sobota, 25 lipca 2015

Prorocze sny

 Razem z Orickiem zaniosłam Em do rogu, naszej bazy. Reszta trybutów, z tych którzy przeżyli, uciekła jak najdalej. Na horyzoncie dostrzec można było początki lasu otaczającego nasz tor przeszkód. Można było spokojnie założyć, że ci, którzy go dostrzegli, właśnie tam zwiali. Zakładałam także, ze już założyli drugi sojusz i trzymają się razem.
 Ułożyliśmy Emeralda na jednym z łóżek polowych. Fatia natychmiast założyłam mu opatrunek i podała tabletki przeciwbólowe. Lara przyniosła butelkę z wodą. podziękowałam jej skinieniem głowy i wzięłam ja od niej. Odkręciłam i przystawiłam Em do ust, a on zaczął pić.
-Powinien się przespać- powiedziała Fatia. Aaron od razu jej przytaknął. Kiwnęłam głową niezdecydowana.
 Lara zeszła na dół, gdzie Erwin i Orick rozmawiali o czymś głośno. Uciszyła ich. Fatia Pociągnęła Aarona za rękę w stronę schodów, ale on wyrwał się i usiadł na łóżku leżącym obok posłania Em. Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie. Nie zainteresowało mnie to tak bardzo, by się nad tym zastanowić. Hektor złapał ją za rękę i zaprowadził do innych.
 Westchnęłam cicho przypatrując się śpiącemu koledze. Przez myśl zaczęły mi przepływać wspomnienia dotyczące naszych wspólnie spędzonych chwil. Te wieczory przy ognisku, w lesie. Popołudnia nad jeziorem, upływające na łowieniu ryb i urządzaniu wyścigów w pływaniu. Te poranki na treningach, gdy razem śmialiśmy się z nieudolnych początkujących i krytykowaliśmy nauczycieli. Te wszystkie mile spędzone momenty, których nie zapomnę sprawiły, że po policzku spłynęły mi łzy. Aaron przypatrywał mi się bez słowa. Szybko otarłam je i głośno wciągnęłam powietrze.
-W porządku?- spytał dwuznacznie Aar. Sama nie wiedziałam, czy to było bardziej stwierdzenie, czy pytanie?

piątek, 24 lipca 2015

"Zło" ujęte

-Jakim cudem udało ci się opierać takiemu zaklęciu?- spytałam z niedowierzaniem.- Nawet czarodziejom czystej krwi przychodzi to z ogromnym trudem. Jest zaledwie kilka osób, które potrafią się temu oprzeć przez kilka pierwszych chwil. A później...
-Ty też potrafisz- odparł on ignorując kompletnie moje pytanie.
-Taaak, ale ja jestem czarownicą, a ty...
-Tia, najlepszą z najlepszych, nie?- spytał z ironią.
-Inaczej by mnie tu nie było- mruknęłam z sarkazmem.
-Weź, bo się przestraszę- mruknął on.
-Zaczynasz mi działać na nerwy- warknęłam.- Jakby nie było uratowałam cię i całą tą szkołę!
 W tym momencie do klasy wpadła reszta mojej ekipy. Fred zatrzymał się jak zamurowany kilka kroków przede mną i Alchemikiem.
-No nieźle- mruknęła Hermiona.
-Zamknij się!- krzyknęłam do niej. Draco zrobił skwaszoną minę.
 Odwróciłam się tyłem do Thomasa.
-Trzeba coś z tym zrobić.
-To proste, Oblivate i po sprawie- zasugerował Harry.
-Co? A, tak... Ja mówiłam o niej- ruchem głowy wskazałam na sparaliżowaną nauczycielkę.- Śmierciożerczyni. Dość zaciekła.
-Ale sobie poradziłaś- wtrącił Thomas.
 Fred i George w tym samym momencie zagwizdali z uznaniem.
-Zamknij się- poprosiła go Pansy.- Tobą też się zajmiemy- obiecała mu. Westchnęłam ciężko.

piątek, 17 lipca 2015

Misja dla córki Hadesa

-Wstawaj, Chester!- ryknął ktoś tuż obok mojego ucha. Znajomy głos. Jak ja się w ogóle znalazłam na ziemi?
 Nie pamiętam... Zaraz... Pamiętam! O mój Boże!
-Co się dzieje?- spytałam zaaferowana otwierając oczy. Szybko przywykłam do jasnego światła sączącego sie z nieba.- Czy my w ogóle żyjemy?- spytałam, gdy dostrzegłam Hadesa, ramię w ramię z przystojnym Tanatosem. 
-Być może moja obecność wyda ci sie myląca, ale tak... Wszyscy jeszcze żyjecie. Chyba...- odparł Tanatos podając mi rękę i pomagając wstać.
-Zawsze podobało mi się twoje poczucie humoru- mruknęłam, choć raczej nie miałam prawa tak sądzić, rozmawiałam ze Śmiercią po raz pierwszy. Raczej nie był to powód do dumy, choć może... w obecnej sytuacji...- Co sie stało?
-Zupełnie przypadkiem zgraja potworów znajdująca sie zupełnie przypadkiem w okolicy zupełnie przypadkiem dostała się do obozu i zaatakowała was...
-... zupełnie przypadkiem- dokończyłam za ojcem.- Gdzie Nico?
-Wezwał nas na pomoc, a potem gdzieś się rozpłynął- Hades wzruszył ramionami.- Walczysz z nami?- spytał.- Wiesz, Atena dobrze sobie radzi, ale wolałbym jej pomóc... Tak dla pewności.
 Czasem zastanawiam się, czy poczucie humoru jest w podziemiu dziedziczne... Nie wiem w jaki sposób, ale takie wrażenie utrzymuje się przy mnie cały czas, gdy tylko stykam się z ojcem, bratem, lub jakimś krewnym. Atena natomiast nie grzeszy jakimkolwiek poczuciem humoru, jak się dowiedziałam po chwili, gdy stanęłam do walki ramię w ramię z boginią.
-Mądrość zawodzi?- spytałam z uśmiechem odparowując szybki cios jednej z harpii, która chciała zaatakować Atenę od tyłu.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Troche nie fair

 Wieża nie była duża. Miła trzy poziomy o wymiarach około 4x4m. Tak mi sie przynajmniej zdawało, bo znajdujące sie dosłownie wszędzie półki i wieszaki z bronią utrudniały znacznie oszacowanie wielkości obiektu, który zdobyliśmy. 
 Szybko weszliśmy do środka. Aaron znalazł jakiś przełącznik i nacisnął go. Wieża rozbłysła światłem halogenów wiszących pod sufitem.
-Energooszczędne- mruknął Orick.
 Hektor i Em zatrzasnęli za nami drzwi i znaleźliśmy sie w bezpiecznym miejscu. Erwin i lara oglądali po kolei broń. Wspięłam sie po schodach. Na drugim pięterku znajdowało się jedzenie i ekwipunek. Na trzecim mieliśmy idealny punkt obserwacyjny z kilkoma łóżkami polowymi.
-Idealne miejsce- szepnęła Fatia. Uśmiechnęłam się pod nosem, tak idealne. Mogliśmy zostać tu tak długo jak chcieliśmy, a jednocześnie prowadzić akcje typu Zabić wszystko, co się rusza. Tak, to zdecydowanie idealne miejsce.
 Usiadłam na jednym z łóżek, a ból znów zaczął napływać. Zaczęłam ciężej i trudniej oddychać.
-Znalazłem to z jednym z plecaków- powiedział Aar siadając obok mnie.- To tabletki przeciwbólowe- dodał czytając nalepkę na opakowaniu. Podał mi trzy kapsułki. Połknęłam szybko. 
 Chwilę później ból zaczął się cofać ustępował nudzie.
-Co będziemy teraz robić?- spytałam zerkając przez okno. Inni trybuci jeszcze walczyli. Zawiązały sie nowe sojusze. Trzy wielkie sojusze i kilku samotników.- Dołączmy do walki. Mamy broń, mamy wszystko.
 Korciło mnie, żeby wbrew temu, co mogą powiedzieć moi towarzysze, porwać jakąś broń i rzucić sie w wir walki.
-Czemu nie- poparł mnie Em.- Zostawmy Fatię na straży i idźmy sie zabawić- dodał.
 Fatia spojrzała na niego spod zmrużonych oczu, ale nic nie odpowiedziała. Nie protestowała. Erwin poruszył sie niespokojnie i szepnął coś do Lary.
-Idźmy- powiedziała dziewczyna.
-Jestem za- oznajmił Orick, a Hektor kiwnął głową popierając kolegę. Uśmiechnęłam się i skierowałam do Aarona.
-Jak chcesz, to możesz z nią zostać- powiedziałam i ruszyłam do stojaka z bronią.
-Chyba żartujesz- mruknął Aar i poszedł za mną.

Śmierciożerczyni

-Systematyka- oznajmiła po chwili nauczycielka, mierząc pasierba przenikliwym wzrokiem. Surowe spojrzenie jej niebieskich oczu zza prostych oprawek i grubych szkieł wydawało się nie pozostawiać wątpliwości. Pani Kukulska nie darzyła Thomasa jakimkolwiek uczuciem związanym z rodzicielstwem, ani nawet matczyną troską, o miłości nie wspominając.
-Gardzi mną- mruknął Thomas pod nosem uprzedzając moje pytanie.
 Nauczycielka zajęła się wyznaczaniem tematu kolejnej grupie. Nie musiałam przysłuchiwać się jej kolejnym pomysłom, żeby wiedzieć, że dostaliśmy najbardziej rozbudowany i chyba najbardziej skomplikowany temat do opracowania. 
-Dwa tygodnie na jak najbardziej szczegółowe i estetyczne przedstawienie zagadnień, które wam przydzieliłam. Rodzaj prezentacji zależy od was, a oceniać będę estetyczność, rodzaj zawartych informacji i sposób, w jaki je przedstawicie.
 Westchnęłam ciężko i osunęłam się lekko na krześle. Chyba musiałam zacząć brać przykład z Thomasa i nauczyć się mieć większość rzeczy gdzieś. A przecież zabawa dopiero się zaczyna.
 Nauczycielka zaczęła dość szczegółowo rozwijać dzisiejszy temat lekcji jakim były komórki. Spodziewałam się bardziej skomplikowanych tematów, ale najwidoczniej zawsze trzeba wrócić do początków, nim zacznie się wkraczać w trudniejsze sfery takiej nauki jaką jest biologia. 
 Przymknęłam oczy i jednym uchem słuchałam nudnych jak flaki z olejem wypowiedzi pani Kukulskiej. Nie wiem czemu, ale przez myśl przewinęło mi się wyobrażenie prawdziwej matki Thomasa. Jak bardzo była podobna do syna zanim... no właśnie, zanim co? Co sie z nią właściwie stało?