Jednostrzałowiec
Reacher, Haker z Powołania
W biurze Policji Miejskiej nigdy nie było cicho. Wiele osób krzątało się między biurkami, przekazywało sobie informacje, rozprawiało zawzięcie. Mimo wszystko było tam spokojnie. Inaczej niż w dotychczasowym miejscu pracy młodej funkcjonariusz Natalii Gawędy.
Okno otwarte na oścież tuż obok jej biurka wpuszczało sporo świeżego, aczkolwiek ciepłego powietrza. Dziewczyna dopiero co ukończyła studia, a zaraz po nich Akademię. Teraz siedziała przed komputerem, starym gratem, i wpisywała akta ostatniej sprawy swojego zwierzchnika, któremu nieodłącznie wtedy towarzyszyła. Baza danych Policji Miejskiej nie byłaby trudna do... Stop! Nie wolno jej było o tym myśleć. Nie po to męczyła się tyle czasu z uciekaniem, nie po to studiowała, a potem wkładała morderczy wysiłek w treningi na Akademii. Musiała o tym zapomnieć, nigdy do tego więcej nie wracać, inaczej znów ściągnie na siebie kłopoty.
A tego przecież nie chciała.
Wklepała ostatnie dwa zdania i zamknęła program.
-Wszyscy wolni funkcjonariusze do sali zebrań!- wrzasnął komendant.- Ty też Pogawędka- skinął na nią głową, a ona skrzywiła się słysząc nielubiane przez nikogo przezwisko nadane jej przez jej zwierzchnika, Komendanta Józefa Poniewierskiego.- Potrzebujemy wszystkich.
Lekko zaskoczona, ale też niezmiernie podniecona swoją pierwszą prawdziwą sprawą, ruszyła w ślad za przełożonym. Zajęła jedno z miejsc z tyłu sali. Miała dobry widok na wszystkich współpracowników obecnych na zebraniu.
-Proszę o uwagę! Sytuacja nadzwyczaj nadzwyczajna!- zakrzyknął komendant Poniewierski.- Budynek Archiwum Miejskiego oraz jeden z budynków rządowych przy ulicy Mieszka I zostały dziś, dokładnie przed kwadransem wysłane w powietrze. Zginęło ponad 40 osób. W tym wicepremier Kwiatkowska i Minister do Spraw Wewnętrznych! Żadnych nagrań z kamer, Żadnych świadków. Żadnych śladów prócz dwóch kartek zwykłego papieru z drukarki laserowej zapisanego dziwnym szyfrem.
-To kod- wyrwało jej się. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę. Wpadła.
-Wyjaśnijcie, posterunkowa Gawędo- odezwał się w końcu podkomendant Zmaczyński. Spojrzała na komendanta, a ten skinieniem głowy nakazał jej kontynuować.
-To zapis pliku źródłowego kodu komputerowego w języku...- zamilkła i przyjrzała się wersom wypisanym na kartkach.- To język C++.
-Jest pani pewna?- komendant wpatrywał się w nią w zamyśleniu. Kiwnęła głową.- Funkcjonariusz Gawęda oraz sierżant Błaszczykowski, zajmiecie się rozszyfrowaniem tych zapisków.
I ich odprawił.
Natalia wstała z miejsca i ruszyła w stronę wyjścia. Kątem oka zarejestrowała wstającego i podążającego za nią chłopaka, lat może 26. Miał rozczochrana, za długie jak na standardy dzisiejszej mody, brązowe, kręcone włosy i okulary na nosie.
-Mam nadzieję, że jesteś tu chociaż informatykiem- mruknęła ni to do niego, ni to do siebie.
-Najlepszym w całym mieście- dodał dosłyszawszy jej słowa. Uśmiechnęła się pod nosem. Tak mu się tylko wydaje. Odkąd Natalia pozyskała nowe papiery to ona była w tym mieście niedościgniona. Tylko, że nikt miał o tym nie wiedzieć. Zbyt wiele strasznych rzeczy przydarzyło jej się w poprzednich miastach, by teraz dopuścić do tego samego rozwoju wypadków. Ale jak widać specjalne cele wymagają specjalnych środków. A ona te środki posiada.
Dotarli do pracowni informatycznej Komendy Policji i dziewczyna się załamała.
-Brak środków, tak?- spytała przekornie. Sierżant nie wydawał się poruszony. Może nie zrozumiał żartu.
Chłopak już zasiadał do jednego z komputerów sprzed ostatniej dekady, gdy dziewczyna w końcu się zdecydowała.
-Sierżancie...
Sierżant zerwał się na nogi.
-Gdzie moje maniery- uśmiechnął się szeroko.- Jestem Jacek Błaszczykowski, główny informatyk w tej dziurze- podał jej rękę. Potrząsnęła nią z uniesioną lekko jedną brwią. Jego brązowo-zielone oczy obiegły wzrokiem jej sylwetkę. Nie omieszkała zarejestrować, jak na ułamek sekundy zatrzymał się na jej dekolcie, a potem dłużej na naszywce.- Nie jesteś stąd, co?
-Natalia Gawęda, mnie również miło poznać- uśmiechnęła się przekornie.- Ty też nie, ale jakoś ci tego nie wypomi...- przerwała i zatkała usta dłonią. Rozpoznanie kodu było małym podwinięciem, ale to już była prawdziwa wpadka.
Chłopak zlustrował ją wzrokiem.
-Naprawdę pracujesz na takich gratach?- spytała zmieniając szybko temat.
-Są całkiem niezłe- wzruszył ramionami, a ona zachichotała.
-Nie chrzań- poprosiła.- Skoczę po moje cudeńko. Chcesz, to mogę ci pożyć jednego laptopa- dodała raz jeszcze obrzucając niedbałym spojrzeniem przestarzały sprzęt.
-Nie powinniśmy się zająć sprawą?
-Do odtworzenia projektu potrzebujemy komputera Loczku. A ja mieszkam dosłownie za rogiem, no chodź.
Za rogiem było odpowiednim określeniem. Natalia wynajmowała mieszkanie na parterze jednego z nowych bloków wybudowanych w pobliżu komendy. Ich cena była dość wygórowana, ale osiedle uchodziło za najbezpieczniejsze w całym mieście, było pod stałą obserwacją glin.
Kluczem zawieszonym na kółku z breloczkiem otworzyła grube drzwi z litego drewna. Zazwyczaj nie wpuszczała żadnych gości. Nie zdziwiła się więc zbytnio cichą, ale dostrzegalną reakcją Jacka na sześć zamków, surowy wystrój luksusowego mieszkania, wiele walających się po podłodze rzeczy związanych bardziej z surwiwalem niż miejskim życiem oraz siedem stojących rzędem najnowszych laptopów z ulepszonymi procesorami i zwiększoną pamięcią RAM. Wszystkie były srebrne i stały w salonie na stole w stanie czuwania, czekając na dalsze rozkazy.
Bo choć dziewczyna tyle razy obiecywała sobie w końcu przestać, to tak na prawdę tylko bez tego nie potrafiła żyć, bez zabawy wśród liczb i kolejnych wersów niezrozumiałych dla normalnego śmiertelnika poleceń.
Natalia byłą urodzona programistką z rozległą wiedzą na temat informatyki, teleinformatyki, psychologii, medycyny, lingwistyki i kryminologii, ze znajomością 6 języków świata i 8 języków programistycznych, z ambicją i, co najważniejsze, z ogromnym doświadczeniem w obyciu z najgorszymi przestępcami. Dlatego, gdy znów musiała zmienić miejsce zamieszkania, postanowiła wstąpić do policji.
Jacek rozglądał się po obszernym, dobrze oświetlonym salonie w którym oprócz stołu stała jeszcze kanapa i regał z książkami. Większość z nich była kryminałami, część kompletną fantastyką. Ale znajdował się tam tylko niewielki odsetek zbiorów dziewczyny, która w tym samym czasie przeglądała fachową literaturę informatyczną w sypialni. Po wybraniu kilku tomów przeniosła się do salonu. Zamknęła trzy laptopy, odłączyła zasilacze i spakowała cały sprzęt. Gdy już stali przed wyjściem cofnęła się jeszcze po jakiś drobiazg. Wychodząc z sypialni wsunęła do kieszeni zwitek papieru, później miało się okazać, czy będzie przydatny.
Wrócili na komendę i pełni trochę większego już zapału do pracy zorganizowali sobie w pracowni informatycznej Komendy prawdziwą pracownię dla komputerowców. Ustawili biurka w rzędzie. Położyli na nich trzy laptopy w szeregu, podłączyli je do zasilania. Natalia rozłożyła stos książek na biuru obok jej stanowiska, zwinięty świstek trzymała w kieszeni. Zabrała się do pracy nad pierwszą kartką z kodem. Jacek zasiadł nad drugim komputerem. Ten po środku pozostał wolny. Zabezpieczenie- stwierdziła Natalia.
Minęło jakieś pół godziny nim Natalii jako pierwszej udało się rozszyfrować zapiski i nanieść je do edytora kodów. Z głośno bijącym sercem i masą myśli w głowie nacisnęła Ctrl a potem f9. Przepisując prawie nie czytelne zapiski nie zwracała zbytnio uwagi na poprawność instrukcji. Mogło się okazać, że to tylko niewartościowy śmieć, a wtedy cała praca na nic.
Jacek spojrzał jej przez ramię. Kompilator sprawdzał poprawność pliku.
-Tak!- gest zwycięstwa, gdy tylko w okienku wyświetliło się 0 errors. Przybili sobie piątkę.
-Skończyłeś już?- spytała Natalia. Chłopak z uśmiechem dopisał ostatnie słowo return 0.
Drugi kod również był poprawny. Ale były różne, więc dziewczyna postanowiła połączyć oba kody. To by było logiczne, jeśli chodzi tu o atak terrorystyczny tej samej grupy, prawda?
-Jak myślisz?- spytała trzymając palec na przycisku funktion, niezdecydowana, czy to dobra decyzja. Jacek uśmiechnął się zawadiacko i nacisnął klawisz f9.
Serce dziewczyny na chwilę zwolniło, a potem przyśpieszyło, jakby co najmniej uprawiała właśnie jakieś sporty ekstremalne. Wszystko inne natomiast jak na złość zwolniło. Po kolejnym, niemiłosiernie długim skompilowaniu kodów w okienku pojawił się zbawienny napis errors 0, warnings 0. Potem na ekranie pojawiło się czarne okienko programu z białym napisem na środku: Martwa Róża. Podaj kod dostępu:. Natalia prawie zachłysnęła się powietrzem. Odruchowo spięła wszystkie mięśnie, zacisnęła pięści i zaczęła rozglądać się wokół jakby ktoś mógł ją obserwować.
-Martwa Róża... Osobliwa nazwa. Widzę, ze coś ci ona mówi- stwierdził w końcu Jacek.
Natalia głęboko wciągnęła powietrze. Czas na prawdę.
-Martwa Róża to nazwa amerykańskiego gangu- odpowiedziała cicho, ale pewnie. Nie bała się. Była zawiedziona tym, ze znów się nie udało, ale nie przestraszona. Ona nigdy się przecież nie bała. Młodsza siostra Reachera mówili na nią, gdy jeszcze byli jej przyjaciółmi.
-Polska nazwa amerykańskiego banku?- Jacek uniósł brwi w niedowierzaniu.
-Kod przetłumaczył ich bazę danych na wasz język, głupolu. Po sześciu latach w końcu mnie znaleźli- westchnęła.
-Jak to znaleźli?- teraz chłopak był już bardzo zdziwiony.- Zdaje się, że czeka nas dłuższa pogawędka...
-O tak, załatw kawę i jakiś kocyk. Jeśli chcesz usłyszeć całą moją historie musielibyśmy tu chyba nocować- uśmiechnęła się z przekąsem.
-Sarkastyczna, jak miło- mruknął Jacek pod nosem, ale dziewczyna najzwyczajniej zignorowała zaczepkę.
- Słuchaj Jacek...
-Jackie.
-Co?
-Wszyscy mówią mi Jackie, albo Reacher- oznajmił. Zmierzyła wzrokiem.
-Poza tym jeszcze jakieś specjalne życzenia, sir?- spytała zirytowana tym, ze jej przerwano.
-Po prostu dziwnie się czuję słysząc to imię w nieoficjalnym tonie.
Dziewczyna parsknęła śmiechem pod nosem.
-Oprócz tego, że czytamy te same książki, chciałbyś jeszcze coś dodać, czy przejdziemy do historii mojego życia?
Tym razem to on się zaśmiał.Pokręcił przecząco głową i rozsiadł się na krześle. Zaczęła mówić.
Urodziła się w Nowym Jorku, na Manhattanie. Jej rodzice podobno byli bardzo bogaci, ale niestety zmarli, nim zdążyła zarejestrować w pamięci choćby jedno związane z nimi wspomnienie. Na jej koncie widniała od zawsze spora, okrągła sumka, ale i tak wylądowała w domu dziecka. Tam zaczęła interesować się technologią komputerową. Na dwunaste urodziny dostała pierwszego laptopa, a z uzbieranego kieszonkowego kupiła książki o programowaniu. C był jej pierwszym językiem. potem uczyła się Delphi, następnie Javy, a potem wróciła do nadzbiorów języka C, czyli zorientowanego obiektowo C++. Gdy w wieku trzynastu lat opanowała tajemnice sieci komputerowych, baz danych i systemów operacyjnych, zaczęły ją ciekawić bardziej ryzykowne rzeczy. Rok później została adoptowana przez jednego z mafiosów Martwej Róży. Wielki mężczyzna wtedy już po czterdziestce, zaprowadził ją do bazy, gdzie mieszkała jego córka. Dziewczyna bez przyjaciół, jak to mówili. Ta, której brakowało towarzystwa. Więc Natalia miała jej towarzyszyć. Dopiero później na jaw wyszła sprawa z pieniędzmi. Niezła sumka bardzo kusiła gangsterów, więc postarali się, by dziewczyna zaczęła dobrze czuć w ich środowisku. I w końcu dopięli swego. Natalia w zasadzie już jako 15-latka zadomowiła się wśród niebezpiecznych typów. Potem się okazało, że ma charakterek. Nauczyli ją strzelać, bić się i znikać. A ona sama w między czasie nauczyła się jeszcze jednego, hakowania. Na początku dla zabawy włamała się do bazy danych własnego gangu. Potem wykradała dane FBI i CIA. Zabezpieczenia tych potężnych organizacji służb specjalnych były dla niej dziecinie proste. Jako szesnastolatka zaczęła szukać swoich rodziców. Wiedziała o nich niewiele, ale dla niej to było dużo. Nauczyła się języków obcych, zapoznała nawet z pewnymi zagadnieniami medycyny, głównie patologią i antropologią. Gdy miała 18 lat odkryła prawdę. I uciekła, bo nie mogła żyć pod jednym dachem z mordercami jej rodziców.
Wyrobiła sobie fałszywe papiery, zabrała najważniejsze gadżety i wyjechała. Wpierw do Kanady, ale tam dość szybko wpadli na jej trop. Potem skierowała się do Europy. Najpierw mieszkała we Włoszech, ale tam też natrafiła na mafię. Znów dała się wplątać. Uzależnienie od adrenaliny sprawiło, ze wpadła w jeszcze większe kłopoty. Ale potem udało jej się rozwiązać i znów uciec. Jak najdalej na wschód i trafiła do Rosji. To był zły pomysł. Z deszczu pod rynnę trafiła do najbardziej niebezpiecznego państwa. Pracowała trochę dla rządu, trochę na lewo i znów okazało się, ze musi wiać. Bez pomysłu wróciła na południe i osiadła na dłuższe dwa lata w Grecji. Potem, gdy już znudziły jej się wieczne upały i przeważające we florze cytrusy, pojechała do Niemiec. A stamtąd, po roku przeniosła się do Polski, do kraju, z którego pochodzili jej rodzice.
Wszystkie te miejsca jej zamieszkania łączyła jedna rzecz. Jej studia. Jakimś cudem udało jej się napisać aż siedem doktoratów: z psychologii, antropologii sądowej, medycyny sądowej, informatyki, kryminalistyki, lingwistyki i balistyki. Potem ukończyła Akademię Policyjną z najwyższym dotychczasowym wynikiem i skończyła jako posterunkowa w Komendzie Miejskiej.
-Nazywali mnie wtedy młodszą siostrą Reachera- wspomniała z uśmiechem. On też się uśmiechnął.- Czytałam te książki po dziesięć razy- stwierdziła.
Chłopak przyglądał się jej wciąż siedząc na krześle, a ona już po raz piąty wstawała i zaczynała kolejną przechadzkę wzdłuż gabinetów. Opowiadała szybko, nie zgłębiając szczegółów. Jakby coś ukrywała. Może tak było. Znając ją, pewnie tak.
W końcu Reacher złapał ją za łokieć.
-Masz jeszcze kody dostępu do tej bazy?- spytał patrząc jej w oczy.
-Czy je mam? Znam je na pamięć.
-A tamta kartka?- przypomniał sobie świstek papieru w jej kieszeni. Wyjęła go.
-To moje karty przetargowe- uśmiechnęła się chytrze i znów zasiadła przed komputerem. Szybko wklepała hasło. Odrzuciło ją i na ekranie pojawił się napis:
-Przyjaciele się za tobą stęsknili Reacher Jr. Nie powinnaś ich tak zostawiać- przeczytał Jackie na głos.- Wiesz to chyba będzie trudniejsze niż myślałem. Mam na myśli, teraz mamy dwoje Reacherów na jednej Komendzie. Jak cię ktoś zawoła i przyjdę ja?
-Serio Jackie?- spytała patrząc na niego karcąco. Wzruszył ramionami z uśmiechem.
-Co teraz?- spytał w końcu patrząc na ekran. Był teraz cały czarny. Tekst zniknął.
Natalia wzruszyła ramionami.
-Trzeba czekać.
-To może mi powiesz jak naprawdę się nazywasz?
Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła w jego stronę.
-Już prawie zapomniałam jak to brzmi. Tyle razy je zmieniałam...Nathalie Virginia Reacher- opuściła głowę. Jej prawdziwe imię było dla niej niczym zaklęcie. Odczarowywało wszystkie kłamstwa. Oznaczało powrót do samej siebie. Nie wymawiała go głośno od jakichś czterech lat.
-Więc chyba to ty jesteś tu prawdziwą Reacher- oznajmił Jackie, ale jego uśmiech jakby zbladł.
-No co ty. Myślałam, że jak usłyszysz moje drugie imię, to od razu zaczną się docinki w stylu panny Potts- zaśmiali się.
Zamilkli. Chłopak wpatrywał się w nią spod okularów.
-Oprócz twoich czerwonych włosów, wyglądasz nawet podobnie. No i nie masz grzywki- zastanowił się chwilę lustrując ją wzrokiem. Zaczerwieniła się lekko czując na sobie jego uważne spojrzenie.- Ale rysy twarzy masz podobne- oznajmił w końcu.
-W Ameryce twierdzili, ze wyglądam bardziej jak Wdowa- stwierdziła. Zastanowił się.
-Może to przez włosy. Natashy były bardziej czerwone niż te Pepper.
-Jej były rude- wtrąciła Nathalie.
-Tak- zaśmiał się.
-Słuchaj, nie musimy tu siedzieć- oznajmiła w końcu.- Oni tylko chcieli się dowiedzieć, czy to na pewno ja. Teraz pewnie zaczną na mnie polować, więc nie ma sensu czekać, aż...- wtedy na ekranie pojawiły się cyfry. odliczanie.
-Nie mogą wysadzić komputera nawet go wcześniej nie dotykając- stwierdził Jackie. Do wybuchu zostało 20 minut.
-To odliczanie do kolejnego wybuchu. Musimy jak najszybciej ustalić cel!
Dziewczyna zabrała laptopa i wybiegła z pracowni informatycznej. Chłopak pobiegł za nią.
Komendanta zastali w sali odpraw z paroma innymi gliniarzami. Nathalie podłączyła laptopa do gniazdka pod biurkiem, a Jacek wyjaśnił po krótce całą historię. Komendant Poniewierski był wyraźnie niezadowolony, ale nie powiedział w tym kierunku żadnego słowa. Był natomiast żywo zainteresowany odliczaniem.
18 minut.
-Znasz ich... Gdzie chcieliby uderzyć?- twarde spojrzenie gliniarzy bez odprawy i pozbawiona wyrazu twarz zwierzchnika niekoniecznie sprawiły, że Natalia zaczęła się denerwować. Nie, zrobiło to miękkie i pełne nadziei spojrzenie Jacka, który najwyraźniej uważał ją za inteligentniejszą, niż rzeczywiście była.
Cóż, chyba w końcu po raz pierwszy kogoś zawiedzie, bo tym razem nie miała zielonego pojęcia, co zamierzają jej dawni koledzy. Mogą jej potrzebować, mogą chcieć się zemścić, mogą po prostu chcieć ją zabić. Tyle opcji, każda wyjątkowo niesympatyczna. Spojrzała na mapę wiszącą na ścianie. Przedstawiała całe miasto. Pokręciła głową.
Wskazała kilka miejsc. Każde było równie dobre i równie złe. Jednym z nich myła Komenda.
10 minut później czas minął.
Wszyscy ze zniecierpliwieniem oczekiwali wieści o kolejnym wybuchu. I się doczekali. Przedsionek Komendy Miejskiej Policji poszedł z dymem.
Siła wybuchu rozniosła się po budynku stopniowo zatrzymywana przez kolejne ściany. Osoby znajdujące się w sali odpraw zostały bezdusznie rzucone o ścianę. Fizyka jest bezwzględna.
Natalia uderzyła w beton tuż obok Jacka, ale w przeciwieństwie do niego nie upadła na podłogę, lecz jakimś cudem zdołała zachować jako taką równowagę, którą całkowicie odzyskała lądując prawie na kolanach. Podniosła się w porę, by przyjąć cios w twarz. Jej głowę odrzuciło gwałtownie do tyłu, a nasada nosa bolała koszmarnie. Następnie czyjaś pięść wylądowała na jej brzuchu. Dziewczyna zgięła się gwałtownie z bólu i zaskoczenia. Jeszcze dwa uderzenia, a potem nagle wszystko ustało. To znaczy, toczyło się dalej, ale już nie wokół niej. Lekko otumaniona bólem rozejrzała się dookoła i dojrzała osobę, której nie chciała widzieć. Nie żeby w ogóle kogoś ze swojego dawnego życia chciałaby spotkać, ale on... To już przesada.
A teraz walczył z Jackiem. Ta walka nie była wyrównana. Reacher był jednak bardziej informatykiem, niż bokserem.
Dziewczyna rozejrzała się w panice. Komendant nieprzytomny. Wszyscy inni chyba martwi. Stali bliżej szyb i kawałki szkła mocno ich pokaleczyły.
Musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
Wciągnęła głęboko powietrze, wypuściła je i ruszyła z odsieczą. Kopnęła przeciwnika. Celowała w głowę. Wyskoczyła z półobrotu i dosięgnęła celu. To nie mogło go zbyt mocno naruszyć. Ale na dobry początek było... dobre. W końcu nie raz się z nim pojedynkowała. To mocne rozpoczęcie zwycięskiego pojedynku.
Potem musiała uchylić się przed kilkoma ciosami. Kiedy w końcu dostrzegła lukę, zaatakowała. Trafiła pięścią w podbródek i kość trzasnęła. Złamana szczęka go nie zatrzyma.
Potem zaatakował go Jackie. Trafił w brzuch, a wtedy zrobiła to, co zawsze chciała zrobić. Wzięła rozbieg, odbiła się od ściany i zakleszczyła się nogami wokół jego szyi. Dusząc się był jednak powolniejszy. Jacek uderzył go kilka razy w brzuch, kiedy on nie wiedział, czy najpierw uwolnić się od niej, czy atakować chłopaka.
Dziewczyna zeskoczyła na ziemię, gdy Reacher podciął mu nogi. Mężczyzna upadł na ziemię. Gdy chciał się podnieść kopnęła do w twarz trzy razy.
Odwróciła się i chciała odejść, gdy usłyszała szelest, którego nigdy nie pomyliłaby z żadnym innym. Wyjmowana broń.
Ale ona nie byłą bez szans. Dopiero teraz przypomniała sobie, że też ma przy sobie służbowy pistolet.
Wyciągnęła go odwracając się w stronę, z której dochodził dźwięk. Mierzył do niej z pistoletu. Odbezpieczał go, gdy ona wystrzeliła. Automat. Jego głowa z powrotem opadła na podłogę.
Zbiła piątkę z Jackiem i sprawdziła, czy Komendant żyje. Nie żył.
Markotni ruszyli w stronę drzwi na poszukiwanie żywych. Glin i przeciwników.
Wtedy wybuchł drugi ładunek.
Nie spodziewali się tego. Poczuli niesamowite, narastające wciąż ciepło,a potem zapadła ciemność.
Będzie dobrze, może nas znajdą, odratują, może nie było aż tak blisko- myślała Natalia, gdy przed oczami jej ciemniało.
Gdy znów otworzyła oczy wszędzie widziała biel. Udało się. Żyła.
Ale potem zobaczyła znajomą twarz i wielką strzykawkę.
Zasnęła i już więcej się nie obudziła.