Gdy tylko Atena zniknęła wszyscy
zaczęli między sobą szeptać i zrobił się chaos. Chejron spróbował
uciszyć towarzystwo, ale w końcu to Niko wydarł się porządnie i kazał
wszystkim spadać do spania. Została tylko Jaesemine i Helena. Także
Chejron gdzieś zniknął.
-Ładna z
tego będzie blizna- mruknęła Helena stając między mną a Niko, naprzeciw
córki Afrodyty. Ta zmarszczyła brwi zniesmaczona.
-Musimy sie zbierać- wtrąciłam.
-Jest późno- zauważyła Jaes.
-Każda
minuta sie liczy- powiedziałam.- Mojry są przebiegłe. Mogą kierować tym
co stanie nam na drodze, ale nie nami. Nie każdy heros jest obdarzony
taką mocą, ale każdy bóg ja posiada i może sie nią dzielić. Mojry nie
będą mogły kontrolować waszych decyzji, nawet obserwować waszych wahań,
czy rozmyślań. Ale tylko waszych. Mogą zadecydować o tym, co stanie wam
na drodze. Pamiętajcie, ze tylko nasza czwórka jest w tym momencie godna
zaufania. Każda inna osoba może być szpiegiem lub wrogiem podstawionym
przez Mojry. Ale nie działajcie pochopnie. To działa jak klątwa. Nie
można być tego świadomym- wytłumaczyłam najlepiej jak mogłam wszystko,
co wiedziałam.
Wszyscy powoli pokiwali głowami.
-Kidy to zacznie działać?- spytała Helena.
-Już-
odparł Niko.- Spakujcie się i za piętnaście minut zbiórka w Sali
Jadalnej- to powiedziawszy biorąc przykład z ojca zniknął z miejsca w
którym stał.`
Ja także przeniosłam
się do domku Hadesa używając boskich środków transportu.
Zmaterializowałam się przed plecakiem, który podniosłam z ziemi, a
zauważywszy w nim sporą dziurę odrzuciłam go z powrotem na ziemię.
Rozejrzałam się po domku i skierowałam w stronę czarnej skrzyni.
Otworzyłam ją, a ciężkie wieko oparłam o ścianę. W środku znajdowało się
sporo śmieci, ale także dużo potrzebnych rzeczy. Między innymi atlas
samochodowy Europy, większa mapa Polski i Niemczech, notes, kilka
długopisów, lina długości dobrych parunastu metrów, koc termiczny,
śpiwory, mały namiot, jakieś ciuchy i dużo innych rzeczy, których nie
zauważyłam na pierwszy rzut oka. Wyciągnęłam spod swojego łóżka spory
plecak podróżny i zaczęłam do niego pakować potrzebne rzeczy. Gdy już
wszystko znalazło się na swoim miejscu zadbałam także o zapas wody i coś
do jedzenia. Do plecaka przywiązałam zwinięty koc i jeden ze śpiworów.
Drugi zamierzałam oddać Jaesemine.
Stanęłam
przed lustrem i zastanowiłam sie nad swoim strojem. Zamieniłam go na
bojówki moro, glany, sportową bieliznę, wygodny T-Shirt i bluzę w
odcieniach zieleni. Ruszyłam w stronę drzwi gdy przypomniałam sobie o
jeszcze jednej rzeczy. Wyobraziłam sobie, jak w moim plecaku
materializuje się przeciwdeszczówka, trampki na zmianę i radiostacja. Po
chwili poczułam, ze plecak zrobił sie trochę cięższy.
Nie
było już czasu na pieszy spacer więc przeniosłam się do Sali Jadalnej w
inny, szybszy sposób. Jedynie Niko już tam był. Siedział przy stoliku
Hadesa i wpatrywał się w niebo.
-Jakież one są wolne- zauważył z przekąsem. Uśmiechnęłam sie pod nosem i usiadłam koło brata.
-Skąd wziąłeś rzeczy, które masz w plecaku?- spytałam.- Nie było cię w domku Hadesa.
-Stworzyłem
je- oznajmił Niko nie odrywając smętnego wzroku od bezkresnego granatu
nocnego nieba, które jeszcze nie usiało się gwiazdami.
Także
i ja zaczęłam się mu przyglądać. Zdawało się nie mieć dna i wciągać
obserwatora coraz dalej, wgłąb siebie. Miałam wrażenie, zę mogłabym
siedzieć tam godzinami i po prostu patrzeć. Do rzeczywistości wrócił
mnie ciężki oddech biegnącej w pośpiechu Jaesemine.
-Ches!- krzyknęła, gdy mnie dostrzegła.- Chejron pozwolił nam zabrać konie!
Na
jej słowa Niko automatycznie wstał i zarzucił na plecy plecak.Ja także
wstałam. Muszę przyznać, zę wyjątkowo spodobał mi się ten pomysł.
Razem z córką Afrodyty ruszyliśmy do stajni, gdzie czekała juz na nas Helena siodłająca swoją bojową klacz, Armenię.
Zadowolona
podeszłam do boksu Wesemiry, gdzie na specjalnym stojaku leżał już jej
sprzęt. Zajęłam sie czyszczeniem jej, a potem siodłaniem i kiełznaniem.
Kątem oka zauważyłam Jaes wyprowadzającą już z boksu Tiarę i Niko
pakującego szczotki Telmara do torby przytroczonej do jego siodła.
Wyprowadziłam
klacz przed boks i zdjęłam plecak. Odczepiłam od niego koc i śpiwór i
specjalnymi rzemieniami przytroczyłam do siodła, za tylnym łękiem. Do
toreb przytroczonych po bokach, za puśliskami, powkładałam szczotki,
zapas owsa, uwiąz z kantarem i kilka smakołyków. Dodatkowo po obydwu
stronach przyczepiłam do siodła bukłaki z wodą dla klaczy.
Inni
podobnie uzbroili swoje zwierzęta i kilka minut później byliśmy gotowi
do drogi. Wskoczyłam na konia i odwróciłam go przodem do ściany lasu.
-Ktoś wie, gdzie jedziemy?-spytała Helena rzeczowym tonem.
-Teoretycznie- oznajmił Niko po czym spiął konia i ruszył galopem do lasu. Pogoniłam Wesemirę i zaczęłam go gonić.