Salon w dormitoriach Slytherinu nie był najprzyjemniejszym miejscem na ziemi, ale robił wielkie wrażenie swoim wystrojem i surową elegancją wnętrza. A przecież znajdował się w lochach. Mimo wszystko zrobił on na Thomasie wrażenie. Szczególnie zaskakujące były ruszające sie postanie na portretach. Ale one robiły wrażenie na każdym, kto nie był od małego związany z czarodziejstwem.
Rozsiedliśmy się na kanapie i zaczęliśmy rozmowę o wszystkim i o niczym, która toczyła się głównie wokół różnic pomiędzy światem mugoli, a światem czarodziejów. Thomas słuchał z zaciekawieniem i z zapałem zadawał około stu pytań na minutę. Razem z Pansy nie nadążałyśmy z odpowiedziami. Potem to my wypytywałyśmy go o świat mugoli. Mój ojciec przez jakiś czas zajmował stanowisko w dziale do spraw kontaktu z mugolami, dlatego wiedziałam coś nie coś na ten temat. Ale nie miałam pojęcia, ze aż tak wiele nas różni.
Właśnie docieraliśmy do tematu różnic kulturowych i rasizmu wśród mugoli, gdy drzwi do salony otwarły się z hukiem.
-Nie będę tolerował kłamstwa, Albusie!- krzyczał ktoś. Wytężyłam umysł i przypasowałam głos do ministra magii. Westchnęłam ciężko. Nie było czasu na nic, na żadną dywersję, dosłownie nic.
-Jakiegoż znowuż kłamstwa...
-Albusie! Alchemik jest niebezpieczny i nie może ani chwili dłużej pozostać wśród uczniów!- zbulwersowany minister ukazał się naszym oczom. Profesor Dumbledore, oraz profesor Snape i profesor McGongall podążali za nim. Równocześnie wszyscy zerwaliśmy się z kanapy. Snape podszedł do nas. Albus zasłonił ministrowi drogę.
-Proszę natychmiast wydać mi Alchemika!- pieklił się minister.
-Mnie na serio było miło pana poznać- wtrącił sarkastycznie Thomas.
-Właśnie,- mruknęłam- było.
Minister naburmuszył się. W ręku ściskał kawałek szaty, a drugą szperał w kieszeni. Wyciągnęłam różdżkę i uniosłam lekko. Albus zmierzył mnie wzrokiem. Zrobiłam zaciętą minę. Profesor Snape także wysunął lekko swoją różdżkę. przez chwilę zastanowiłam sie, czy to nie na mnei będzie chciał ją użyć. Chyba nie.
Gdy tylko minister wydobył swoją różdżkę w tym samym czasie rzuciliśmy zaklęcie. Różdżka wylądowała parę metrów dalej.
-Co zamierzasz, Severusie?- spytał Dumbledore.
-Zamierzam bronić swoich uczniów- mruknął Snape tym swoim tonem.
-Pan Thomas nie jest...- zaczął minister.
-Nie jest uczniem Hogwartu?- spytał Snape.- Możliwe, zapewne tak... Ale to nie przeczy temu, ze jest moim uczniem!
Albus uśmiechnął się lekko.
-A teraz- powiedział.- Jeżeli pan pozwoli zajmę się uczniami tak jak należy, a Pan już sobie pójdzie. Ministerstwo nie ma wglądu w sprawy Hogwartu!
Minister zaklął pod nosem, zabrał różdżkę z podłogi i wyszedł. Dyrektor odwrócił sie do nas.
-Zdaje sie, że nie będzie nam wolno prowadzić dalej tej sprawy- powiedział wolno.- Ale moze to i lepiej. Powitajcie nowego ucznia jak należy, dziewczęta, a pan, panie Zimmermann, ma pan wielki talent. Tylko od pana zależy, jak będzie chciał go pan wykorzystać.
To powiedziawszy wyszedł pośpiesznie z salonu. McGongall pośpieszyła za nim. Snape wzruszył jedynie ramionami i także wyszedł.
-Witamy w Hogwarcie!- powiedziałam radośnie próbując zrozumieć, co dokładnie wydarzyło się przed chwilą.
Rozsiedliśmy się na kanapie i zaczęliśmy rozmowę o wszystkim i o niczym, która toczyła się głównie wokół różnic pomiędzy światem mugoli, a światem czarodziejów. Thomas słuchał z zaciekawieniem i z zapałem zadawał około stu pytań na minutę. Razem z Pansy nie nadążałyśmy z odpowiedziami. Potem to my wypytywałyśmy go o świat mugoli. Mój ojciec przez jakiś czas zajmował stanowisko w dziale do spraw kontaktu z mugolami, dlatego wiedziałam coś nie coś na ten temat. Ale nie miałam pojęcia, ze aż tak wiele nas różni.
Właśnie docieraliśmy do tematu różnic kulturowych i rasizmu wśród mugoli, gdy drzwi do salony otwarły się z hukiem.
-Nie będę tolerował kłamstwa, Albusie!- krzyczał ktoś. Wytężyłam umysł i przypasowałam głos do ministra magii. Westchnęłam ciężko. Nie było czasu na nic, na żadną dywersję, dosłownie nic.
-Jakiegoż znowuż kłamstwa...
-Albusie! Alchemik jest niebezpieczny i nie może ani chwili dłużej pozostać wśród uczniów!- zbulwersowany minister ukazał się naszym oczom. Profesor Dumbledore, oraz profesor Snape i profesor McGongall podążali za nim. Równocześnie wszyscy zerwaliśmy się z kanapy. Snape podszedł do nas. Albus zasłonił ministrowi drogę.
-Proszę natychmiast wydać mi Alchemika!- pieklił się minister.
-Mnie na serio było miło pana poznać- wtrącił sarkastycznie Thomas.
-Właśnie,- mruknęłam- było.
Minister naburmuszył się. W ręku ściskał kawałek szaty, a drugą szperał w kieszeni. Wyciągnęłam różdżkę i uniosłam lekko. Albus zmierzył mnie wzrokiem. Zrobiłam zaciętą minę. Profesor Snape także wysunął lekko swoją różdżkę. przez chwilę zastanowiłam sie, czy to nie na mnei będzie chciał ją użyć. Chyba nie.
Gdy tylko minister wydobył swoją różdżkę w tym samym czasie rzuciliśmy zaklęcie. Różdżka wylądowała parę metrów dalej.
-Co zamierzasz, Severusie?- spytał Dumbledore.
-Zamierzam bronić swoich uczniów- mruknął Snape tym swoim tonem.
-Pan Thomas nie jest...- zaczął minister.
-Nie jest uczniem Hogwartu?- spytał Snape.- Możliwe, zapewne tak... Ale to nie przeczy temu, ze jest moim uczniem!
Albus uśmiechnął się lekko.
-A teraz- powiedział.- Jeżeli pan pozwoli zajmę się uczniami tak jak należy, a Pan już sobie pójdzie. Ministerstwo nie ma wglądu w sprawy Hogwartu!
Minister zaklął pod nosem, zabrał różdżkę z podłogi i wyszedł. Dyrektor odwrócił sie do nas.
-Zdaje sie, że nie będzie nam wolno prowadzić dalej tej sprawy- powiedział wolno.- Ale moze to i lepiej. Powitajcie nowego ucznia jak należy, dziewczęta, a pan, panie Zimmermann, ma pan wielki talent. Tylko od pana zależy, jak będzie chciał go pan wykorzystać.
To powiedziawszy wyszedł pośpiesznie z salonu. McGongall pośpieszyła za nim. Snape wzruszył jedynie ramionami i także wyszedł.
-Witamy w Hogwarcie!- powiedziałam radośnie próbując zrozumieć, co dokładnie wydarzyło się przed chwilą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz