszy.
 Podeszła do drzwi i zapukała. Otworzył jej mężczyzna ubrany w wytworny garnitur.
-W czym mogę pomóc?- spytał jak gdyby nigdy nic.
-Ja w sprawie pracy- odparła ona. Wtedy on rozejrzał się uważnie i zaprosił ją do środka.
 Opuszczony budynek w środku zmieniał się w nowoczesny biurowiec. Każdy pokój był urządzony pod  inną funkcję. Mężczyzna prowadził ją po schodach, na dziewiąte piętro. Znajdował się tam jeden wielki pokój. Za biurkiem siedziała kobieta wyglądająca na niezbyt młodą. Miała około 40-50 lat. Krótkie blond włosy zakręcały jej się w loczki za uszami, z których zwisały złote, długie kolczyki w kształcie łez. Usta miała pomalowane szminką w kolorze fuksji, a oczy okalały fioletowe, jasne cienie nad kreskami zakręconymi za zewnętrznym kącikiem oczu. Uśmiechała się promiennie.
-Witaj- powiedziała, a jej głos, mimo oficjalnego tonu, zabrzmiał bardzo miło i przyjaźnie.- Jestem Teresa Gnidzieńska. Rozumiem, że nie spodziewałaś się takiego wyglądu naszej siedziby, ale musisz zrozumieć, że dbamy o niewykrywalność i kamuflaż. Przedstaw się może?
-Jestem Joanna Aremczyk, mam 25 lat i jestem z pochodzenia pół-Niemką.
-Kim byłaś z zawodu, wcześniej?
-Asystentką reporterki Hanny Koźlewskiej.
-Wyczerpująca robota- skwitowała Teresa. Przytaknęła jej.- Dlaczego chcesz być agentką?
-To spełnienie moich marzeń... Myślę, że nadawałabym się do tej roboty. Jestem pewna siebie i wytrwała w dążeniu do celu, cierpliwa...
-Moto, zabierz dziewczynę na testy- odezwała się Teresa po chwili namysłu, a słowa skierowała do stojącego przy schodach mężczyzny, który Joasię tu przyprowadził.
 Facet skinął na nią głową i podążył na ostatnie piętro, a ona ruszyła za nim. Na dziesiątce znajdowały się dwa pomieszczenia. Jedno wypełnione było ławkami i regałami na książki przepełnionymi papierami, zeszytami i właśnie księgami. Drugie przypominało siłownię i laboratorium w jednym. Były tam sprzęty do ćwiczeń i różne pozamykane w fiolkach substancje, dużo różnych kabelków, czy przewodów zakończonych przyssawkami.
 Na początku Moto kazał jej usiąść w jednej z ławek i dał jej do wypełnienia czterostronicowy test na spryt i inteligencję, ale też umiejętność zapamiętywania szczegółowych informacji. Później zaprowadził ją do bieżni, podpiął kilka kabelków i kazał biec. Po około pół godziny zaczęła odczuwać zmęczenie, kazał jej przestać. Potem sprawdzał jej giętkość, szybkość, refleks, skoczność, celność i siłę. Joasia była wygimnastykowana i wysportowana, dzięki codziennemu bieganiu i spełnianiu zachcianek Hanny.
 Po testach wróciła do Teresy. ta po przeglądnięciu wyników myślała przez chwilę. W końcu odezwała się.
-Joasiu, twoje wyniki... są fantastyczne!- powiedziała uśmiechając się na sam koniec.
 Ze szczęścia prawie wybuchła. Wreszcie zrobiła coś w kierunku, który sama sobie wyznaczyła i się udało!
 Teresa powiedziała jej, że zostanie od razu wysłana na głęboką wodę. Niestety mieli niedostatek agentów na południu. Każdy człowiek się tam liczy.
 W związku z tym Joanna dwa dni później wysiadała z helikoptera na prywatnym lotnisku w dużym mieście. Została przywitana przez dwójkę agentów.
-Agentko Aremczyk, witamy w Gorzowie. Niech się pani nie spodziewa cudów, to taka sama dziura jak Piotrków Trybunalski- Powiedziała dziewczyna, a jej towarzysz uśmiechnął się pod nosem.
 Zaprowadzili ją do jakiegoś mieszkania znajdującego się w kamienicy, na dachu której wylądowali. Miało to być jej nowe lokum. Nieduża kawalerka urządzona w nowoczesnym stylu, niczym biuro w jej dawnym mieście.
 Już drugiego dnia na naradzie Joaśka poznała swoje zadanie i nie zaprzeczę, było trudne. Wymagało opanowania, wyczucia i umiejętności aktorskich, dużo kłamstwa. Miała wniknąć do grupki przestępczej. To nie było by tak straszne, gdyby nie to, że ta grupka dopuściła się ostatnio poważnych przestępstw, takich jak zabójstwo, czy brutalne pobicie, okaleczenie. Twarze sprawców były dotąd nieznane, mimo, że agenci pracowali nad tym już od około dwóch miesięcy. Ostatnio jeden z agentów zniknął.
 Joanna nie miała zbyt dużo czasu na  przygotowanie psychiczne. Przestępcy dość wyraźnie dali znać, że nie podoba im się jakiś polityk gorzowski i nie zamierzają dłużej żyć z nim na tym świecie. Ktoś musiał zginąć.
 Następnego dnia Joanna razem z agentem Karockim kręciła się niedaleko  kandydata na prezydenta Gorzowa. Przez cały dzień nie wydarzyło się nic ciekawego oprócz tego, że niewiadoma ręka zbiła szybę kamieniem, do którego była przyczepiona karteczka z niedwuznacznym tekstem. Szykuj się Korsak!  Do wieczora Joanna chodziła z kąta w kąt zastanawiając się właściwie, co zrobi, gdy zabójcy się pojawią. Podejdzie do nich i powie, że chce się do nich przyłączyć? To śmieszne!
 Siedziała w kącie, gdy gdzieś rozległ się strzał. Z prędkością torpedy wyleciała na zewnątrz. Nie zdążyła się porządnie rozejrzeć, kątem oka dostrzegła jedynie martwego Karockiego, gdy sama dostała. Kula trafiła ją w górną część uda. Wrzasnęła przeraźliwie czując jak ból rozchodzi się jej się po całym ciele. Ktoś do niej podszedł. Nie zauważyła, kiedy upadła. Osoba nachyliła się nad nią rozpoznała twarz polityka. Facet wyprostował się i zaraz odleciał parę metrów do tyłu. W ułamku sekundy znalazł się przy nim wysoki mężczyzna o bladej twarzy i szczupłych dłoniach. Jedna z nich zacisnęła się na szyi Korsaka nim Joanna zdążyła mrugnąć.
 Jakaś inna, równie szybka, postać podbiegła do niej. Nachyliła się nad nią, a raczej nad jej raną, która krwawiła obficie. Postać ubrana była w czerń współgrającą z jej ciemnymi oczami błyszczącymi w świetle księżyca. Chłopak pochylił się nad jej raną szczerząc kły.
-Zostaw- warknął mężczyzna, który wcześniej podbiegł do teraz już nieżyjącego polityka.- Zabierzemy ją ze sobą.
 Odszedł, a ona wypuściła powietrze, które wcześniej wstrzymywała tak długo, że była już tak blada, jak zabójcy. Chciała się wyrywać, gdy postać podniosła ją, ale ból w nodze wrócił za zdwojoną siłą i dziewczyna zemdlała.

 Otworzyła oczy. Pomieszczenie, w którym się znajdowała było zaciemnione. wyczuwała obecność kilku osób mimo, że ich nie słyszała. Powędrowała ręką do rany na udzie, ale po tej nie było ani śladu. Czyżby to był tylko sen? Ale gdzie się w takim razie znajduje? To zdecydowanie nie jest jej dom. Spróbowała wstać. Udało się. Jej wzrok powoli przyzwyczajał się do mroku. Zaczynała wychwytywać kolejne szczegóły. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to nienaturalna szybkość z jaką poruszały się osoby znajdujące się w pomieszczeniu.
- Śpiąca królewna się obudziła?- bardziej zauważył niż zapytał jakiś chłopak, w którym Joanna rozpoznała mężczyznę, który zabił Korsaka.
-Kim jesteś?- spytała cofając się kilka kroków.
-Ach... Zapomniałem, wybacz brak manier. Jestem książę Ander Kaspijski- skłonił się nisko i wyciągnął do niej dłoń. Chudą i bladą. Chciała się jeszcze cofnąć, ale przeszkodziła jej prycza, na której leżała.- A ty? ...agentko? Jak się nazywasz?
-Królewna Śnieżka- prychnęła. Ten koleś był jakiś naćpany. Dziś w Polsce nie ma już książąt, czyżby nie zauważył, może zabijanie zajmuje mu zbyt dużo czasu.
-Nie pogrywaj sobie ze mną. Chciałem być miły- wyraz jego twarzy zmienił się. Był wkurzony.- Przedstawiłem się. Teraz ty.
-Joanna Aremczyk- pokręciła głową z niechęcią. Ten człowiek był dziwny.
-Czemu zakładasz, że jestem człowiekiem?- spytał, gdy tylko ta myśl przemknęła przez głowę dziewczyny. Nie chciała nawet odpowiadać, a ona na odpowiedź nie czekał.- Jestem Wampirem.
 Nie mogła się  powstrzymać i parsknęła śmiechem. Spojrzał na nią krzywo.
-Śmieszy cię to dziewczynko?- zbliżył się do niej i nim zdążyła się odsunąć odepchnął ją. Wylądowała za pryczą. Upadek zabolał ją trochę mniej niż powinien. Cieszyła się z tego, ale z drugiej strony niepokoiło ją to tak bardzo, jak nadnaturalna szybkość Andera. Chyba powinna mu uwierzyć. Kaszlnęła.
-Po co mnie tu zabraliście?- wykasłała kilka słów między kolejnymi kaszlnięciami. Kaszlała krwią.
-No nie, czemu ty zawsze robisz sobie krzywdę- pokręcił głową zamiast odpowiedzieć na jej pytanie.
 Zniknął, a gdy wrócił trzymał w ręce butelkę z czerwonym płynem.
-Pij- nakazał.
Pokręciła głową.
-Nie piję alkoholu- myślała, że to wino.
-To nie wino, to krew, a teraz pij- spojrzał na nią surowo. Upiła łyk. Ohyda. Zmusiła się żeby nie wypluć napoju. Chwilę później poczuła się lepiej, jakby stała się silniejsza. Wypiła resztę.
-Po co tu jestem?- powtórzyła głośniej wcześniejsze pytanie.
 Wzruszył ramionami.
-Zwykle nie zostawiamy świadków.
-Więc, czemu mnie nie zabiłeś?
 Znów wzruszył ramionami.
-Po co go zabiłeś?- spróbowała z innym pytaniem.
-Groził mi.
-Super! Jakbym je ci zagroziła, to też byś mnie zabił?- jej tok rozumowania opierał się tylko o to, że nie wolno zabijać niewinnych osób, ale czy Korsak aby na pewno był niewinny.
-Dwa razy nie- odparł po chwili Ander.- Nie zabiłbym cię. Korsak nie jest niewinny. To był jedyny człowiek, który mógłby zaszkodzić wampirom. Nie znam większego drania.
-O co chodzi?- zaryzykowała kolejnym pytaniem. Szczerze interesowała się jego historią.
-Kiedyś, w starożytności wampiry żyły obok ludzi, czasem nawet im pomagaliśmy. W średniowieczu, gdy chrześcijaństwo zaatakowało świat, ludzie wzięli nas za demonów. Nie jesteśmy nimi. Wampiryzm to taka mutacja. W starożytności nie było pewności, gdy przeprowadzało się  eksperymenty. Mój prapradziadek był naukowcem, czy jak to się wtedy mówiło, filozofem, chemikiem. Chciał zmutować zwierzęta by nie potrzebowały zabijać. Nie wyszło mu. Wybuch wszczepił w jego ciało wrogie cząsteczki, które zaatakowały jego komórki. Stał się pierwszym wampirem. On i jego asystenci. Byli pierwszymi czterema wampirami. To wszystko dzieło człowieka. A ludzie uznali nas za demony, bo żywimy się ich krwią. Nawet nie musimy zabijać- głos mu się załamał.- Ale ludzie nie chcieli tego przyjąć do wiadomości. Przyjaciele się od nas odwrócili. Czasem myślę, że nawet Bóg już mnie nie kocha.
-Ale w niego wierzysz- wtrąciła cicho, a on skinął głową.-Więc on nadal cię kocha. A jak to jest, że jesteście nieśmiertelni?- szybko zmieniła temat. Był niewygodny dla nich obojga.
-Nasze komórki nie obumierają. Są silniejsze niż normalne, ludzkie komórki.
 Ta rozmowa nie była jedyną tak miła pogawędką. Joanna powoli z dnia na dzień zapominała o wcześniejszym życiu. Jadła coraz mniej. Stawała się bledsza i słabsza. Cały czas tylko rozmawiała z Anderem, lub jego siostrą Aleą. Dziwne imiona chyba były ich tradycją. W domu, który był dworem królewskim znajdującym się tak naprawdę nie wiadomo gdzie, mieszkało wiele wampirów, ale także kilkoro ludzi. Joanna często przebywała z nimi. Nauczyła się hiszpańskiego i niemieckiego rozmawiając z Petrą i Alehandrem.
 Któregoś wieczoru, który dla wampirów był wczesnym rankiem, Joaśka siedziała w kuchni popijając krew i przegryzając ją tostem z serem. Kiedyś cieszyłaby się z takiego śniadania dzisiaj powiedziałaby, że to jej  codzienność. Do pomieszczenia wszedł Kaspar, któryś z kompanów Andera, ten, który pochylał się nad nią w dzień zabójstwa Korsaka. Joanna spojrzała na ścianę i nagle zakręciło się jej w głowie. Zasłabła.

 Gdy otworzyła oczy pochylał się nad nią Ander, a w kącie stał Kaspar. Drzwi otworzyły się i do środka wszedł starszy wampir. Joanna wywnioskowała z jego korony i ubioru, że to król. Ander i Kaspar skłonili mu się. On podszedł do łóżka na którym leżała dziewczyna.
-Joanno- spojrzała na niego.- Jesteś słaba. Masz tylko jedno, dwa wyjścia, musisz stać wampirem, inaczej zginiesz w ciągu kilku dni- no tak, facet nie owija w bawełnę. Joasia skinęła głową. Król wyszedł.
 Ander usiadł przy niej i złapał ją za rękę.
-Jeśli chcesz mogę cię zmienić- odezwał się cicho. Jakże różnił się od Andera, którego poznała jakiś rok temu. Czy naprawdę minął już rok? Spojrzała na Kaspara, który nadal stał w progu i patrzał na nią z dziwnymi emocjami ukrytymi w oczach. Ander warknął. Wiedział, że jego kumpel myślał o Joasi.
-Wybij to sobie z głowy- krzyknął, a gdy ten pokręcił głową zaczęło się piekło.
 Można pomyśleć, że wampiry rozwiązują swoje konflikty inaczej, ale może to właśnie to najbardziej do nich pasuje. Walka. Śmierć i życie, chyba tylko jedna z tych rzeczy może zakończyć ten spór. Joanna dopiero po chwili ogarnęła o co może chodzić wampirom. Przyszła do niej Alea i zadała chyba najbardziej oczywiste pytanie, kogo by wybrała, a Joanna podała jej chyba najbardziej oczywistą odpowiedź. Ander, to jego by wybrała. Alea pokręciła głową i odeszła.
 Trzy godziny później walka w końcu się skończyła. Przerwana została przez króla, który pomylił się po raz pierwszy od wieków. Joannie zostało zaledwie kilka godzin.


 Teresa przebierała się właśnie. Od dawna, a raczej w ogóle nie dostała żadnej wiadomości od Joanny Aremczyk, a gang, którego infiltracją miała zająć się dziewczyna nie dawał znaków życia od tego samego czasu. Od śmierci Korsaka.
 Ubrana w odświętny garnitur weszła do pokoju. Okno trzasnęło z trzaskiem zamykane przez wiatr. Dziwne, przecież zamykała je piętnaście minut temu. Spojrzała na pomieszczenie. Na sofie leżała Joanna.
 Teresa podeszłą do niej i krzyknęła. Dziewczyna nie żyła.

Sorry, że więcej tu fantastyki, niż kryminału, ale jakoś tak wyszło. Jaki macie pomysł na kolejne opowiadanie? Zamieszczę nową ankietę, ale możecie także, oprócz opinii podawać w komentarzach możliwe tytuły.

4 komentarze:

  1. Naprawdę fajne *-* Ale wolałabym w narracji pierwszoosobowej, czekam na więcej ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. A Harry Potter jak ci się podobał?

    Możesz głosować w ankiecie na temat kolejnego opowiadania? Może masz jakiś pomysł na tytuł?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry może być, ale nie przepadam zbytnio za nim ;) Zagłosowałam już. Hah "Tajemnicze zniknięcie" (kiepsko mi idzie w wymyślaniu tytułów). Napisz coś korzystając z książki Jutro bo widziałam, że o niej wspominałaś. Kocham tą serie do 5 części, ponieważ zdaje mi się, że Ellie zaczyna trochę odwalać, no ale cóż :) Czekam ...

      Usuń
  3. Jasne coś o Jutrze, a może być coś w stylu Jutra, czyli np. jakaś wojna w nieznanej ludziom tajemniczej krainie, chyba tak zrobię. A tytuł fajny 'Tajemnicze zniknięcie" niech będzie :)

    OdpowiedzUsuń