-Jeszcze raz- zarządziłam.
-Wodorotlenek potasu. KOH- wyrecytowała Pansy- Właściwości: Ciało stałe, barwa biała, żrący, higroskopijny, dobrze rozpuszcza się w wodzie. Zastosowanie...
-Przerwa!- krzyknął nagle Fred. Do pokoju wpadł Zgredek z tacą z jedzeniem. Bliźniaki spojrzały na mnie błagalnie. Westchnęłam i pokiwałam głową na znak zgody. Wszyscy potrzebowaliśmy odpoczynku.
Zgredek położył tacę na małym stoliku, który przytargaliśmy z jednej z sal lekcyjnych. Był to tak naprawdę jedyny wolny stolik w tym dormitorium. Wszystkie inne zastawione były notatkami, podręcznikami i tablicami mającymi na celu pomóc nam w nauce. Minął już tydzień, a my kończyliśmy pierwszy dział pierwszego semestru trzeciej klasy gimnazjum, jeżeli brać pod uwagę system szkolny mugoli. Byliśmy prawie w połowie.
-Zgredek przyniósł jedzenie dla panicza Harrego i jego przyjaciół- powiedział skrzat i pokłonił się nisko. Harry uśmiechnął się do niego.
-Dziękujemy- powiedział równo z Luną i Nevillem. Zgredek skłonił się po raz kolejny, strzelił palcami i zniknął z głośnym trzaskiem.
Fred sięgnął po muffinkę i uśmiechnął się do mnie z pełną buzią. Wykrzywiłam się do niego i też sięgnęłam po jedną. Jak się tak zastanowić, to dawno nie jadłam muffinek.
Od wspomnianego już tygodnia siedzimy wszyscy w dormitorium, które pierwotnie było moją i Pansy sypialnią i wkuwamy chemię. Z jednej strony to ciekawe, a z drugiej wyczerpujące i nudnawe. Siedzieć w pokoju to jedno, ale musieć w trybie przyśpieszonym uczyć sie jednego z najtrudniejszych przedmiotów, to drugie.
-Słuchajcie- zaczął Harry.- Jak myślicie, jak już się nauczymy tej chemii i pojedziemy do Polski, to co dalej?
Pytanie tabu. Co dalej? Tego tak na prawdę nie wie nikt, choć każdy chciałby wiedzieć. Można snuć jedynie podejrzenia. Kim jest tajemniczy alchemik? Kiedy sie tego w końcu dowiemy? Do którego stopnia alchemii udało mu się dojść? Dlaczego tego chce? No i ta ELITA. Grupa Śmierciożerców. Kim są i po co im alchemia, skoro mają magię?
Tyle pytań a brak odpowiedzi na choćby najprostsze z nich. Co ma z tym wspólnego Amy?
-Przeczytałaś już tą książkę?- spytała Luna. Wielka gul przeszła mi przez gardło na wspomnienie książki o mugolach z działu Ksiąg Zakazanych. Kiwnęłam głową. Już czytałam i treść była równie przydatna, co odstraszająca.
-Jest tam trochę o tym, dlaczego mugole uczą się chemii i jaki ma ona związek z alchemią. Duży, ale alchemia ma związek z magią, a chemia to tylko i wyłącznie nauka.
-Alchemia ma związek z magią, ale jaki?- spytała Pansy.
-Alchemicy ważą eliksiry z dużym wykorzystaniem magicznych przedmiotów. Nie tylko tego zielska, którego używamy na eliksirach. Mowa tu, o skórze i krwi smoków, włosach jednorożców, czy ich tkankach. Mówi się także o wykorzystywaniu krwi czarodziejów- przełknęłam głośno ślinę, gdy tylko skończyłam wypowiedź.
W pokoju zapanowała nieprzerwana cisza. Każdy potrzebował chwili by uświadomić sobie całą powagę sytuacji, w którą zostaliśmy wplątani.
Powiew wiatru z trzaskiem zatrzasnął okno w gabinecie dyrektora szkoły ponadgimnazjalnej. Sprzątająca w kącie dziewczyna wzdrygnęła się. Odgarnęła z czoła tłuste kosmyki blond włosów. Poprawiła fartuch na swoich dość obszernych biodrach i zabrała się do ścierania kurzu z wystawy pucharów.
Przetarła ladę mokrą ścierką zostawiając smugi wody. A niech to! Zapomniała wykręcić.
Jej uwagę przykuła zawinięta w sreberko czekoladka leżąca na górnej półce. Dziewczyna rozejrzała się uważnie dookoła, a gdy nic nie zauważyła, sięgnęła po smakołyk i zjadła.
Po chwili poczuła palący ból w przełyku. Żołądek odmówił jej współpracy. Cała zawartość wróciła na powierzchnię. No, prawie cała. Dziewczyna zakrztusiła się czymś i zaczęła dusić. Dopiero teraz kątem oka dostrzegła skuloną w cieniu postać znajdującą się za poł-przeszklonymi drzwiami.
Kilka minut później dziewczyna padła martwa na podłogę, a postać odeszła kręcąc z niezadowoleniem głową.
Dumbledore pokręcił głową nie wiedząc co robić. Pogładził się po brodzie. Kolejna ofiara, która według doniesień ministerstwa, była efektem eksperymentu. Ktoś eksperymentował z alchemią krzywdząc ludzi. To kolejny dowód na to, ze ta nauka powinna być nie tylko zakazana, ale trzeba także dołożyć starań, by wiedza o niej zniknęła z powierzchni Ziemi i pamięci ludzi i czarodziejów.
-Albusie- zaczął Snape, ale zaraz urwał spojrzawszy na twarz swego przyjaciela.
-Nie możemy się poddać Severusie- oznajmił po chwili dyrektor Hogwartu.- W tej chwili możemy tylko liczyć na to, że Naomi jest godna swej misji i wykona ją z najwyższą starannością i przewidzianym skutkiem- westchnął Dumbledore.
Profesor Snape skinął głową i opuścił gabinet dyrektora. Postanowił sprawdzić, jak z chemią radzą sobie młodzi czarodzieje w rękach których już niedługo spoczną losy świata. On i Dumbledore i już dawno odkryli, że młody alchemik ma podobne skłonności, co Voldemort. Jest niebezpieczny, pewny siebie, tego co robi, oraz tego, ze może w ten sposób uratować lepszy świat.
Mężczyzna zszedł na dół, do lochów, gdzie mieściły się dormitoria Ślizgonów, w tym też Naomi i Pansy. Tam przez cały czas przesiadywała cała ekipa panny Havart. Uczyli się chemii, nauki podobnej do Eliksirów, głównie w teorii. Snape razem z Albusem wpadli na pomysł, by na koniec dać dzieciakom lekcję chemii ze strony praktycznej. Hagrid obiecał ściągnąć ze świata mugoli parę substancji wykorzystywanych na lekcjach w liceach i gimnazjach, na lekcjach chemii.
Pokój Wspólny Slytherinu przepełniony był ludźmi. Trwała właśnie przerwa między lekcjami i od jakiegoś czasu większość uczniów wolała zostawać w dormitoriach niż chodzić do Wielkiej Sali. Być może wiązało sie to z ostatnimi wydarzeniami.
Profesor bez pukania wszedł do dormitorium Naomi i Pansy.
Obróciłam się dokładnie w tym momencie, gdy drzwi uchyliły się i stanął w nich profesor Snape. Reszta natychmiast zamarła. Umilkły rozmowy, spory o właściwości i wykorzystanie niektórych kwasów i wodorotlenków. Fred zamarł z ręką gotową do rzutu truskawką w George'a.
-Witajcie- powiedział Snape.
-Dzień dobry profesorze- odezwałam się z entuzjazmem.- Może pan nam wytłumaczy, dlaczego żrącego kwasu używa się do produkcji mydła?- zapytałam.
-Ponieważ kwas ten w małych ilościach jest zupełnie bezpieczny dla skóry, a usuwa on brud- oznajmił profesor beznamiętnym tonem.- Jak widać nauka idzie wam błyskawicznie- wygiął wargi w sposób mający przypominać uśmiech.- Gdy skończycie zapraszam na zajęcia praktyczne z wykorzystaniem...- jego wzrok padł na prezenty od Anonima porozrzucane na jednym ze stołów.- Skąd wy to do cholery macie?- spytał podchodząc do nich. Spojrzał na mnie próbując sie czegoś dowiedzieć.
-Długa historia- urwałam.- Może nam profesor powie do czego to służy?- zaproponowałam. Snape przywołał nas wszystkich ruchem ręki. Zgromadziliśmy sie wokół tego stołu.
Profesor poustawiał w rządku kilka fiolek. Były w nich proszki i płyny.
-W kolejności od lewej- powiedział i zaczął wskazywać palcem.- Krew smoka, sierść jednorożca, sproszkowany róg jednorożca, krew jednorożca, sproszkowane łuski smoka, rozpuszczone w krwi smoka łuski trytonów- objaśnił profesor, a mnie jakby niewidzialna ręka zacisnęła sie na gardle. Przedmioty o których czytałam w Zakazanej Księdze.- Bardzo przydatne w alchemii. Skąd to macie?- ponowił pytanie.
-Dostałam w anonimowej paczce tego dnia, gdy Amy zginęła- oznajmiłam.
-Trudno je zdobyć nawet czarodziejom- mruknął Snape i wyszedł w pośpiechu. Spojrzałam na Freda i Pansy próbując złapać jakieś oznaki zrozumienia, ale oni tylko wzruszyli ramionami. Wróciliśmy do chemii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz