Tego dnia wciąż w kółko rozważałam słowa księcia Jaspera. Trudno było mi uwierzyć, że nie ma w tym ani krzty kłamstwa, ale jako takie argumenty dawały radę i broniły jego prawd. Mimo wszystko postanowiłam to sprawdzić. Do wieczora siedziałam w pokoju, a gdy do pokoju zawitała pokojówka, powitałam ją milczeniem. Dopiero, gdy rozpoznałam w niej moją dawną dwórkę zagadałam o dzieje pałacu w ciągu ostatnich lat. Dziewczyna jednak nie odpowiedziała. Jedynie otworzyła usta bezradnie.
-Dziwka- syknęłam, bo od razu zrozumiałam przekaz.- Nie chciałam, żeby tak wyszło- dodałam, bo wiedziałam, że wycięli jej język w następstwie moich czynów. pewnie doszukali się jakiegoś związku.
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo. Była drobną, chudą, ale wysoką blondynką o naprawdę długich włosach, które chowała pod kolorowymi chustkami od dnia, gdy zafarbowałam je na różowo. Nie od wczoraj było wszystkim wiadome, że dziewczyna nienawidziła tego koloru. Mimo wszystko obie z uśmiechem wspominałyśmy tamten wybryk. Moje włosy też częściowo zmieniły wtedy kolor. Końcówki zrobiły się bordowe, bo czerwony nie wyszedł.
Omiotłam wzrokiem pomieszczenie i zatrzymałam wzrok na szafie, prze której stała już dwórka. Zdaje się, że miała na imię Ala.
-Myślisz, że coś tam znajdziemy?- spytałam ją bez większych nadziei. Nie sądziłam, by królowa zaszczyciła mnie lepszymi sukniami, niż którąkolwiek z innych kandydatek. A może tylko ja tak to sobie przedstawiałam? Że nienawidziła mnie od zawsze, a od dnia, w którym mnie wylosowali chciała się mnie pozbyć? Może tak, a może nie...
Ala wyjęła z szafy sukienkę mieniącą się złotem i czerwieniem, barwami, które kiedyś zdobiły mój herb.
Suknia była opięta i równiutko dopasowana do ciała. Miała wysadzaną złotymi kryształkami część imitującą biustonosz i złoty pasek, jak i obwódkę dekoltu, choć cała była krwisto czerwona. Gdy ją założyłam od razu poczułam się jak dawna ja. Czyli zupełnie nie jak ja. Zupełnie nagle przypomniałam sobie wszystkie maniery i lekcje, które kiedyś już zdążyłam wkuć do głowy.
Ala podała mi jeszcze czerwoną pelerynę z półprzezroczystego materiału, z wyszytym z tyłu godłem, złote tło, białe serce, srebrna strzała, sporo krwi, i paroma złotymi akcentami.
Przepraszam za brak kolorów
Serce prawie podeszło mi do gardła na myśl o wrażeniu jakie zrobię na kolacji i tym, co zrobi mi za to królowa, ale nie mogłam się powstrzymać. Po prostu nie potrafiłam. Taka moja wada.
Nadeszła pora na odrobinę makijażu. Smoky eyes, czyli cienie przechodzące gładko od najciemniejszego do najjaśniejszego, czarna, zakręcona kreska i ciemnoczerwone usta. Ala dodała jeszcze trochę różu na moje policzki i uśmiechnęła się promiennie zadowolona z siebie.
Gdy wstałam z krzesła ustawionego przed toaletką rozległo się pukanie do drzwi. Ala natychmiast pobiegła otworzyć. W drzwiach stanął książę Jasper.
Skłoniłam się z gracją, a on odpowiedział tym samym. Potem podsunął mi ramię i wyszliśmy z pokoju. Ala zamknęła za nami drzwi. Wtedy oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Prawie uwierzyłem, ze jesteś delikatną i bezbronną księżniczką- powiedział.- Pięknie wyglądasz- dodał zaraz potem. Sama nie wiem, dlaczego zarumieniłam się lekko.
-Czy inne kandydatki nie będą zazdrosne o to, że poświęcasz mi tyle czasu?- szybko zmieniłam temat.
-Od kiedy interesuje cię zdanie innych, panno Blaise?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Od nigdy w zasadzie- sprostowałam.
-To dobrze, bo najprawdopodobniej wszystkie popękają z zazdrości. I to nie tylko na widok nas razem, ale w głównej mierze ze względu na twoją cudowną sukienkę. Wiesz, że Alicja sama ją uszyła?
Zerknęłam na niego zaskoczona. Nie podejrzewałam jej o aż takie poświęcenie. To musiało ją kosztować wiele wolnego czasu.
-Pewnie dużo jej to zajęło- skwitowałam tylko.
-O tak, pracowała od kiedy zdradziłem jej, że zamierzam sfingować losowanie- posłał mi szarmancki uśmiech. Tego się akurat spodziewałam. W tym nie mogło być przypadku.
-A kim interesuje się Denis?-spytałam z zupełnie innej beczki.
-Och, chyba kręci się koło Luci Espadro. Poznali się podczas jednego z naszych wypadów i obiecałem mu, że ją tu ściągnę.
-Szlachetnie.
Roześmiał się.
-To słowo dość śmiesznie brzmi w twoich ustach.
Stanęliśmy przed drzwiami do jadalni. Chwilę później dołączył do nas Henry z Dragoną, Denis, ze wspomnianą wcześniej Lucią, Melisa w towarzystwie jakiegoś dostojnika i Królowa Monika z Królem u boku. Ustawiliśmy się w szyku. Odebrałam mroźne spojrzenie, gdy władczyni mijała mnie, by zająć swoje pierwsze miejsce. Uśmiechnęłam się ciepło, wyćwiczenie i drzwi zostały otwarte przez dwóch strażników. Wkroczyliśmy.