poniedziałek, 13 lipca 2015

Śmierciożerczyni

-Systematyka- oznajmiła po chwili nauczycielka, mierząc pasierba przenikliwym wzrokiem. Surowe spojrzenie jej niebieskich oczu zza prostych oprawek i grubych szkieł wydawało się nie pozostawiać wątpliwości. Pani Kukulska nie darzyła Thomasa jakimkolwiek uczuciem związanym z rodzicielstwem, ani nawet matczyną troską, o miłości nie wspominając.
-Gardzi mną- mruknął Thomas pod nosem uprzedzając moje pytanie.
 Nauczycielka zajęła się wyznaczaniem tematu kolejnej grupie. Nie musiałam przysłuchiwać się jej kolejnym pomysłom, żeby wiedzieć, że dostaliśmy najbardziej rozbudowany i chyba najbardziej skomplikowany temat do opracowania. 
-Dwa tygodnie na jak najbardziej szczegółowe i estetyczne przedstawienie zagadnień, które wam przydzieliłam. Rodzaj prezentacji zależy od was, a oceniać będę estetyczność, rodzaj zawartych informacji i sposób, w jaki je przedstawicie.
 Westchnęłam ciężko i osunęłam się lekko na krześle. Chyba musiałam zacząć brać przykład z Thomasa i nauczyć się mieć większość rzeczy gdzieś. A przecież zabawa dopiero się zaczyna.
 Nauczycielka zaczęła dość szczegółowo rozwijać dzisiejszy temat lekcji jakim były komórki. Spodziewałam się bardziej skomplikowanych tematów, ale najwidoczniej zawsze trzeba wrócić do początków, nim zacznie się wkraczać w trudniejsze sfery takiej nauki jaką jest biologia. 
 Przymknęłam oczy i jednym uchem słuchałam nudnych jak flaki z olejem wypowiedzi pani Kukulskiej. Nie wiem czemu, ale przez myśl przewinęło mi się wyobrażenie prawdziwej matki Thomasa. Jak bardzo była podobna do syna zanim... no właśnie, zanim co? Co sie z nią właściwie stało?
 To chyba nie jest pytanie na pierwszy dzień znajomości. Powróciłam myślami do nudnego głosu Kukulskiej przypominającego mi wszystko, co już wiem. Wraz z bardzo rozwiniętą chemią przyswoiłam dużą część materiały biologii oraz fizyki. Miałam naturalny dar do języków co było dla mnie w tej chwili chyba zbawieniem. Ułatwiło mi to wiele rzeczy, bo choć nadal zdarzały mi się głupie pomyłki mogłam uchodzić za prawdziwą Polkę. Jedyne więc, z czym miałam problemy, to historia i niestety geografia.
 Gdy powietrze przeszył ostry dźwięk dzwonka poderwałam się uradowana z miejsca. Pani Kukulska zmierzyła mnie wzrokiem. Raczej nie było to przyjazne spojrzenie. Thomas złapał mnie za rękę i ściągnął do pozycji siedzącej.
-Ona ma bardzo duże ego- zauważył cicho.- Lubi kończyć i zaczynać lekcję na swoich zasadach. Nie wychodzimy dopóki nam nie podziękuje- syknął. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Więc to zmienię- mruknęłam. Wstałam, zgarnęłam książki do torby i pewnym, nie za szybkim krokiem wyszłam z sali.
-Do widzenia, pani Profesor- powiedziałam do nauczycielki, a potem rzuciłam szybkie spojrzenie Thomasowi. Chłopak nie potrafił ukryć uśmiechu cisnącego mu się na usta, ale z drugiej strony coś nie pozwalało mu roześmiać się serdecznie i wyjść. Jakby się czegoś bał. 
 Nim jednak przekroczyłam próg drzwi Alchemik wstał i odezwał się szyderczym tonem do swojej macochy. Cała klasa zamarła.
-Najwyraźniej nie tylko ja sądzę, że lekcja już się skończyła- to powiedziawszy zgarnął swoje książki i podążył za mną.- A wy?- rzucił w stronę oniemiałych  uczniów. Respekt jakim cieszyła sie na lekcjach pani Kukulska nagle znikł. 
 Chłopca, a zaraz po nich i dziewczyny, zaczęli powoli pojedynczo wstawać i kierować sie do wyjścia. W końcu otworzyłam drzwi i równo z Thomasem wyszłam na zatłoczony już korytarz. Gdy tylko zostawiłam klasę za sobą wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Thomas takze zaśmiał się szczerze.
-Widziałeś jej minę, widziałeś?- zapytałam, a gdy przed oczami stanęła  mi po raz drugi rozdziawiona z niedowierzania gęba nauczycielki znów parsknęłam śmiechem. Po chwili zakrztusiłam się własną śliną i Thomas klepnął mnie mocno po plecach. Natychmiast się wyprostowałam.
-Będziesz miał przez to kłopoty?- spytałam choć byłam pewna, zę nie zabrzmiało to tak jak chciałam. Raczej jak poważne stwierdzenie.
 Alchemik machnął ręką lekceważąco.
-Było warto- dodał z uśmiechem. Wiedziałam dobrze, ze był to trochę wymuszony wyraz twarzy. Chłopak będzie miał spore kłopoty.- Już nie raz tak miałem. Najwyżej zatrzymam sie u matki- urwał nagle i przystanął.
-Coś nie tak?- spytałam powoli także się zatrzymując.
-Nie powinienem ci o tym wspominać- mruknął po czym się odwrócił. Już chciał odejść, gdy nagle raz jeszcze zatrzymał się i odwrócił.- Nikomu o tym nie mów- nakazał. W jego oczach czaił się strach.
 Ruszył szybkim krokiem w kierunku przeciwnym do którego zmierzaliśmy.
-Czekaj!- zawołałam. Przystanął.- Nie wiem, gdzie mamy lekcje!
 Prychnął rozbawiony.
-Plastyka... niestety- powiedział i zniknął w tłumie uczniów.
 Plastyka...
 Jak można nie lubić takiego prostego przedmiotu? A może chłopak miał na myśli coś innego?
 Czas się przekonać.

 Gdy dotarłam do gabinetu kilka minut przed dzwonkiem. Nie spieszyłam się i spodziewałam się, że Thomas już tam będzie, ale z całą pewnością zaskoczyło mnie, ze siedział z pierwszej, nie ostatniej ławce.
-To twój wybór?- spytałam siadając obok. Jakoś nie miałam ochoty szukać innego miejsca, przy jakiejś innej osobie. Chłopak wzruszył ramionami w odpowiedzi.
-Lubię ten przedmiot- odezwał się po chwili.
-Bardziej niż chemię?- spytałam.
 Dźwięk dzwonka całkowicie zagłuszył jego odpowiedź. Widziałam tylko bystre ciemne oczy wpatrujące sie we mnie z lękiem i zainteresowaniem.
-Możesz powtórzyć?- spytałam grzecznie, gdy dzwonek ucichł, a do klasy wpadli uczniowie. Thomas odwrócił się w stronę tablicy i nie odpowiedział. Starsza, miło wyglądająca nauczycielka weszła, a raczej wtoczyła się do klasy.
-Nie bardziej- szepnął po chwili Alchemik. Uśmiechnęłam sie pod nosem.
-Witam wszystkich serdecznie!- odezwała się głośno nauczycielka. Miała miły, donośny głos, który przyciągał uwagę i słuchaczy.- Może nie wszyscy wiedzę, że mamy w szkole nową uczennicę!- jej słowa niosły się echem po klasie, gdy szukała mnie wzrokiem w ostatnich ławkach. Zdziwiła się lekko, gdy ujrzała mnie tuż przed sobą. Uśmiechnęła się jednak ciepło i gestem dłoni zaprosiłą ,mnie na środek sali.
 Niechętnie wstałam i przecisnąwszy sie pomiędzy ławkami stanęłam pod tablicą. Ogarnęłam wzrokiem całą klasę i zaskoczona zauważyłam, że wszyscy zamiast patrzeć na mnie z jakimkolwiek poziomem zainteresowania, lub zajmować sie swoimi sprawami bez mrugnięcia okiem wpatrywali sie w nauczycielkę. Spojrzałam na grubą staruszkę o miłym wyglądzie. Zamrugałam mocno kilka razy. Oczy kobiety płonęły ogniem. Czarownica. Śmierciożerczyni. Przewertowałam informacje w głowie. Imperius. No tak, mogła kontrolować wszystko dzięki temu niewybaczalnemu zaklęciu. Ale po co? Zerknęłam na Thomasa i raz jeszcze mnie olśniło. Mogła kontrolować Alchemika.
 Szlag.
 Jeszcze raz rzuciłam szybkie spojrzenie na chłopaka. Miał ręce zaciśnięte z pięści. Nie był wyluzowany jak inni. Bronił się, jakimś cudem potrafił.
-Powiedz nam coś o sobie, kim jesteś?- narzuciła specjalnie nacisk na przedostatnie słowo. Kim. Poczułam silną pokusę, by odpowiedzieć jej:
-Nazywam się...- Naomi Havart. Ugryzłam sie w porę w język.- Natalia. Mam na imię Natalia- powtórzyłam starając się samą siebie przekonać, że tak jest.
-Kłamiesz- syknęła złowieszczo czarownica.- Jesteś Naomi Havart!- wykrzyknęła.- Poddaj się, a nie stanie ci sie krzywda- zbliżyła sie do mnie kilka kroków. Nie potrafiłam się ruszyć. Widziałam przerażoną i pełną niedowierzania minę Thomasa.- Zaklęcia niewybaczalne są trzy- powiedziała przez zęby.
-Znam je wszystkie- mruknęłam. 
 Sięgnęłam pamięcią do lekcji Zaklęć niewerbalnych. Quirrell je znał i mi też całkiem wychodziły. tylko czy zadziałają w takiej sytuacji? Warto spróbować.
 Skupiłam się w sobie. Petrificus totalus. Petrificus totalus.
 Spojrzałam na nauczycielkę ze złością i zdało się, że prawie wykrzyczałam w swoim wnętrzu formułkę zaklęcia pełnego paraliżu ciała.
 W jednej chwili ciało czarownicy zwiotczało, a potem zesztywniało i Śmierciożerczyni opadła z hukiem na ziemię. Uczniowie powoli odzyskiwali świadomości, a ja swobodę ruchów. 
 Mugole nie mogą sie dowiedzieć. Szlag! Co mam zrobić? Co mam do cholery jasnej zrobić?!
 Z pomocą przyszedł mi Thomas.
-Wiedziałem- mruknął.- Wiedziałem od początku.
 Wyjął z kieszeni rozpylacz wielkości odświeżacza powietrza i zaczął psikać uczniom przed nosami. Ci osuwali sie na krzesłach. Zasypiali.
-Co to?- spytałam z zainteresowaniem. Thomas szybko schował swoją zabawkę.
-Nieważne- mruknął.- Co to?- spytał wskazując na sparaliżowaną nauczycielkę.
-Śmierciożerczyni- oznajmiłam.
-Co?
-Zła czarownica- mruknęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz