piątek, 20 stycznia 2017

Muzeum Sekretów Jaspera cz.II Uratowana- Alfa i Omega

 Szłam wolno pomiędzy regałami. Ręką przesuwałam po rzędzie książek i luźno wetkniętych tam kartek. 
 Pomieszczenie było wielkości domu w strefie Omega, a półki sięgały niemal sufitu.
-To całkiem dużo informacji- stwierdziłam ostrożnie.
-Nie wszystkie dotyczą Ciebie- uśmiechnął się.- Ale większość tak. 
 Zapadła chwilowa cisza. Rozejrzałam się dookoła. 
- To książki historyczne, pamiętniki, zeznania i moje własne obserwacje.
 Zaprowadził mnie do ostatniego regału. Tam przeważała ilość różnej wielkości kartek. Część z nich powyrywana była z notesów.
- To- kiwnął ręką.- twoja ściana.
 Prawie otworzyłam buzię ze zdziwienia. Prawie, bo bardzo dobrze ukrywam emocje. 
- Zaskoczona?
 Kiwnęłam głową z półuśmiechem na twarzy.
-Czego szukam?
-Tego, co ci udowodni, że możesz mi zaufać- odparł i zaczął mi się przyglądać.
 Prychnęłam i zaczęłam przeglądać.
 Zerknęłam na tytuły paru z książek, a potem przejrzałam teczki z zeznaniami. Znalazłam sporo informacji o większości moich zleceń. 
 Natknęłam się na kartkę z podpisem: Upadek Korony. 
 Przełknęłam ślinę z niemałym trudem. Sprawa z moim ojczulkiem. Skąd on to wytrzasnął?!
 Zanim uporałam się z tym, jak wiele chłopak o mnie wie i potwierdziłam moje przypuszczenia co do tożsamości zleceniodawcy, minęło sporo czasu. Upłynęło kolejne dobre półtora godziny zanim wreszcie znalazłam to czego, jak sądzę, szukałam. 
-Czy to o to ci chodziło?- spytałam lekko znudzona przeglądaniem papierów. Pomachałam mu przed nosem książką o tytule Katastrofalne decyzje książąt. Na stronie 217 znajdował się obszerny artykuł o tym jak to młody książę Jasper przyczynił się do nieuchwycenia seryjnej płatnej morderczyni o pseudonimie Korona, mnie.
 Rzucił okiem na trzymaną przeze mnie książkę. Było w niej kilka takich zapisków.
-Więc uratowałeś mój tyłek te parę razy. Już ci ufam!- moja sarkastyczna uwaga nie przypadła mu zbytnio do gustu.
 Obserwowałam zmiany zachodzące na jego twarzy. Chyba go nieźle zdenerwowałam. 
-Słuchaj, możesz sobie nie wierzyć, że zrobiłem to specjalnie. Możesz sobie myśleć co chcesz, ale do cholery! Myślałem, ze ta paląca niesprawiedliwość kuje w oczy przede wszystkim ciebie, Koronę- Sprawiedliwą Zabójczynię. Jako jedna z niewielu znasz standardy życia z obydwóch skrajnych stref. Więc może odstaw tą swoją paranoję na bok i zacznij myśleć o tych, czyje życie możesz zmienić, a nie odebrać! 
 Uśmiechnęłam się.
-Mówi się Tę paranoję- stwierdziłam krótko.- I kto jak kto, ale nie jestem chora psychicznie- posłałam mu pokrzepiający uśmiech i już chciałam się skierować do wyjścia.
-Wszyscy tak mówią- odezwał się. Odwróciłam się na pięcie. Uśmiechał się chytrze. Chciał być sprytniejszy. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej sztucznie i wyszłam.
-I już wybrałam- rzuciłam na odchodne. 
 Dogonił mnie na dworze.
-Jedziesz już?- spytał.
-Głupie pytanie. Chcę zdążyć na kolację nie zamęczając przy tym konia.
 Parsknął śmiechem i pomógł mi dosiąść zwierzęcia.
 Gdy wróciliśmy do pałacu, cały czas śmiejąc się z coraz to głupszych żartów, które w żadnym razie nie przystoją księżniczkom, czy książętom, dochodziła pora kolacji. Zostałam odprowadzona pod same drzwi pokoju, gdzie już czekała na mnie Ala. Zastanawiałam się, czy ona nie ma nic lepszego do roboty, ale potem przypomniałam sobie, że przecież jest moją dwórką, czy jak tam, więc bycie w pobliżu mnie i pomaganie to jej jedyne zadanie.
 Dziewczyna włożyła mi do ręki mój test i odeszła w kierunku przyszykowanej wcześniej sukni, która leżąc na łożu wyglądała jak zwitek nieobrobionego materiału. 
 Obrzuciłam moją pracę krótkim spojrzeniem. Wybitnie. Czego innego miałabym się spodziewać?
 Potem Ala zaczęła całe przedstawienie z ubieraniem mnie. Okazało się, że sukienka składa się z trzech części. Ciemnoczerwona obcisła spódnica z wysokim stanem wykonana była z miękkiego materiału i sięgała mi do kolan. W tym samym kolorze był nowoczesny top odsłaniający ramiona, lecz z długim rękawem, który przez swoją niewielką długość zostawiał pas nagiej skóry pod piersiami. Na to Ala pomogła mi założyć czerwoną, półprzezroczystą sukienkę stworzoną zdaje się z paru oddzielnych pasm materiału schodzących się przy szyi. całość prezentowała się cudownie z upiętymi wysoko włosami, w które wetknęła srebrną tiarę i przepięknym makijażem obfitującym w czerwień i czerń. 
 Spodziewałam się, że po tym, jak spędziłam tyle czasu w towarzystwie księcia, na kolację udam się w swoim własnym towarzystwie. Ale życie jest od tego, zęby nas zaskakiwać!
 Nim zdążyłam nacisnąć klamkę rozległo się pukanie. Za drzwiami stał Denis. Przez chwilę patrzał się na mnie z otwartymi ustami. Potem odchrząknął.
-Kurczę, że też mu obiecywałem, że cię zostawię w spokoju- roześmiałam się serdecznie.- Braciszek ma pogadankę z matulą, więc dzisiaj ja dotrzymam ci towarzystwa.
-Lucia...
-Lucia nie ma nic przeciwko- uciął on i podał mi ramię.
 I znów zebrałam 14 zawistnie zazdrosnych spojrzeń. Niektóre byłyby pewnie skuteczniejsze w zabijaniu niż ja sama.
 Rytuał przed jedzeniem z wcześniejszych dni został powtórzony i zaczęła się kolacja właściwa. Potem królowa jak zwykle zajęła głos.
-Mam nadzieję, że każda z Was miło spędziła ten dzień i jest zadowolona ze swojej guwernantki. Test panny Blaise wypadł bardzo pomyślnie, więc nie ma potrzeby, by powtarzała ona swoją wiedzę. Życzę wszystkim miłej nocy.
 A potem wstała i wyszła w towarzystwie naszego milczenia. 
 Gdy tylko zniknęła za drzwiami Melisa zerwała się z miejsca i podeszła do mnie.
- Pogadamy u ciebie, po północy- szepnęła mi do ucha, a potem obydwie roześmiałyśmy się w głos, jakbyśmy właśnie podzieliły się ze sobą jakąś niepoprawną plotką.
 I kolejna noc, której w całości nie prześpię.

1 komentarz: