sobota, 9 maja 2015

Dwunastka dla Jedynki!

 Ostatnie dnie, te dwa mega długie dni po pokazie przed sponsorami wyglądały dość podobnie. Pierwszego siedzieliśmy razem z mojej sypialni. Na stoliku leżały w nieładzie opakowania po chipsach i butelki po napojach. Szklanki walały się dosłownie wszędzie, a na dywanie pełno było okruchów. Ja, Emerald, Orick, Hektor, Fatia i Aaron siedzieliśmy w rzędzie na krawędzie mojego łóżka i patrzeliśmy w telewizor jak zahipnotyzowani. Mimo dobrego nastroju i trwającej cały czas zabawy przerwaliśmy by obejrzeć wyniki wczorajszych konkurencji.
-Robimy zakłady?- spytał z łobuzerskim uśmiechem Hektor. 
-Dobra- odezwał się Orick.- Zakład...- zamyślił się.- Zakład, że Rose zdobędzie dwunastkę!
-Nazywam się Ruby- mruknęłam cicho, ale wszyscy mnie zignorowali.
-Według mnie będzie miała 11- odezwał się Aaron. Fatia uśmiechnęła się.
-Dołączam się- oznajmiła.
-Ja stawiam na 10.
-Dzięki, Em, że we mnie wierzysz!- wyszczerzyłam się do niego. 
-A ty, Hek?- spytał Orick używając przezwiska, które ostatnio nadałam Hektorowi.
 Chłopak wzruszył ramionami.
-11?- odpowiedział pytająco.
-O co się zakładacie?- wtrąciłam.
-O ciebie- palnął Orick, a reszta wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
 Spojrzałam w telewizor. Prowadzący skończył gadać. Dopiero teraz zauważyłam, że to nie Caesar. Gdzie się podział Flickerman?
-A teraz przechodzimy do wyczekiwanych wyników wczorajszych starć. Zaczniemy jednak niezbyt tradycyjnie, bo od końca- powiedział młody mężczyzna z zielonymi włosami postawionymi na żel.- Dystrykt 12- Luxuria Otton, 3 punkty, Sten Ailes, 2 punkty. Dystrykt 11- panny Innocence, Ava- 6, Ana- 5. Dystrykt 10-  Fatia Andera- 7, Aaron Dorus- 10 punktów!- Aaron uśmiechnął sie pod nosem.- Dystrykt 9- Tanya Olsen- 5, Sam Konnor- 7. Dystrykt 8- Hektor Anders- 9, Orick Marvel- 9. Dystrykt 7- Luissane Midnight- 4, Cornel Digger- 3 punkty. Dystrykt 6- Katherine Aladus- 4, Felix Made- 5. Dystrykt 5- Connor Moody- 7, Alastor Brave- 6. Dystrykt 4- Lara Alter- 8 punktów! Erwin Mike- 9 punktów! Dystrykt 3- Livon Tetriss- 6, Korrie McCulghy- 5. Dystrykt 2- Panny Ruff!- po 8 punktów! I dystrykt 1- Emerald Votary- 10 punktów! Oraz prześliczna Ruby Rebel- 12 Punktów, czyli najwyższy wynik!
 W pierwszej chwili im nie uwierzyłam, potem odczułam panujące w pokoju zaskoczenie. Jedynie Orick uśmiechał się łobuzersko, pewny siebie.
-Wygrałem!- wykrzyknął i wskoczył mi na plecy. Zgięłam się lekko pod jego ciężarem.
-Hej!- krzyknęłam i zrzuciłam go z siebie.- To, że wygrałeś, nie znaczy, że możesz sobie pozwalać- wysiliłam się na jak najbardziej chłodny ton głosu, ale tak naprawdę miałam ochotę sie roześmiać. Chłopacy byli tacy infantylni. -Em, Aaron, gratulacje- powiedziałam.- Dziesięć punktów, łał.
-Taa..- skomentował moje gratulacje Aaron. Fatia uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że taka będzie reakcja jej dystryktowego partnera. Prawda, która znana jest wszem i wobec, jest taka, że Aar lubi być zawsze pierwszy.
 Miła atmosfera gdzieś wyparowała i do końca dnia mieliśmy się tak omijać. Mieliśmy, ale tak się nie stało, bo wpadła Cashmere i oznajmiła, że osoby z ocenami powyżej dziesięć włącznie są proszone na wywiad z nowym prowadzącym, Gordonem Greenem. Zerwałam sie z miejsca i podbiegłam do szafy. Wyjęłam z niej pierwszą lepszą sukienkę i ubrałam się w nią. Miałam serdecznie gdzieś, że w pokoju nadal siedzi czwórka chłopaków. Obejrzałam w lustrze swoją kreację i stwierdziłam, że ciemnozielona sukienka z rozcięciem po prawej stronie sięgającym pępka, jest dobrym wyborem, choć może posiada trochę za duży dekolt. Mimo tego podjęłam już decyzję i zabrałam się za makijaż. Choć nie był on moją mocną stroną, dziś musiałam się z nim uporać i muszę przyznać, że efekt końcowy pochwaliła nawet moja stylistka. Była też trochę naburmuszona, że nie wzięłam jej do pomocy, ale w końcu jej przeszło.

 Gdy Em i Aar przygotowywali się do wystąpienia, ja czekałam już przy wyjściu. Sama nie wiem, jak zdążyłam uwinąć się przed nimi.
Wszyscy razem weszliśmy do studia i zajęliśmy miejsca naprzeciw prowadzącego. Gordon Green był niewysoki, rysy jego twarzy były ostre i chłodne. Nie uśmiechał się do nas tak jak Caesar. ten wesoły był nawet poza kamerami. Tym większe było nasze zdziwienie, że usunęli go z anteny w trakcie igrzysk.
 Kamerzyści dali nam znak i weszliśmy na wizję. Green okręcił sie na fotelu w stronę jednej z kamer i zaczął program.
-Dzień dobry! Czas na wyczekiwaną rozmowę ze zwycięzcami rozgrywek przed igrzyskowych!- uśmiechnął się szeroko i sztucznie. Boże, jaka tandeta.- Oto nasze złote trio. Przed wami Ruby Rebel, Emerald Votary i Aaron Dorus!
 Rozejrzałam się spokojnie po studiu. Zgromadziła się w nim spora grupa mieszkańców Kapitolu i teraz wszyscy bili brawo. Uśmiechnęłam się pod nosem modląc za razem, by żadna kamera tego nie uchwyciła.
-Ruby, jak się czujesz uzyskawszy tyle punktów?- spytał Gordon. Odwróciłam się do niego łaskawie.
-Jak wszyscy- odparłam.- Nie jestem przecież lepsza. Po prostu zrobiłam lepsze wrażenie. Może się jeszcze zaskoczycie- dodałam.
 Em spojrzał na mnie krzywo, a potem odpowiedział lakonicznie na kolejne pytanie Greena. Zignorowałam jego reakcję. Z całej siły pragnęłam pokazać ludziom, że igrzyska są nie są jedynie rozrywką. Przypadkowi ludzie, którzy znajdą się na arenie też mieli rodzinę, znajomych i pasje. A teraz zostali oderwani od rzeczywistości by zginąć dla uciechy ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia, co to jest poświęcenie, wysiłek i praca dla innych, bardziej potrzebujących. Fakt. Nasz dystrykt jest jednym z bogatszych i nie zmagamy się tam z taką biedą jak w dwunastce, a daleko nam do wygód Kapitolu.
 Aaron spojrzał na mnie wyczekująco.
-Pytałem, czy jesteś zadowolona ze swej popularności?- powtórzył niecierpliwie Gordon. Miałam ochotę się roześmiać. Zadowolona z popularności? To tak, jakby zapytał się świnię, czy cieszy się, że idzie na rzeź.
 W odpowiedzi wzruszyłam jedynie ramionami.
-Nic mi po popularności, jeśli zginę. Wolałabym coś bardziej pomocnego- odparłam z uśmiechem. Em i Aar pokręcili głową załamani. Natomiast reakcja publiczności była zupełnie odmienna. Wszyscy zaczęli klaskać, jakbym właśnie powiedziała, że zamierzam wygrać. Może i tak było, w końcu jeśli potrzebuję pomocy, znaczy, że jednak chcę przeżyć.
 Rozparłam się w fotelu i zaczęłam nudne odliczanie do końca wywiadu. Ten jednak zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Gdy w końcu skończyliśmy czułam się wyczerpana. Powłócząc nogami wróciłam do pokoju, gdzie czekali sojusznicy. Nie zwracając uwagi na ich pytania rzuciłam się na łóżko tuż obok Oricka i przykryłam twarz poduszką. Słyszałam jak przez mgłę, jak Aaron i Emerald opowiadają o wywiadzie. Gdy w końcu ktoś zapytał mnie o zdanie odsunęłam poduszkę i powiedziałam:
-Żenada. Gdzie sie podział Caesar? On był przynajmniej znośny.
 Rozpoczęła się dyskusja o tym, gdzie i dlaczego może być nasz stary dobry prowadzący. Trwała do wieczora, aż do kolacji, którą zjedliśmy wszyscy razem w salonie naszego apartamentu.
 Zapadła spokojna noc, a potem zaczął się kolejny, jeszcze gorszy dzień. Dzień ostatniej z parad. Jak powiedziała Cashmere, podczas parady publiczność oceni poparcie dla poszczególnych osób poprzez wiwaty i oklaski. Słaby sposób, ale przynajmniej dowiem się na jak dużą pomoc mogę liczyć.
-Czyj to był pomysł?- spytałam, gdy mentorka wyjawiła mi tę nowinkę.
-Na pewno nie mój- odparła ona.- Okropny.
 Ale mino wszystko od razu po śniadaniu moja stylistka porwała mnie do swojego małego królestwa i pokazała nowe suknie. Wybrałam granatowo- fioletową z częściowo odsłoniętym brzuchem i przebrałam się w nią. Byłą uszyta ze sztywnego materiału. Potem Johanna zrobiła mi makijaż i uczesała włosy. Przejrzałam się w lustrze podziwiając jej dzieło.
 Następnie Cashmere zabrała mnie i Emeralda do miejsca, w którym odbywała sie pierwsza parada. Znów mieliśmy wsiąść do rydwanów. Nim zajęłam swoje miejsce przyjrzałam się Emeraldowi. Wydawał się spięty. Jego granatowy garnitur opinał się lekko na umięśnionych ramionach. Chłopak patrzał przed siebie. Miał zaciśniętą szczękę i pięści. Mrugał nerwowo co chwilę. Dziwne, zawsze wydawało mi się, ze był spokojny.
 Wspięłam się na rydwan i stanęłam obok niego. Wyjechaliśmy. Duża arena i trybuny pełne ludzi nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak pierwszym razem. Uśmiechnęłam sie jak najbardziej naturalnie i zaczęłam machać do publiczności. Potem wzięłam Em za rękę i unieśliśmy splecione dłonie do góry. Wiwatujący tłum szalał. Zatrzymaliśmy sie i czekaliśmy na resztę rydwanów, które pon chwili dołączyły. Snow znów wygłosił nudne przemówienie, w którym oznajmił ważność dzisiejszej parady. Potem mikrofon przejął Gordon Green i mimowolnie się skrzywiłam. Wciąż ani słowa o zniknięciu Caesara.
-Droga publiczności! Znamy już zasady dzisiejszej konkurencji! Proszę o oklaski, Dystrykt Pierwszy Ruby Rebel!- gdy po błogiej ciszy znów rozległy się wiwaty mimowolnie się skrzywiłam, a uszy zapiekły mnie przeraźliwie. Zaraz jednak zreflektowałam się i ignorując ból zaczęłam się uśmiechać i machać.- Dziękuję, dziękuję, a teraz jej towarzysz z dystryktu, Emerald Votary!- i znów zaczęło się klaskanie i gwizdanie, choć tym razem słabsze, co nie uszło niczyjej uwagi, a już na pewno nie mojej, czy Snowa.
 Padały kolejne nazwiska  oklaski słabły, aż doszliśmy do Dystryktu Ósmego i zawiwatowano dla Oricka, a potem dla Hektora. Równie duże oklaski mieli też Aaron i Fatia. Wszyscy wiedzieli już o naszym sojuszu i chyba bardzo nam sprzyjano. Nie powiem, żebym się nie cieszyła, ale nieustannie dołowało mnie to, ze ci ludzie za nic mają naszą śmierć, więcej, będą się nią emocjonowali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz