piątek, 26 czerwca 2015

Ognisko gwiazd

 Gdyby ktoś mnie spytał, co o tym wszystkim sądzę, to zamiast odpowiadać, chyba przywaliłabym mu w twarz i właśnie to miałam ochotę zrobić, gdy takie pytanie padło z ust Chejrona. Tak, czy siak, Chejron pozostanie zawsze Chejronem, czyli starym, szanowanym centaurem, a do takich nawet ja mam szacunek. Powiedziałam więc mu grzecznie, że sądzę o tym tyle, co o zeszłorocznym śniegu i zaczęłam się gapić w płatki topiące się w zimnym mleku. Była, jak można słusznie wywnioskować, pora kolacji. Kiedy chwilę wcześniej powiedziałam zaskoczonemu Nico, że idę spać, nie żartowałam i na prawdę miałam na to ochotę, ale w drodze do domu usłyszałam gong zapraszający mnie na ostatni poza ogniskiem nocnym, posiłek za dnia.
 Chcąc nie chcąc, udałam się do jadalni. Teraz siedziałam przy stole naprzeciw brata i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nico siedział zgarbiony w rozpiętej dżinsowej koszuli nałożonej na biały bawełniany podkoszulek i ciemnozielone szorty odsłaniające umięśnione łydki, czym wywoływał ochy i achy wśród córek Afrodyty i nie tylko. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc rozanieloną minę Jaesemine. Nico zauważył to i jeszcze bardziej pochylił się nad miską z płatkami.
-To nie sprawi, że staniesz się mniej atrakcyjny w ich oczach- rzuciłam z wymuszonym uśmiechem.
-W ogóle się nie zmieniłaś, wiesz?- mruknął pod nosem. Nagle stał się taki cichy, jakby już sie nie cieszył, że mnie widzi, że znów jest w obozie, że jest bogiem... Sama nie wiem, z czego miałby sie tak martwić?
 Ja na przykład miałam bardzo dobry powód. Właśnie dowiedziałam się, że jestem pieprzoną boginią i muszę na własną rękę szukać Mojr, które najprawdopodobniej spowodowały moje jeszcze bardziej pieprzone zniknięcie i są sto razy silniejsze od bogów, cholernie groźne i najprawdopodobniej wrogo nastawione do mojej skromnej osoby. Szlag by to!
-Uznam to za komplement- stwierdziłam i wstałam. Wierzchem dłoni trąciłam miskę i rozlałam mleko. Bezsilnie patrzyłam jak moja nowa bluzka brudzi się białą cieczą. Powstrzymałam się od wyrzucenia z siebie kolorowej wiązanki godnej Hadesa i spytałam jak najbardziej spokojnym głosem.- Powiedz, czy to, ze jestem boginią, sprawia, że mogę na przykład stwarzać różne rzeczy?
 Nico spojrzał na mnie z nagłym zainteresowaniem. Spojrzał na plamę na stole i mleko kapiące powoli na ziemię. Nagle tuż obok pojawiła się góra chusteczek higienicznych ze wzorem w słoniki. Nie żartuję, słoniki...
-Tak- odparł wyraźnie zadowolony.

czwartek, 25 czerwca 2015

Pogodzona z myślami

-Kłódka- powiedziałam powoli.- Tu jest kłódka.
 Odwróciłam się powoli do moich towarzyszy i pokręciłam głową ze smutkiem.
-Tam jest okno- zauważył Aaron, po chwili milczenia. Spojrzałam we wskazanym kierunku z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby zastanawiał się, czy ono coś zmienia. Rzeczywiście. Było tam i miało całkiem słuszny rozmiar. Był jednak jeden problem.
-Ono znajduje się prawie pięć metrów nad ziemią, nie uda ci się- oznajmiłam sucho, choć w głębi żałowałam, że tak jest.
-Nie ja- odparł Aaron.
-Ty- powiedziała z uśmiechem Fatia. Spojrzałam na nią z ukosa.- Jedyna się na tym nie zabijesz.
 Głośno wciągnęłam powietrze.
-Nie sama, nie dam rady- oznajmiłam po kilku długich sekundach wciąż wpatrując się w otwór w wieży. Co tam znajdę?
 Rozejrzałam się po twarzach kumpli. Nikogo z nich nie chciałam wystawiać na śmierć, jaką jest upadek z wysokości i połamanie kręgosłupa. Choć oni raczej skrupułów nie mieli przed wystawieniem mnie.
 Rozejrzałam się dookoła. Ktoś powinien pójść ze mną, dla zaspokojenia pojęcia bezpieczeństwa. Choć wiedziałam dobrze, że z tą, czy inną osobą będzie tak jakbym była sama. Wspinaczka była częścią toru przeszkód, a tor przeszkód to mój żywioł, nikt inny nie jest tak dobry... No, prawie nikt.
-Aaron- odezwałam się po chwili bezsensownego patrzenia na wieżę.- Będziesz mnie asekurował.
 Fatia skrzywiła się. Nie chciałam wiedzieć, co sobie wyobraziła.
 Aaron skrzywił się
 Emerald skrzywił się, ale nic nie powiedział, wiedział, że to konieczne. Zawsze trzeba minimalizować ryzyko. Nawet jeżeli jest ono śmiesznie małe, bo nie sądzę, abym miała spaść.
-Idźmy- zgodził się Aar.

wtorek, 23 czerwca 2015

Siara, nie?

 Raz jeszcze powtórzyłam w myśli nazwy pierwiastków, które powinnam pamiętać. Złoto, srebro, miedź, rtęć, platyna, antymon i bizmut. Okej. Na pewno nie zapomnę do wieczora.
 Siedziałam na swoim miejscu, na samym końcu klasy. Do dzwonka zostało jeszcze parę minut. Cała moja paczka rozsiadła się już po klasie, w miejscach, na których będą pracować. Zaczynał się język polski. Większość uczniów była jeszcze na korytarzach i wesoło rozmawiała o głupotach. Nie czułam się tam zbyt dobrze. 
 Podskoczyłam na krześle, gdy drzwi zamknęły się z hukiem za Alchemikiem. Chłopak zajął miejsce obok mnie. tym razem ławki były podwójne, a jemu najwyraźniej nie odpowiadała żadna inna, jak ostatnia. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało. Misja pójdzie do przodu.
 Ostry dźwięk dzwonka rozległ się chwilę później, gdy do klasy wszedł wysoki blondyn z dziennikiem pod pachą. Dariusz Sikora, nasz nauczyciel języka polskiego. 
-Witam wszystkich- powiedział z uśmiechem, gdy wszystkie miejsca zostały zajęte.- Jak zapowiadałem wcześniej, dziś zajmiemy się pracą w parach. Mam nadzieję, że na każdej ławce jest egzemplarz wybranej przez was książki?- spytał. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.- Zaczynamy!- zaklaskał i usiadł za biurkiem. Zaczął czytać listę obecności.
-Mam powieść...- zaczął Thomas.
-Ja też- uśmiechnęłam się przekornie. Wyciągnęłam z torby egzemplarz powieści Jestem numerem cztery i położyłam go na ławce. Thomas zerknął na swoją książkę.
-Bierzemy twoją- powiedział.

niedziela, 14 czerwca 2015

Boskie w stu procentach- Bogini Hadesu

-Chester!
 Odwróciłam głowę w stronę w stronę Chejrona i Nico.
-Ziemia do żywych- brat pomachał mi ręką przed oczami. Co jak co, ale te słowa brzmiały dziwnie w jego ustach.- O czym ty myślisz?
-O tej tajemnicy... Nie mam pojęcia, o co chodzi?
 Chejron zadreptał w miejscu.
-Myślę, że może chodzić o to, dlaczego zniknęłaś...- zaczął.
-To jasne!- przerwałam.- Ale jak niby mam do tego dojść?!- zirytowałam się.
-Widać od razu, że córka swojego ojca- mruknął centaur. Prychnęłam.
 Siedziałam w Wielkim Domu już od około trzech godzin. Wszyscy inni poszli dawno do domków. Nawet pan D. opuścił nasze towarzystwo. Ja także miałam ochotę zwiać.
-Idę spać- powiedziałam po chwili. Wstałam i wyszłam.
 Temperatura na dworze spadła natychmiastowo. Na rękach pojawiła mi się gęsia skórka. Gdy przechodziłam koło miejsca, gdzie rozpalano ognisko przeszły mnie dreszcze. Minęłam je w grobowej ciszy. Odwróciłam się jeszcze stronę Wielkiego Domu, gdy spalone drewno wybuchnęło czarno- czerwonym płomieniem. Zdusiłam krzyk, który cisnął mi się na usta.
-Ojca się boisz?- zapytał twardy, szorstki głos. Dostrzegłam Hadesa wyłaniającego się z płomieni. Cofnęłam się zaskoczona, a bóg strzepnął popiół z rękawa czarnej bluzy.- Nie cierpię teleportacji!- mruknął pod nosem.

sobota, 13 czerwca 2015

Arena idealna

-Wstawaj Rubinie!
 Natychmiast poderwałam się do pozycji siedzącej. Lekko rozmytym jeszcze wzrokiem przebiegłam po pomieszczeniu i dostrzegłam Emeralda.
-Nie nazywaj mnie tak więcej- powiedziałam tylko i wróciłam do przerwanej czynności, spania.
-Hej, też bym sobie chętnie pospał, ale wypieprzają nas na arenę za dosłownie kilka godzin- oznajmił ciepło Em i wyszedł trzaskając drzwiami.
  Zerwałam się na równe nogi i spojrzałam w czarny ekran telewizora. Miałam tyle do ogarnięcia, a przy tym stres po prostu pożerał mnie od środka. Jak wypadnę? Czy od razu zginę? Czy w ogóle zginę? Może wygram... A może nie. Polubią mnie? Będę mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc?
 Czemu ja w ogóle zaprzątałam sobie tym głowę? Przecież idę tam jedynie dla ich rozrywki.