poniedziałek, 18 stycznia 2016

Kochanek Śmierci- Prolog

Czasem myślę, że gdybym wtedy tego nie powiedziała wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Ale przecież to nie prawda. Wszystko jest z góry ustalone przez Niego i tylko niektóre wybory odkrywają zasłonięte dotąd ścieżki. Ale nie można wybudować nowej drogi, nie bez potrzebnych materiałów. A takie posiada tylko On.
On ma różne imiona. Ludzie mu je powymyślali. Niektórzy nawet rozczłonowali go na różne ciała. Nazywają go Allachem, Buddą, Zeusem, a czasem też Jupiterem. Jego prawdziwe imię brzmi Jahwe, czyli Jestem, który Jestem. Nie wielu potrafi pojąć ogrom jego znaczenia, a już na pewno nikt nie potrafi zrozumieć jego Wszechmocności.
Dla niego jedno słowo jest tylko wstępem do dalszej drogi. Drogi pełnej przeróżnych słów, całych zdań, zwrotów, gestów. 
Dla mnie to jedno słowo było wyrokiem wydanym na siebie. Było wszystkim, co tak naprawdę się liczyło.
A co powiedziałam?
-Kocham.

Myślicie, tania opowiastka. Zaczyna się jak jakaś słaba telenowela. Ale to jedno słowo naprawdę może obrócić życie do góry nogami w kilku przypadkach. Dokładniej w trzech, o ile się nie mylę.
Po pierwsze, gdy jesteś zakochany bez wzajemności.
Po drugie, gdy jesteś księdzem.
I po trzecie, gdy jesteś uczennicą Śmierci, a twój nauczyciel właśnie zniknął na dobre.

Tym razem musicie się psychicznie przygotować na tę trzecią opcję!

sobota, 16 stycznia 2016

Hej, jak leci?

Więc tak, mam dla was propozycję. Nie chcę od razu zakładać, że znów wykażecie się TAAAAAAK wielką... aż mi słowa zabrakło na tą ostatnią ankietę...
Tym razem temat jest chyba prostszy. Trzy rzeczy do wyboru. Koty, psy i konie. Nie mogło być prościej.
Chodzi o ciekawostki na temat ras. Które zwierzę bardziej wam odpowiada? Głosujcie, proszę!

Złodziejka Książek- Recenzja powieści Markusa Zusaka

Złodziejka Książek

Doczekałam się. W końcu przeczytałam książkę, o której słyszałam już wiele razy. Napisana przez Markusa Zusaka powieść Złodziejka Książek opowiada piękną historię dziewczyny, która kradła książki, by móc poczuć moc słów. Liesel Meminger żyła w czasach, gdy w Niemczech u władzy stał Hitler, a Żydzi, jak i wszystkie inne narodowości, byli uznawani za podrasę i zamykani w gettach, bądź wysyłani do obozów koncentracyjnych. 
Cała opowieść przedstawiona jest z perspektywy osoby, która rzeczywiście mogłaby to wszystko zobaczyć, z perspektywy Śmierci. Książka opowiada o przyjaźni, miłości i poświęceniu. Główni bohaterowie, czyli przybrani rodzice Liesel, ukrywają w piwnicy Żyda, który w niedługim czasie staje się przyjacielem Złodziejki Książek. Dziewczynka ma też wiele przygód z Rudym, swoim rówieśnikiem. 
Autor cudownie opisał tamte czasy, oddał ich grozę, a także ślepe poparcie niektórych ludzi dla Hitlera. Pokazał nam, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy urodzili się w Hitlerowskich Niemczech. 
Mnie najbardziej urzekły wplatane przez Śmierć uwagi. Narrator co jakiś czas dodawał cos od siebie. Kto kiedy umrze, jak zginie i tak dalej.
Nie mogę wam powiedzieć zbyt wiele, bo tak na prawdę wszystkie kluczowe rzeczy muszą być zachowane w tajemnicy. Chciałabym jednak serdecznie polecić tę książkę nie tylko nastolatkom, ale także dorosłym. Jest ona bardzo dobrą powieścią, wartą nie tylko przeczytania, ale też zastanowienia się nad jej zagadnieniami, ale do tego musicie już dojść sami. 

Wasza Autorka poleca! 

piątek, 15 stycznia 2016

Sala Jadalna #1

-Dlaczego nie miałabyś tego zrobić?- spytała Aśka, gdy limuzyną jechałyśmy w stronę jedynego na rejonie Popolskim lotniska. Wiedziałam to z dwóch powodów. Po pierwsze: Rejon Stliczny znajdował się na terenach dawnej Francji, a tak długa droga kusiła przestępców i wrogów polityki i króla. Drugi powód był oczywisty. Zostałyśmy z Aśką, Esmeraldą i Maggie dobrze poinformowane na temat tego, co się w najbliższym czasie wydarzy i jak powinnyśmy się zachowywać. W podróży towarzyszyła nam cały czas uśmiechnięta kobieta z siwymi włosami i wieloma zmarszczkami na twarzy. Raczyła nas wieloma opowieściami, ale teraz umilkła i pozwoliła nam swobodnie porozmawiać.
-Nie wiem- odparłam.- Chyba nie potrafiłabym pozbyć się tego dziwnego wrażenia, że to wszystko jest z czyjejś woli. Że to nie moja decyzja.
-Nawet, gdybyś go kochała?- spytała Esmeralda. Była smukłą, wysoką blondynką o dużych niebieskich oczach i pełnych ustach, z których prawie w ogóle nie schodził uśmiech. Przedziałek na boku sprawiał, ze włosy opadały jej falami na twarz. Były ładnie wycieniowane, z przodu krótsze, do ramion, a z tyłu sięgały krzyża. 
-No...- zastanowiłam się chwilę.- To chyba by wszystko zmieniało, choć świadomość jakiegoś przymusu pozostałaby na zawsze- stwierdziłam po chwili.
 Maggie uśmiechnęła się. Miała na zębach kolorowy aparat. Termin jego zdjęcia przypadał na następne dni, ciekawe, co zrobią z nim w pałacu. Ciekawe też, czy i tamtejsi styliści pomyślą, ze włosy dziewczyny powinny wrócić do dawnego koloru. Teraz jasny, wręcz biały blond widać było tylko tuż przy głowie. Reszta jej pięknych prostych włosów była koloru niebieskiego.
-Ja chciałabym wygrać. Myśl, że mogłabym zacząć tak wiele znaczyć i zapewnić rodzinie lepsze życie. To...
 Aśka spuściła głowę i zagryzła wargi. Nie chciałam, żeby kończyła. To nie skończyłoby się dobrze. A ja musiałam przecież zachować zimną krew. Najdłużej jak się będzie dało. Na zamku w końcu zorientują się, że robię, to co robię i będzie po mnie.
 Tymczasem dotarliśmy na lotnisko. Lot był przyjemny, znane mi już wcześniej uczucie tym razem nie zachwycało mnie tak bardzo, jak wcześniej. Cieszyłam się, gdy w końcu wylądowaliśmy w Stolicznym. Gdy wyszłyśmy z samoloty zorientowałam się, ze reszta uczestniczek też już jest. Guwernantka wydała kilka ostatnich poleceń, udzieliła rad i ruszyłyśmy na spotkanie z rodziną królewską. Inne kandydatki musiały powściągnąć radość i ekscytację, ja próbowałam zapanować nad strachem i złością.
 Wmaszerowałyśmy równo do wielkiej sali, której piękna nie jestem w stanie wyrazić. Kryształowe żyrandole, ogromny stół, malowidła na suficie i ścianach, to wszystko, co już wcześniej widziałam, a i tak robiła na mnie ogromne wrażenie. Za każdym razem zapierało dech w piersi. A minęło już tyle czasu...
 Każda z nas starała się wyglądać dumnie i pięknie. Nawet ja. Choć w przeciwieństwie do innych nie uległam pokusie uśmiechnięcia się choćby na chwilę. Dlatego tak łątwo mnie dostrzegli. Bo byłam inna. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.