środa, 27 maja 2015

Ręce pełne roboty...

 Pierwszy dzień w szkole. Nigdy nie lubiłam tego uczucia. Podjechaliśmy pod budynek szkoły nowym mercedesem. Ja, Fred, George, Pansy i Zabini. Na czas misji każdy z nas przybrał nowe nazwiska. Przekazali nam je razem z naszymi historiami, dopiero przed wyjazdem. Ja byłam na ten czas Natalią Kraśnicką. Fred i George to tym razem Maciek i Tomek Słupscy. Pansy jest od dziś Moniką Hersińską, a Blaise Nathanem Dębickim. Wszystko się pozmieniało i teraz często myli mi się, co powinnam powiedzieć ciekawskim osobom.
 Pod szkołą czekali już na nas Harry, Ron, Draco i Hermiona. Harry na kilka dni stał się Jakubem Wolskim, Ron Damianem Gońcem, Draco Michałem Smolińskim, a Hermiona Hanką Jasińską. Wszyscy pochodziliśmy z tego samego miasta, Krakowa. Łączyło nas wspólne mieszkanie u rodziców Hermy, teraźniejszej Hanki. Wyprowadziliśmy się tu z racji szkoły. Mieszkamy w dwóch dużych mieszkaniach na pierwszym piętrze kamienicy przy ulicy Sosnowieckiej 3. Nic więcej nie musicie wiedzieć. I my nic nie wiemy.

 Razem weszliśmy do szkoły. Pierwsza lekcja, naturalnie chemia, miała się odbyć na trzecim piętrze budynku, w gabinecie 41. Wspięliśmy się więc po około stu schodach i jeszcze przed dzwonkiem zajęliśmy miejsca na tyłach klasy. Nasz plan układał się wspaniale, bo wszystkie chemie mieliśmy razem, a ja chodziłam na resztę lekcji z alchemikiem.
 Podczas, gdy moi przyjaciele rozmawiali, ja skupiłam się na drzwiach i osobach, które przez nie wchodziły do klasy. Zadzwonił dzwonek i drzwi zamknęły sie za wysoką nauczycielką w czerwonych okularach. Nigdzie śladu przystojnego miłośnika alchemii. 
-Dzień Dobry!- powiedziała wesoło nauczycielka zasiadając za biurkiem i otwierając dziennik. Zaczęła sprawdzać obecność. Dotarła do ostatniej ze standardowych pozycji na liście i przeczytała.- Thomas Zimmermman?
 Drzwi otworzyły się i alchemik wmaszerował do środka. 
-Twoje idealne wejścia już na nikim nie robią wrażenia- westchnęła znudzona nauczycielka. Thomas wzruszył beznamiętnie ramionami. Do bólu przypominał młodego Riddle'a. Teraz spojrzał na mnie zniesmaczony z nieukrywaną wściekłością. Zajęłam jego miejsce. Uśmiechnęłam się złośliwie. Usiadł w ławce tuż za mną. Jedynej, która została wolna.
 W tym gabinecie były trzydzieści dwie pojedyncze ławki poustawiane w czterech rzędach po osiem. Ja siedziałam za Fredem, w przedostatniej ławce.
-Powitajmy nowych uczniów!- odezwała się jeszcze nauczycielka. Kazała nam wstać i powiedzieć coś o sobie. Standard.
-Jestem Natalia Kraśnicka- odezwałam się jako pierwsza. Wszystkie oczy zwróciły sie na mnie. Nie krępowałam się. Miałam an sobie krótkie spodenki i luźną bluzkę na cienkich ramiączkach. Lekki makijaż podkreślał moje oczy. Brązowe włosy falami opadały na moje nagie ramiona.- Jestem z Krakowa. Uwielbiam chemię i biologię. Zostawiłam w domu cztery psy rasy owczarek niemiecki. Moja matka nie żyje. Ojciec zaginął w Amazonii.
 Usiadłam i uśmiechnęłam się przekonująco do osób, które jeszcze nie oderwały ode mnie wzroku. Czułam także na sobie palące spojrzenie osoby za mną. Nie przysłuchiwałam się zbytnio wypowiedziom reszty paczki. Zastanawiałam się nad motywami Alchemika. Wydawał się taki normalny. Może oprócz tego spojrzenie, które przywoływało wspomnienia mojej dawnej misji, podczas której pomagałam Harremu zabić Voldemorta i przez chwilę widziałam młodego Riddle'a. Teraz znów powrócił ciężar jego spojrzenia. Jakby obwiniał mnie o całe to zło. W spojrzeniu alchemika nie było obwiniania, była czysta niechęć. Jakbym była po prostu gorsza.
 Lekcja płynęła powoli, a czas dłużył się przy każdej znanej już definicji wpisywanej do zeszytu. Co jakiś czas zerkałam do tyłu. Thomas był typowym łobuzem. Zeszyt i piórnik walały się po ławce w nieładzie, a pięć różnych długopisów służyło do wszystkiego, ale nie do zapisywania notatek w zeszycie. Może chłopak już wszystko umiał, a może mu się nie chciało. Nie w to miałam wnikać. Mimo dobrych podstaw od początku czułam, że to będzie długie zadanie.
-Wasze zadanie domowe będzie pracą w czteroosobowych grupach,które wybiorę- oznajmiła nauczycielka, gdy do dzwonka na przerwę zostało parę minut.- Temat pracy to aktywność chemiczna metali w reakcjach zobojętniania.
 Kobieta pochyliła się nad dziennikiem i zaczęła na oślep wybierać po cztery osoby.
-Thomas Zimmermman- powiedziała.- Natalia Kraśnicka. Sylwia Kociubińska. Kacper Dąbrowski.
 Podniosłam głowę, gdy wymieniła te cztery nazwiska. Super. To był sarkazm.
 Nie miałam najmniejszej ochoty na pracę w grupach, a już na pewno nie na pracę w grupach bez Freda.
 Rozejrzałam się po klasie szukając dwóch pozostałych osób.
-Sylwia- szepnął Thomas prosto do mojego ucha.- To ta gruba z pierwszej ławki. Kacper to kujon. Kompletne zero z chemii. Zdaje się, że mamy ręce pełne roboty...

2 komentarze:

  1. Można prosić o kontynuację tego? ^^ Bardzo mnie to wciągnęło i pozostawiło niedosyt :') :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Pracuję na razie nad Igrzyskami, ale potem lecę z kolejnym rozdziałem o Naomi. Dzięki za przeczytanie.

      Usuń