Marlena Adelajda
Wejście w ten fascynujący, pełen uroku i tajemnic świat okazało się bardzo miłym przeżyciem. gdy Madame Lawson zaprowadziła mnie do Wielkiej Sali Bawialnej, która, jak wyjaśniła, pełniła rolę szkolnej świetlicy, miejsca spotkań uczniów. Była otwarta przez okrągłe dwadzieścia cztery godziny. Zgromadziła sie tam teraz większość uczniów, mieszkańców ośrodka, jakim była szkoła. gdy Madame otworzyła drzwi wszyscy wstali, przerwali swoje zajęcia i spojrzeli w naszą stronę.
-Sahaile Madame Lawson- rozległ sie okrzyk. Nie zrozumiałam pierwszego słowa.
-To znaczy witamy- oznajmiła cicho dyrektorka. Kiwnęłam głową.- Moi drodzy Serebinies!- oznajmiła głośno.- Dziś pierwszą przemianę przeszła nasza koleżanka, Marlena Adelajda Konieczna. Jest ona hybrydą!- ostatnie słowo poniosło się echem po sali. Wszyscy automatycznie zaczęli klaskać, jakby to było coś. Poczułam sie lekko zagubiona, ale w gruncie rzeczy wcześniej lubiłam być w centrum uwagi, czy wraz z przemianą to się zmieni?- To nie koniec niespodzianek. Marlena ma w sobie demona, wampira, widmo i weterana- niektórzy wydali z siebie odgłosy zdumienia, inni radości, a jeszcze inni zaklaskali nerwowo. Zawinęłam na palcu pasmo swoich czerwonych włosów. Madame Lawson rozejrzała sie po sali. Zanim coś powiedziała odezwała się jakaś dziewczyna.
-Cześć Marleno- powiedziała.- Jestem opiekunką hybryd w naszym domu. Znajdę ci pokój na piętrze- powiedziała oschle. Chyba nie zapałała do mnie sympatią, ale dlaczego? Czy coś jej zrobiłam? Może tak jak ludzie była zazdrosna?
-Ja pomogę!- wyrwała sie nagle jakaś dziewczyna. W jej głosie było słychać szczere zainteresowanie, chęć poznania.
-Nie jesteś nawet hybrydą- warknęła Oschła. odwróciła się do mnie i powiedziała- Nie zwracaj na nią uwagi, jestem Kamilie Salvatorius. Wampir z widmem.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę przeciwną niż przyszłam. Ja mimo to stanęłam twardo na nogach i nie ruszyłam sie. Pociągnęła mocniej. Druga dziewczyna podeszła do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Biło od niej radością, to że to czułam wiąże sie chyba z moimi mocami.
-Jestem Cassie Demitriev, upadła anielica- oznajmiła. Wyrwałam rękę z uścisku Kamilie i chciałam zerknąć na Madame, ale jej już nie było. Uczniowie zaczęli wracać do swoich wcześniejszych zajęć.
-Diablica?- pokręciła głową.- Madame nie mówiła mi o Upadłych Aniołach....
-Och, bo nie ma takiej rasy- oznajmiła Cassie prowadząc mnie na piętro.
Na samym początku warto wspomnieć, że szkoła jest grupą siedmiu budynków ustawionych powiedzmy na lini koła. łączą się one kilkudziesięciometrowymi korytarzami, a w środku jest dziedziniec porośnięty różnorodną roślinnością. Cała posiadłość znajduje się na planie ogromnego prostokąta ogrodzonego grubym wysokim murem z wieżami na wierzchołkach kątów. Na wolnej przestrzeni posadzono drzewa i z czasem wyrósł tam park, w którym łatwo było sie zgubić, gdyby nie kamienne ścieżki zbudowane przez weteranów. Same budynki we wnętrzu przypominały bardziej pałacowe pomieszczenia niż szkołę, czy internat. Długie korytarze z wysokim sklepieniem i pozłacanymi żyrandolami pod sufitem. Ściany w pastelowych, jasnych i ciemnych kolorach, liczne freski wyglądające na bardzo stare, lecz dobrze zachowane. Podłoga wyłożona kamiennymi płytami. Drzwi przypominające bardziej tajemnicze wrota, czarne lub brązowe, rzadziej białe, rzeźbione i ogromne, czubkiem zakończonym ostrym łukiem dotykały prawie sufitu. Okiennice były równie ogromne. Czyste szkło połyskiwało między pozłacanymi ramami. W kuchni i pokojach znajdowały się długie kolorowe zasłony, a w gabinetach i świetlicy delikatne zasłonki. Niektóre z korytarzy między pokojami wyłożone były czerwonymi lub granatowymi dywanami. W jednym z budynku znajdowała się szkoła, w drugim sale treningowe i strzelnice. W trzecim dormitoria, czyli sypialnie męskie, a w czwartym damskie. W piątym znajdują się biblioteka, świetlica, pokój gier, czytelnia i małe prywatne kino. W szóstym znajdują się składy sprzętu, broni i archiwa, a w siódmym pokoje służby i niektórych nauczycieli. Na strychu każdego z budynków można znaleźć prawdziwą graciarnię, z której przedmioty mogłyby spokojnie opowiedzieć historię ostatnich kilku wieków. Pierwszy, trzeci, czwarty i piąty budynek mają po trzy piętra i strych. Łączą się one powietrznym korytarzami na wysokości drugiego z pięter, które krzyżowały się na środku dziedzińca podparte grubą kolumną. Na niej jedna z uczennic wyrzeźbiła kiedyś Piekło, Ziemię i Niebo.
Szłyśmy razem z Cassie tym korytarzem. Nim skręciłyśmy do dormitoriów zerknęłam przez okno na dziedziniec. Drzewa prześcigały się w zdobywaniu światła i pięły do góry. W końcu oderwałam się od tego cudownego widoku i weszłam w kolejny korytarz.
-Chyba poproszę Madame o mapę- mruknęłam, gdy Cassie nakazała mi skręcić jeszcze jeden raz. Doszłyśmy do schodów i wspięłyśmy się na trzecie piętro. Tam sufit był już niższy, ale wszystko wyglądało równie dostojnie.
-To piętro zajmują wampiry, hybrydy i ja- oznajmiła dziewczyna. No tak, była jedyną upadłą anielicą.
-Jak to się stało?- spytałam niebieskowłosą.-Skoro nie istnieje rasa upadłych aniołów, diabłów... To o co chodzi?- moje słabość do zadawania pytań nie zniknęła.
-Urodziłam się jako Córka Światłości w jednym z ważnych klanów, stałam się anielicą z domieszką krwi demona i musiałam udowodnić im tę pieprzoną lojalność! Jakby więzy krwi i rodzina im nie wystarczyły- była lekko poddenerwowana. Zauważyłam, że poruszyłam dość niebezpieczny temat, ale ona chyba potrzebowała komuś powiedzieć, co czuje. Nie miała oporów z wyjawieniem mi tej historii.- Wysłali mnie na łowy, jak każdego łowcę, który ma w sobie krew demona. Tacy też się rodzą wiesz? To los ich tak stwarza... No więc poszłam. Miałam usidlić jakiegoś demona, czy hybrydę- mimowolnie wzdrygnęłam sie, gdy wymieniła moją rasę.- Nie zabijać. Przyprowadzić im. Wyruszyłam o świcie. Nie żegnałam sie. Z takiej wyprawy rzadko kiedy sie wracało- jej głos stał się smutny, a aura radości zniknęła całkowicie.- Znalazłam demona, ale nie w taki sposób, jak bym chciała. Uwiódł mnie nim dowiedziałam sie kim jest. Zakochana zerwałam więzy rodzinne i porzuciłam Światło dla Mroku. Demon zabrał mnie tu. To były początki ośrodka. Madame Lavson była malutka- dziewczyna zawiesiła głos.- Wiesz, że mam 296 lat?- dodała weselszym tonem. Zdziwiłam się. Wiedziałam, że Madame Lawson była starsza niż wyglądała, ale z prostej logiki i wyjaśnień Cassie wynikało, że ma około 280 lat.
-Wow- wyszeptałam tylko. Zaniechałam dalszych pytań w stronę nieprzyjemnego tematu.
Chwilę później zatrzymałyśmy sie przed wysokimi, ciemnobrązowymi, zakończonymi szpicem, rzeźbionymi drzwiami. Miały one mosiężne klamki i kołatki. Płaskorzeźby przedstawiały przedstawicieli poszczególnych ras obu stron. Przepiękne Anielice, delikatne wróżki, sprytne i zuchwałe demony, rozmyte lekko widma, oblizujące się wampiry, zmiennokształtni w trakcie przemiany, łowcy na koniach, weterani w pościgach, wilkołaki w swojej naturalnej postaci nie przypominającej ani trochę człowieka, czarodzieje używający magii i wreszcie najbardziej fascynujące i przyciągające wzrok hybrydy.
Nie mogłam sie napatrzeć.
-Rzeźbiła je Nadine Lawson, starsza siostra Madame. Ona tu kiedyś mieszkała- powiedziała Cassie z podziwem w głosie.- Masz szczęście, że Madame przydzieliła ci ten pokój. To znaczy, że ma do ciebie zaufanie i wie, że będziesz dobrą uczennicą. No, i ja mieszkam obok.
Palcem wskazującym pokazała na niezwykłe drzwi które z czerni na dole przechodziły w biel na górze. Były prostokątne i miały wyrzeźbione róże, które zabarwiono na soczysty brąz. Kolor taki miały na przykład bursztynki, które także należały do zdobienia tych wrót.
-Zdradzę ci sekret- szepnęła dziewczyna.- Tylko my mieszkamy same!- wykrzyknęła z radością, która na nowo wstąpiła w jej serce.
Adrian Ignacy
Byłem już w lesie i rodzina mnie nie widziała. Przede mną w całej swej okazałości stała Selene Romanović. Przepiękna dziewczyna, która swą przemianę miła za sobą od dwóch lat. Siedemnastolatka była bardzo piękna i tajemnicza. Wiedziałem wszystko to, co miałem wiedzieć. Zawsze pozwalała mi na tyle, ile chciała ona. Była dla mnie zagadką. Bardzo seksowną. Nawet Liluśka nie mogła równać sie z nią urodą. Nie wiem jednak, czy sprawiedliwie jest je porównywać.Selene miała dorosłą i bardzo królewską urodę, a Lilianna byłą delikatna i śliczna. To zupełnie inne dziewczyny także pod względem charakteru. Twarda i wręcz dzika Romanović nie miała nic z subtelnej aczkolwiek upartej Sanny.
Teraz Selene zagrodziła mi drogę. Złapała mojego konia za wodze i prowadziła ścieżką.
-Demon?- syknęła i nie zabrzmiało to jak pytanie.- Czuję w twojej krwi demona, Łowcze- uśmiechnęła się gdy to mówiła, a w jej oczach pojawił sie błysk zrozumienia.- Wysłali cię na polowanie, Adi?- spytała, choć dobrze wiedziała, że tak.- Wredne sukin...
-Selene, hamuj się- przerwałem jej z uśmiechem błąkającym się w kąciku ust.- Damie nie przystoi.
-Nie jestem damą Ajgo- powiedziała używając chyba najgorszego z moich przezwisk. Uśmiechnęła sie, gdy ja sie skwasiłem. Kańtoch zadreptał w miejscu i postawił uszy.
-Dobra, przestań. Muszę złapać jakąś hybrydę, czy demona i wracam- powiedziałem rozglądając sie w poszukiwaniu tego, co wypatrzył mój koń. Nagle ten spłoszył się lekko i położył uszy po sobie. Cofnął sie szybko kilka kroków. Na chwilę uspokoił sie, po czym stanął dęba i bryknął. Selene cofnęła sie za drzewo. Nadal rozglądałem się nerwowo próbując dojrzeć to, co on. Chwila nieuwagi i koń bryknąwszy zrzucił mnie z grzbietu. Upadłem na twarde kamienie które tworzyły ścieżkę. Poczułem jak na klatce piersiowej robi mi sie ogromny siniak.
-Kańtoch!- zawołałem. Selene spróbowała powstrzymać sie, ale po chwili wybuchnęła śmiechem, jak zawsze, gdy słyszała to imię.
-Po raz setny powtarzam ci, że miałem wtedy cztery lata- warknąłem wpatrując sie w zad znikającego między krzakami konia. Nie zawrócił. Musiał śmiertelnie sie przestraszyć, on zawsze się mnie słuchał.-Tam coś jest- powiedziałem wskazując ręką krzaki za Selene. Ta spojrzała w tamtą stronę i zaciągnęła sie powietrzem.
-Rzeczywiście- od razu spoważniała. Wąchnęła jeszcze raz.- Dwie, nie trzy, demonice- oznajmiła po chwili. W jej głosie nie było ani jednej nutki strachu. Wyczuwałem raczej zadowolenie.
Zza krzaków wynurzyły się trzy młode dziewczyny. Tylko niewielkie różki wystające spomiędzy burzy włosów wskazywały na tę rasę. Demonice były do siebie bardzo podobne. Jednocześnie przypominały one także Selene. Miały ciemnawą cerę, długie bujne brązowe włosy i ciemnoszare oczy. Twarz Selene była jednak trochę jaśniejsza. Wszystkie trzy dziewczyny się uśmiechały. W końcu nas zauważyły i przerwały pogawędkę. Najpierw dojrzały Romanović i rzuciły sie na nią. Nie zrobiły tego jednak po to, by ją zabić. Przytuliły ją.
Demonice przytuliły Selene.
Potem dojrzały mnie i ich nastrój diametralnie się zmienił Obnażyły kły i zawarczały wściekle. Odsunąłem się od nich i uniosłem ręce. Nie byłem pewien, czy pokonał bym jedną, a co dopiero trzy.
-Właśnie to chciałam ci powiedzieć- zaczęła Selene i nakazała dziewczętom uspokoić się.- To Lorentine, Dagemeska i Sobieretka. One są moimi siostrami- powiedziała wolno Romanović. Niemal zobaczyłem jak blednę. Myślałem, że jest ze Światła.
Zresztą, co kogo obchodzi, co ja myślałem! Ja nawet nie wiedziałem, że ona ma siostrę, że ma rodzinę. Nic o niej nie wiedziałem, a ona o mnie wszystko... Byłem głupi i teraz miałem za to zapłacić. Zlękłem się na samą myśl o tym.
-Jestem demonicą, Adi- nadal nazywała mnie tak jak zawsze. Czy jednak chciała nadal się przyjaźnić? Nadzieja, tylko to mi pozostało. Byłem na łasce czterech demonic. Mimo to poczułem ciepło w sercu, gdy Selene nazwała mnie Adi. Mówiła tak na mnie, gdy sie troszczyła, o moje bezpieczeństwo.
-I nie zabijecie mnie?- spytałem wolno ważąc słowa. I tak zabrzmiało to co najmniej głupio. Selene roześmiała sie serdecznie, a jedna z jej sióstr mruknęła coś w niezrozumiałym języku. Czułem, że ona chętnie by mnie zabiła, poćwiartowała i zjadła.
Selene wyciągnęła do mnie rękę.
-Chodź.
Bez wahania złapałem ją. Nie pomyślałem nawet o konsekwencjach, nie pomyślałem o rodzinie. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i zakręciło mi się w głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz